Za nami intensywny weekend skoków w Sapporo. Wniosków jest kilka, ale najważniejszy jest taki, że przebudził się zahibernowany na początku sezonu Ryoyu Kobayashi. Japończyk na swojej ziemi wygrał dwa z trzech konkursów indywidualnych, a w jednym stał na podium.
W dotychczasowych konkursach Pucharu Świata obrońca Kryształowej Kuli spisywał się po prostu marnie – tylko raz załapał się do pierwszej dziesiątki – było to w inauguracyjnym konkursie w Wiśle, gdy zajął 7. miejsce. Potem poniewierał się przeważnie w drugiej dziesiątce, ale trzykrotnie w ogóle nie wszedł do drugiej serii! Marzenia o kolejnym sukcesie w Pucharze Świata prysły, ale przecież ten sezon to nie tylko rywalizacja o Kryształową Kulę. Za miesiąc Mistrzostwa Świata w Planicy. Po Sapporo do grona faworytów dołącza Kobayashi.
Japończyk zaskoczył tym mocniej, że forma w treningach i kwalifikacjach do piątkowego konkursu nie zapowiadała sukcesu. Było nieźle, ale na pewno nie rewelacyjnie. Tymczasem konkursy na Okurayamie to już inna historia. Ryoyu zdystansował towarzystwo. W piątek po pierwszej serii zajmował 2. miejsce, za plecami Dawida Kubackiego. W drugiej serii panowie zamienili się jednak miejscami, a na 3. lokacie pozostał zwycięzca kwalifikacji i wicelider Pucharu Świata, Halvor Egner Granerud.
Z perspektywy polskiego kibica był to udany konkurs, bo Kubacki powiększył o 20 punktów przewagę nad drugim Granerudem. Niestety, Norweg w kolejnych dniach mocno zrewanżował się polskiemu liderowi klasyfikacji.
W sobotę to Kubacki wygrał kwalifikacje, ale po pierwszej serii niezwykle loteryjnego konkursu zajmował 5. miejsce. Prowadził Stefan Kraft, wyprzedzając Graneruda i sensacyjny duet na 3. miejscu – Peter Prevc i Aleksander Zniszczoł (sic) mieli identyczną notę. Zniszczoł oddał zresztą najdłuższy skok pierwszej serii, lądując na 141. metrze! Warunki były trudne i bardzo zmienne. Nie poradził sobie między innymi trzeci w klasyfikacji generalnej Anze Lanisek, który zajął przedostatnie miejsce! Bohaterem drugiej serii był Kobayashi, który przesunął się z 11. miejsca na najniższy stopień podium. Kraft i Granerud utrzymali swoje czołowe miejsca, a tuż za podium zawody ukończył Kubacki. Tym samym skończył swoją fenomenalną serię 10 z rzędu konkursów w pierwszej trójce. W pierwszej dziesiątce zmieścili się Kamil Stoch (8.) i Piotr Żyła (9.), a Zniszczoł spadł na zaledwie 25. miejsce. W drugiej serii skoczył ledwie 109 metrów!
Najgorszy z polskiej perspektywy był niedzielny konkurs. Znów mocno loteryjny, przerywany przez zbyt mocne podmuchy wiatru. Tym razem Kobayashi wygrał już kwalifikacje, pokazując, że na Okurayamie czuje się jak ryba w wodzie. Japończyk po pierwszej serii zajmował drugie miejsce, ustępując Granerudowi. Najlepszy z Polaków, Kubacki, był raptem szósty. Skończyło się jeszcze słabiej, bowiem lider Pucharu Świata zajął 11. miejsce. Kobayashi lotem na 143 metry zdystansował Graneruda. Na podium załapał się jeszcze Markus Eisenbichler, który wreszcie miał powody do radości, bo w tym sezonie to rzadkość.
Pozostali Polacy? Żyła skończył na 8. miejscu, Zniszczoł na 17., Stoch na 23., a Paweł Wąsek na 26. Powodów do optymizmu nie było. Thomas Thurnbichler zachowuje jednak spokój, podobnie jak Kubacki zachowuje koszulkę lidera klasyfikacji generalnej. Przewaga stopniała, ale mamy nadzieję, że niedzielny konkurs, przeprowadzony w naprawdę loteryjnych warunkach, to tylko wypadek przy pracy. Dawid w piątek i sobotę w Sapporo prezentował się dobrze, a momentami świetnie.
Osobną kwestią pozostaje to, czy Kobayashi przebudził się na dobre, czy to tylko błysk na własnym terenie. Teraz weekend lotów w Kulm, który zapewne przyniesie odpowiedź na to pytanie. Wyśmietniej formy Graneruda można być raczej pewnym.