Skip to main content

Mimo, że obydwa weekendowe konkursy w Ruce odbywały się wcześnie rano, to kibice nie mieli prawa narzekać. Były emocje, było naprawdę mnóstwo dalekich lotów, a na dodatek – co akurat w Finlandii jest rzadkością – nie przeszkadzały warunki pogodowe. Konkursy przeprowadzone zostały w sprawiedliwych warunkach. Polacy odegrali istotne role.

Po kolei. W piątek wstępnie odbyć się miał trening, a po nim kwalifikacje, ale potem zmieniono plan dnia – rozegrano trzy serie treningowe, kwalifikacje przekładając na sobotni poranek. Rzeczone kwalifikacje wygrał Anze Lanisek. Słoweniec już w piątek pokazywał wielką formę. Potwierdzał ją później w zasadzie w każdej próbie. Prowadził po pierwszej serii, mając ponad 5 punktów przewagi nad drugim Stefanem Kraftem i trzecim Halvorem Egnerem Granerudem. Druga seria nie wywróciła klasyfikacji do góry nogami. Lanisek skoczył ciut słabiej, ale utrzymał 1. miejsce – wygrał o 1.3 pkt nad Kraftem. Podium uzupełnił Piotr Żyła, który poprawił się względem pierwszej serii. Tuż za podium uplasował się lider Pucharu Świata, Dawid Kubacki. Triumfator obydwu konkursów w Wiśle był drugi w kwalifikacjach, ale trochę za krótko skoczył w pierwszej serii, by myśleć o końcowym sukcesie. Za nieregulaminowy strój zdyskwalifikowany został Granerud. Gdyby nie to – zająłby 5. miejsce. Trochę cennych punktów przepadło.

Ale co ma powiedzieć Ryoyu Kobayashi? Zwycięzca Pucharu Świata 21/22 nie zakwalifikował się nawet do drugiej serii. Ba, przegrał nawet ze swoim bratem, Junshiro. Forma Japończyka zdecydowanie daleka od optymalnej.

Po naprawdę emocjonującym i stojącym na wysokim poziomie sobotnim konkursie, apetyty kibiców w związku z niedzielnym skakaniem były rozbudzone. Już kwalifikacje pokazały, że będzie się działo. Granerud, podrażniony sobotnią dyskwalifikacją, przeskoczył skocznię i ustanowił nowy rekord obiektu Rukatunturi – 150.5 metra. Nawiasem mówiąc poprzedni rekord w sobotę ustanowił Lanisek, lądując 1.5 metra bliżej.

Pierwsza seria była kolejnym popisem dalekich lotów, a ten najdalszy był udziałem Dawida Kubackiego. Mistrz świata z Seefeld poszybował na 145.5 metra. Prowadził przed Laniskiem, a także sensacyjnym Naokim Nakamurą. Japończyk dzień wcześniej nie zdobył nawet punktu! Na kolejnych miejscach plasowali się Kraft, Granerud, Manuel Fettner i Żyła.

Druga seria? Znów poprawił się Żyła, zawiódł Fettner. Granerud odpalił petardę na 145 metrów, ale Kraft skoczył jeszcze dalej – 147. Obaj wylądowali na 1. miejscu z identyczną notą. Do końca pozostawało jeszcze trzech skoczków. Nakamura nie zawalił, ale norwesko-austriackiego duetu nie pokonał. Podobnie Lanisek, który dodatkowo przegrał z Japończykiem o 0.3 pkt! Pozostał tylko lider Pucharu Świata. Serca kibiców nad Wisłą zaczęły mocniej bić. Kubacki jak zwykle wyszedł bardzo wysoko, ale tym razem w drugiej fazie lotu zabrakło prędkości. Szybko spadł i z odległością raptem 130 metrów trudno było marzyć o podium, nie mówiąc już o zwycięstwie. Summa summarum Kubacki skończył na 6. miejscu, znów oczko za Żyłą. Do zwycięskiego tandemu stracił ponad 25 punktów, a to oczywiście efekt skromnej odległości w drugiej serii. Dzięki temu Nakamura zaliczył pierwsze w karierze podium.

Jednak mimo dwóch konkursów poza podium, Dawid utrzymał żółtą koszulkę lidera (290 pkt). Będzie jej bronił za dwa tygodnie w Titisee-Neustadt. Naciskający Kraft ma tylko 5 pkt mniej. Ponad 200 pkt mają też Lanisek i Granerud. Na 5. pozycji w klasyfikacji jest równy i regularny Żyła.

Martwi forma pozostałych biało-czerwonych. Kamil Stoch wchodzi do drugich serii, ale nikogo, z nim samym na czele, nie satysfakcjonują 17. i 14. miejsce. W sobotę 25. pozycję zajął Paweł Wąsek, dzień później był 28. Więcej punktów Pucharu Świata w Ruce biało-czerwoni nie uzbierali. Tragedii nie ma, zachwytu też.

W stosunku do Wisły poprawili się Niemcy. Wprawdzie podium nie dla nich, ale w sobotę 6. był Karl Geiger, a w niedzielę w pierwszej dziesiątce zmieścili się Andreas Wellinger (7.), Pius Paschke (8.) i Markus Eisenbichler (10.). Na swoim terenie za dwa tygodnie podopieczni Stefana Horngachera zapewne zaatakują już miejsca w TOP 3.

Ciekawe za to jak potoczy się sezon dla obrońcy Kryształowej Kuli. W sobotę bez punktów, w niedzielę miejsce w trzeciej dziesiątce. Kobayashi w niczym nie przypomina sama siebie sprzed kilkunastu miesięcy.

Related Articles