Skip to main content

Zdecydowanie najpopularniejszym cyklem w sezonie zimowym skoków narciarskich jest Turniej Czterech Skoczni. Od lat nikomu nie udaje się stworzyć imprezy o choćby zbliżonym prestiżu. Czy wyzwanie austriacko-niemieckiej rywalizacji o Złotego Orła rzuci Polska? Wiele wskazuje na to, że w przyszłorocznym kalendarzu Pucharu Świata znajdzie się miejsce na polski cykl. Jest jednak kilka „ale”…

Pierwsze i podstawowe brzmi – nie ma jeszcze decyzji. Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN, mówił w mediach, że prawie pewien, że Polska otrzyma prawo organizacji tzw. Polish Tour w sezonie 2023/24. Nie zmienia to faktu, że oczekiwanie na potwierdzenie tych wieści wciąż tylko się przedłuża. Skąd ten stan zawieszenia? Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata, uzależnia decyzję od tego, czy w 2024 zorganizowane zostaną tak zwane FIS Games. Impreza ta miałaby być alternatywą w sezonie, gdy nie są organizowane Zimowe Igrzyska Olimpijskie, mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym czy narciarstwie alpejskim. A taki będzie właśnie przyszły sezon. Wszystko wskazuje jednak na to, że idea ta nie wypali, a przynajmniej nie w przyszłym roku. A to otwierałoby na oścież furtkę do organizacji Polish Tour, co potwierdzał w swoich wypowiedziach przychylny pomysłowi Pertile.

Jak w ogóle wyglądać miałby ten turniej? Rywalizacje odbywałaby się przez ponad tydzień w trzech lokalizacjach. Wedle wstępnego kalendarza Polish Tour potrwałby od 12 do 21 stycznia. Początek na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle-Malince (12-14 stycznia). Następnie w dniach 16 i 17 stycznia zawodnicy mieliby pojawić na kompleksie Skalite w Szczyrku, by na koniec od 19 do 21 stycznia rywalizować na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Całość to pięć konkursów – dwa w Wiśle i Zakopanem oraz jeden w Szczyrku.

I o ile Wisła i Zakopane nie budzą żadnych wątpliwości i sprzeciwów, o tyle Szczyrk jest nieco problematyczny. W przeciwieństwie do dwóch pozostałych miejsc, tam Puchar Świata jeszcze nie gościł. Rozgrywano tam mniej prestiżowe imprezy, takie jak FIS Cup, LOTOS Cup, Letni Puchar Kontynentalny Kobiet, Olimpijski festiwal młodzieży Europy czy też Mistrzostwa Świata weteranów. Miał być też Puchar Świata kobiet w 2012 roku, ale został odwołany. Największa skocznia kompleksu Skalite ma punkt K położony na 95 metrze, a HS 9 metrów dalej. Oznacza to, że mówimy tu o tak zwanej skoczni normalnej. W kalendarzu Pucharu Świata konkursy na takich obiektach są rzadkością, ale zdarzają się – przykładem jest rumuński Rasnov.

Czy jednak Szczyrk podołałby organizacyjnie przedsięwzięciu?  – Nie ma absolutnie żadnych przeszkód, by takie zawody na naszej skoczni rozegrać. Jeśli będzie potrzebna jakaś niewielka modernizacja, to jesteśmy gotowi, by ją przeprowadzić już wiosną, gdy tylko zapadnie ostateczna decyzja. Poza tym dostosowanie skoczni do Pucharu Świata nie stanowi dla nas problemu. Trybuny stałe mieszczą około 1500-1600 widzów, ale możemy dostawić trybunę mobilną i zabezpieczyć na terenie obiektu strefę, z której skocznię dobrze widać. Pracowałem już przy organizacji Pucharu Świata na innych skoczniach, jestem też byłym sędzią narciarskim, tak więc zadanie nas nie przerośnie. Termin styczniowy jest wygodny, bo łatwiej jest zabezpieczyć śnieg, niż na przykład w grudniu – powiedział na łamach portalu SkiJumping.pl Tomasz Laszczak, dyrektor Centralnego Ośrodka Sportowego w Szczyrku.

Obaw w stosunku do tej lokalizacji nie kryje wspomniany już Jan Winkiel. – Tam będzie jeden konkurs. To mało, więc trzeba przemyśleć m.in. czy budować wielką tymczasową trybunę, czy nie. Albo gdzie w ogóle pomieścić szatnie, bo wszystko wskazuje, że znajdą się na rusztowaniu ponad rzeką, obok wyciągów. Biuro prasowe zrobimy pewnie w budynku COS. Tylko że to trzeba zlecić, zamówić, rozpisać na papierze. Mamy nadzieję na ten turniej – ocenia sekretarz generalny PZN w rozmowie ze sport.tvp.pl.

Jest jeszcze jedno „ale”. Jeśli nawet Polska dostanie zielone światło na Polish Tour, to prawdopodobnie będzie to jednorazowa, a nie coroczna impreza. Wątpliwości rozwiera sam Pertile. – Wiemy, że sezon 2023/24 będzie pusty, jeżeli chodzi o imprezę docelową. To jedyna taka zima w czteroleciu. To idealny moment, aby poszperać w kalendarzu sezonu PŚ i wprowadzić nowe idee. Polish Tour jest jedną z nich. Ale spodziewamy się, że impreza znajdzie swoje miejsce wyłącznie tej jednej zimy – mówi.

Jeśli więc ktoś roztaczał już wizję turnieju, który stanie się polską odpowiedzią na Turniej Czterech Skoczni, to zapał został ostudzony. Choć z drugiej strony można zakładać, że jeśli dziewicza edycja okaże się sportowym i organizacyjnym sukcesem, to włodarzom Pucharu Świata da to do myślenia. Koniec końców dwa weekendy w sezonie Polska i tak ma niemal pewne, więc rzecz rozchodzi się o dorzucenie czegoś w środku i połączenie to w jeden cykl, w którym poza punktami Pucharu Świata, zawodnicy zbieraliby punkty do klasyfikacji generalnej tego mini-touru. Tak jak w Turnieju Czterech Skoczni czy Raw Air.

No właśnie – Raw Air. Norweska impreza to przykład, że niełatwo rozhulać nową inicjatywę w zimowym kalendarzu PŚ. Zapowiedzi były huczne i mocarstwowe. Większe nagrody niż w austriacko-niemieckiej imprezie zwiastowały coś naprawdę dużego. Tymczasem od pierwszej edycji minęło już prawie 6 lat i można mówić o rozczarowaniu. Po części problemem okazała się pandemia. W 2020 udało się rozegrać raptem kilka etapów i turniej przerwano. Rok później Raw Air odwołano całkowicie. W zeszłym sezonie na przeszkodzie rozegrania imprezy w pełnym wymiarze stanęła przebudowa skoczni w Trondheim oraz MŚ w lotach w Vikersund. Tym samym znów rywalizacja została skrócona. Skakano jedynie w Lillehammer i Oslo. W bieżącym sezonie Raw Air również nie będzie składało się z zawodów na czterech norweskich obiektach – wciąż nie uporano się z remontem skoczni w Trondheim.

W ten sposób nie da się zbudować prestiżu imprezy. Turniej Czterech Skoczni ma za sobą ponad 70 edycji i nawet średnio zorientowany kibic z łatwością wymieni nazwy wszystkich miejscowości – Oberstdorf, Garmisch-Partenkirchen, Innsbruck, Bischofshofen. Te same lokalizacje, zawsze w tej samej kolejności i w tych samych dniach, w dodatku na przełomie dwóch kalendarzowych lat. To tradycja, której nie da się kupić. I dlatego przed Norwegami długa droga, by móc równać się z Niemcami i Austriakami.

O Polakach nie wspominając, bo póki co Polish Tour jest tylko planem, któremu na dodatek Pertile nadał status jednorocznego wybryku, a nie czegoś, z czym wiąże dalekosiężne plany. Czas pokaże, co z tego wyjdzie. Pomysł nie jest jednak w żadnym wypadku nowy.

W 2011 roku w ramach Letniego Grand Prix odbył się Lotos Poland Tour. Zawodnicy skakali właśnie w Wiśle, Szczyrku oraz Zakopanem. Odbyły się trzy konkursy indywidualne i jeden drużynowy. Turniej wygrał Thomas Morgenstern, przed Gregorem Schlierenzauerem i Kamilem Stochem. W powszechnej opinii kibiców i ekspertów impreza okazała się sukcesem. Nic więc dziwnego, że działacze PZN od ponad dekady dywagują na temat zimowej odsłony takiej rywalizacji. Adam Małysz wspomina, że rozmowy trwały już za czasów dyrektury Waltera Hofera. Niemiec sugerował, by Polacy dogadali się z Czechami i obok Wisły oraz Zakopanego, dorzucić lokalizację za naszą południową granicą, na przykład w Libercu. Na Szczyrk patrzono chłodno, przede wszystkim ze względu na rozmiar skoczni. Polacy postawili na swoim.

W związku z tym, że ciągle nie ma ostatecznej decyzji, PZN nie chce ujawniać, jak dokładnie będzie wyglądała formuła polskiego turnieju i czy dla zwycięzcy będzie przewidziana dodatkowa nagroda finansowa. Byłoby to niewątpliwie wabikiem, który mógłby pomóc w zbudowaniu marki.

Los wielu podobnych cykli, takich jak Willingen Six, Titisee-Neustadt Five czy dawniejszych jak Turniej Szwajcarski, pokazuje, że niełatwo o stworzenie interesującej alternatywy, która znajdzie stałe miejsce w kalendarzu zimowych zmagań skoczków. W tym roku poza wciąż zmagającym się z problemami Raw Air, będziemy mieli też Planica 7, ale to tak naprawdę tylko skromny dodatek do trzydniowej rywalizacji w finałowy weekend Pucharu Świata. Klasyfikacja, o której wygranie zabiega się tak mocno, jak niegdyś o piłkarski Puchar Ekstraklasy.

Co czeka Polish Tour? Odpowiedzi na to pytanie nie poznamy na pewno na pewno szybko, ale znacznie szybciej mogą nadejść dobre wieści z centrali FIS, oznaczające, że przynajmniej jedną edycję tej imprezy obejrzymy już za niecały rok. Oby.

Related Articles