Skip to main content

Jeszcze dobrze nie mrugnęliśmy oczami po tym jak Dawid Kubacki stracił koszulkę lidera Pucharu Świata, a po kolejnym weekendzie strata Polaka do liderującego Halvora Egnera Graneruda wynosi już 238 punktów. Wygląda na to, że na Norwega nie będzie siły.

W Willingen wydarzyło się w weekend sporo ciekawego. W piątek Polacy mieli wolne jeśli chodzi o konkurs, bo nasza federacja nie zgłosiła drużyny do konkursu mikstów. Biało-czerwoni poskakali więc w treningu, a potem czekali na zaplanowane na później kwalifikacje. Te finalnie zostały odwołane, a piątek zapamiętamy z kuriozalnego wręcz lotu Timiego Zajca na 161.5 metra! Słoweńcowi niesamowicie podwiało i przeskoczył skocznie – niestety upadł i wyglądało na to, że doznał kontuzji kolana. Na szczęście skończyło się na strachu, ale po raz kolejny okazało się, że na skoczni w Willingen można pofrunąć niewiarygodnie daleko. Zajc i tak w końcowej fazie skracał ten szalony lot jak mógł. Wyglądało to tak.

Koniec końców miksty wygrała Norwegia, przed Austrią i Niemcami, a organizatorzy z powodu mocnych podmuchów z dołu skoczni odwołali kwalifikacje, przenosząc je na sobotę.

Sobota na Muehlenkopfschanze była dość obiecująca dla kibiców Polski. Wprawdzie jak zwykle ostatnio wygrał Granerud, to jednak Dawid Kubacki zajął 3. miejsce, a Piotr Żyła 4. Wyglądało na to, że forma po Sapporo i przede wszystkim Kulm wraca do normy, zwłaszcza że i kwalifikacyjny skok Dawida był świetny. To w ogóle był dobry dzień dla czołówki Pucharu Świata, bo drugie miejsce w konkursie zajął Anze Lanisek. Granerud wygrał ze Słoweńcem różnicą niecałych 3 punktów. Kubacki stracił już więcej, a Żyła dużo więcej. To szczególnie efekt pierwszej serii.

Pozostali Polacy? Przeciętnie. Paweł Wąsek 22., Kamil Stoch 25., Aleksander Zniszczoł 27., a Jakub Wolny nie przebrnął kwalifikacji.

Niestety, w niedzielę było znacznie gorzej z perspektywy polskiego kibica. Już w serii kwalifikacyjnej odpadł Stoch, któremu wyraźnie forma uleciała gdzieś w siną dal. Pozostali biało-czerwoni awansowali do konkursu, a kwalifikacje wygrał oczywiście – Sami-Wiecie-Kto. Był to dobry zwiastun konkursu, bo w nim również Norweg nie miał sobie równych. Lider Pucharu Świata wygrał z oszałamiającą przewagą ponad 20 punktów nad drugim Ryoyu Kobayashim. Już po pierwszym skoku było w zasadzie wszystko jasne. Gdy Stefan Kraft, Anze Lanisek i Dawid Kubacki skoczyli słabo, można było sądzić, że to wiatr kręci figle. Granerud nic sobie z tego nie robił i poleciał pod 150 metr, elegancko wylądował, wypiął narty i zobaczył, że przed drugą serią ma ponad 11 punktów przewagi nad drugim wówczas Danielem Andre Tande. W drugiej serii rodak Graneruda spadł na 3. pozycję, dając się wyprzedzić Kobayashiemu.

Występ Polaków był generalnie słaby. Piotr Żyła w drugiej serii mocno się poprawił i wskoczył do czołowej dziesiątki, kończąc na 7. pozycję. Pozostali? Kubacki 17., Zniszczoł 25, Wąsek 39., a Wolny 48. Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie lokaty biało-czerwonych, szczególnie po dość udanej sobocie.

W efekcie trudno już uwierzyć, że Kubacki będzie w stanie konkurować z nieprawdopodobnym Granerudem, który wygrał cztery ostatnie konkursy, a z podium nie schodzi od Turnieju Czterech Skoczni! Teraz weekend skoków w Lake Placid. Już wiemy, że do Stanów nie poleci Kamil Stoch. Polscy arcymistrz poszuka formy w Polsce, bo jak sam mówi – skakanie na średnim poziomie go nie interesuje. Coraz większymi krokami zbliżają się Mistrzostwa Świata w Planicy, więc wypada mieć nadzieję, że Kubacki będzie w stanie skakać chociażby tak jak w sobotę, a Stoch po prostu wróci do formy.

Related Articles