To już kolejny weekend z rzędu, gdy nasi skoczkowie chcą zapomnieć o niedzieli. Sobotnie skoki w Lake Placid były dla biało-czerwonych udane, niedzielne zdecydowanie nie. Tym, co jednak zapamiętamy przede wszystkim z tego weekendu, jest zwycięski konkurs duetów. Ale po kolei…
Na początek w sobotę na skoczni w Lake Placid rozegrane zostały kwalifikacje, których nie udało się przeprowadzić w piątek. Wygrał je Andreas Wellinger, który już podczas czwartkowych treningów sygnalizował świetną formę. W pierwszej „10” sesji kwalifikacyjnej uplasowali się Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Tomasz Pilch, co było dość miłym zaskoczeniem.
Sam konkurs? Trochę nierówny i zaskakujący. Po pierwszej serii Kubacki zajmował 10. miejsce, tracąc do szóstego Halvora Egnera Graneruda 11.2 pkt. Prowadził Ryoyu Kobayashi, który pozamiatał system, skacząc 136 metrów – to rekord tego obiektu w USA. Zdawać by się mogło, że Japończyk jest niezagrożony, ale to tylko sport, w dodatku często loteryjny. Kobayashi nie poradził sobie w trudnych warunkach podczas drugiego skoku – skoczył raptem 114 metrów i zajął 2. miejsce. Bardzo wyraźnie wygrał… Wellinger, choć po pierwszej serii nie było go nawet w pierwszej trójce. Niemiec wygrał swoje pierwsze zawody od pięciu lat.
Jeden z najlepszych skoków drugiej serii oddał Kubacki, dzięki czemu przesunął się na 5. miejsce i przede wszystkim skończył konkurs o dwa oczka wyżej niż Granerud. To pierwszy taki wypadek od dłuższego czasu, więc był to niewątpliwy powiew optymizmu. Podium konkursu uzupełnił zaś Daniel Tschofenig.
Pozostali Polacy? Pozytywnie zaskoczył Aleksander Zniszczoł, który zajął 13. miejsce. Piotr Żyła nie czuł się wyraźnie najlepiej i po dwóch przeciętnych skokach zakończył zawody na 19. pozycji. Pozostali biało-czerwoni nie punktowali.
Kilka godzin po zakończeniu konkursu indywidualnego, skoczkowie znów pojawili się na obiekcie w Lake Placid – tym razem po to, by odbyć na nim pierwszy, historyczny konkurs duetów. To nowy projekt FIS, który ma uatrakcyjnić karuzelę Pucharu Świata. Debiut na pewno obiecujący – konkurs oglądało się fajnie, był płynny, szybki i emocjonujący. Polskim kibicom łatwiej o superlatywy dla tzw. Super Duetów, bo na kartach historii zapisał się polski „debel” – Dawid Kubacki i Piotr Żyła wygrali konkurs w naprawdę dobrym stylu, nie psując żadnego z sześciu skoków. Żyła skakał ciut krócej od Kubackiego, ale przede obaj nie zeszli poniżej pewnego poziomu. W pozostałych reprezentacjach zdarzały się słabsze próby, w efekcie czego wygrana Polski była dość pewna. Na podium stanęli jeszcze Austriacy i Japończycy, a dalej plasowali się Niemcy, Słoweńcy i Norwegowie.
Zaskakująco wyglądała nieoficjalna klasyfikacja indywidualna tego konkursu – w trzech próbach najlepszy był Kubacki, a dalej Kraft, Kobayashi, Granerud, Wellinger i… Domen Prevc. Siódmą notę trzech prób uzyskał Żyła. Zaskakujące, poza Prevcem, były przede wszystkim tak znakomite skoki Kubackiego, który miał ostatnio duże wahania formy i raczej nie zachwycał nas, tak jak na początku sezonu.
Sobota dała dużo optymizmu, bo Kubacki pokonał Graneruda najpierw w konkursie indywidualnym, a potem formę potwierdził w wygranych zawodach duetów. To rozbudziło nasze apetyty, zwłaszcza że Norwegowie zapowiedzieli już nieobecność Graneruda podczas najbliższego weekendu na skoczni w Rasnovie. Apetyty jeszcze bardziej wzrosły, gdy Kubacki wygrał kwalifikacje.
Niestety, sam konkurs należał do lidera Pucharu Świata, który w absolutnie fenomenalnym stylu zainkasował kolejne 100 punktów do klasyfikacji generalnej. Halvor Egner w pokonanym polu pozostawił Wellingera i Krafta, a na kolejnych miejscach uplasowali się Karl Geiger, Kobayashi i Timi Zajc.
Co z tak świetnie radzącym sobie wcześniej Kubackim? Spalił pierwszy skok, po którym musiał odrabiać straty. W drugiej próbie zobaczyliśmy już Kubackiego w wersji optymalnej – skok na 129.5 metra zapewnił mu spory awans i ostatecznie 7. miejsce. Ale nadzieje były dużo większe – nie ma się co czarować.
Znów w konkursie indywidualnym nie dał rady Żyła – 25. miejsce to dużo poniżej potencjału naszego mistrza świata z Oberstdorfu. Punktował jeszcze Aleksander Zniszczoł, który zajął 21. miejsce. Poza pierwszą „30” znaleźli się Jan Habdas (32), Paweł Wąsek (44) i Tomasz Pilch (50).
Klasyfikacja generalna PŚ wygląda tak, że nawet dwa zwycięstwa Kubackiego w Rumunii, pod ewentualną nieobecność Graneruda, nie odbiorą Norwegowi koszulki lidera PŚ. To Granerud będzie w Planicy, podczas MŚ, głównym faworytem do złotych medali. My jednak wierzymy, że Thomas Thurnbichler wypracuje ze swoimi podopiecznymi najwyższą i – co najważniejsze – powtarzalną formę. Kubacki wciąż potrafi szybować daleko, ale za często zdarzają mu się słabsze skoki.