Ryoyu Kobayashi po konkursie w Innsbrucku objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni. Japończyk ma ogromną szansę na trzeciego w karierze Złotego Orła, bowiem w piątek w Bischofshofen pokazał najwyższą formę.
Kobayashi nie wygrał wprawdzie żadnego z trzech dotychczasowych konkursów, ale w każdym z nich zajmował 2. miejsce. Jego punktowa nota jest najlepsza, aczkolwiek przewaga nad Andreasem Wellingerem jest niewielka. Kobayashi ma 4.8 pkt więcej od Niemca, który wygrał w Oberstdorfie i prowadził też w klasyfikacji turnieju po Ga-Pa. Piątkowe kwalifikacje i treningi wskazują jednak na to, że dwukrotny zwycięzca TCS ma wszystkie karty w ręku.
Kobayashi pojawił się na belce startowej dwukrotnie – w pierwszym treningu i w serii kwalifikacyjnej. Obie te próby były znakomite i plasowały Japończyka na 1. miejscu. Odpuścił drugi trening, gdzie najlepszy wynik zanotował Clemens Aigner. Główny konkurent Kobayashiego, czyli Wellinger, był znacznie mniej przekonujący – w treningach zajmował 7. i 5. pozycję, a w kwalifikacjach 9.
Czy ktokolwiek poza tym duetem może pokusić się o wygranie turnieju? Teoretycznie tak, ale praktycznie Kobayashi i Wellinger musieliby zawalić przynajmniej po jednym skoku w sobotnim konkursie, bo trzeci Jan Hoerl (zwycięzca z Innsbrucka) ma ponad 23 pkt straty, a czwarty Stefan Kraft ponad 33. O kolejnych miejscach nawet nie ma co wspominać – Michael Hayboeck, Anze Lanisek czy Lovro Kos mają małe szanse na turniejowe podium, nie wspominając o triumfie.
Kobayashi w tym sezonie nie wygrał jeszcze ani jednego konkursu Pucharu Świata, a mimo to w sobotni wieczór w Bischofshofen może być póki co największym wygranym kampanii 23/24. Z drugiej strony – wystarczy jeden słabszy moment i to Niemcy – po ponad dwóch dekadach – znów będą cieszyć się z triumfu w Vierschanzentournee.
Niestety, Polacy nie odgrywają w tym turnieju żadnej istotnej roli. 11. miejsca Kamila Stocha w Innsbrucku to jego najlepszy wynik w tym sezonie i wyrównany najlepszy wynik polskiego skoczka w bieżącym sezonie. Po pierwszej serii zapowiadało się na znacznie lepsze nastroje, bo Piotr Żyła zajmował 4. pozycję, ale w drugiej próbie nawalił. W klasyfikacji generalnej Stoch jest 15., Żyła trzy oczka niżej. Aleksander Zniszczoł zajmuje 26. pozycję, a Dawid Kubacki dopiero 34. Nic dziwnego, skoro Dawid punktował tylko w dwóch konkursach, bo w Innsbrucku przepadł w kwalifikacjach. Takich to czasów dożyliśmy.
Skoro poprzeczka wisi skrajnie nisko, to nic dziwnego, że po piątkowych kwalifikacjach jesteśmy względnie zadowoleni. Stoch zajął 10. miejsce i będzie skakał w parze z Junshiro Kobayashim. Wszystko wskazuje na to, że nasz arcymistrz zapunktuje w ośmiu seriach turnieju i pewnie nie pogorszy swojej lokaty. Cieszmy się z małych rzeczy… 20. miejsce w kwalifikacjach zajął Piotr Żyła, który zmierzy się z Austriakiem Marco Woergoetterem. Aleksander Zniszczoł, po naprawdę dobrych skokach treningowych, w kwalifikacjach spisał się słabiej i zajął 28. miejsce – jego rywalem będzie Kristoffer Sundal. Dwa oczka niżej klasyfikowany był Maciej Kot, któremu przyjdzie zmierzyć się z Danielem Tschofenigiem. 33. miejsce w kwalifikacjach zajął Dawid Kubacki – on w parze KO skakać będzie ze Stephanem Leyhe. W najgorszej sytuacji jest Paweł Wąsek, który po zajęciu 36. miejsca będzie musiał rywalizować z Manuelem Fettnerem. Austriak wprawdzie w Innsbrucku zawalił i zajął 46. miejsce, ale dla przeciwwagi w Ga-Pa był tuż za podium.
Generalnie jednak nawet jeśli pojawił się mały progres, szczególnie u Stocha, to wyniki wciąż są bardzo dalekie od oczekiwań kibiców i samych skoczków. Czy w tym sezonie nastąpi jakikolwiek przełom? Zbliża się PolSKI Turniej, który niestety prawdopodobnie wobec kryzysu formy naszych mistrzów nie będzie wielkim świętem skoków nad Wisłą. A póki co pozostaje emocjonować się finiszem Turnieju Czterech Skoczni. Jutrzejszy konkurs rozpocznie się o 16:30.