Polki w niektórych momentach wspięły się na wyżyny swoich możliwości, szczególnie w trzecim secie i do połowy pierwszego. Stało się jednak to, co było raczej nieuniknione i żegnamy się z mistrzostwami Europy w ćwierćfinale, przegrywając 0:3 z faworyzowaną Turcją. Szczególnie trzeci set napawał wielkim optymizmem.
Początek pierwszego seta w wykonaniu naszych reprezentantek był więcej niż imponujący. Funkcjonowało przyjęcie, pierwsza akcja, świetnie w mecz weszła Magda Stysiak, pomagała jej także młodziutka Czyrniańska. Najlepszy nasz moment to trzy punkty z rzędu od stanu 11:11. Zatrzymana blokiem została jedna z największych gwiazd damskiej siatkówki – Ebrar Karakurt, a w kolejnej akcji po kontrze zaatakowała Stysiak i zrobiło się 14:11. Wtedy jednak skończyło się wszystko, co dobre. Na osiem kolejnych akcji aż siedem punktów zdobyły Turczynki, w naszym zespole w ogóle nie funkcjonowało przyjęcie, pojawiły się też błędy w komunikacji. Polki jeszcze starały się jakoś złapać kontakt po udanym bloku, ale to był ostatni punkt, za chwilę z 21:18 zrobiło się 25:18 dla Turcji.
Drugi set to już pokaz siły Turcji i pokaz bezradności po naszej stronie, i to od samego początku. Chwilę po rozpoczęciu już było 4:0. Szczególnie kiepsko funkcjonowało przyjęcie, Polki nie były w stanie po tak kiepskim odbiorze serwisu wyprowadzić jakichkolwiek ataków środkiem. W ataku jedyną, na którą można było cały czas liczyć była Magda Stysiak, ale to przecież za mało na gwiazdy kobiecej siatkówki. Szkoda tego, że zagrywka także była lekka i niegroźna. Dzięki temu rywalki mogły sobie pozwolić na kilka gwoździ ze środka ze strony Zehry Gunes. Rywalki za to co rusz trafiały nasze przyjmujące kolejnymi serwisami i tylko powiększały przewagę. Polki w ogóle nie ryzykowały w tym elemencie i przegrały tego seta do 14, trochę pod koniec poprawiając kiepski wynik punktowy, kiedy udało się im grać punkt za punkt. 73% skuteczności Turcji w ataku było po prostu zabijające.
Trzeci set zaczął się podobnie, jak drugi. Turczynki grały na pełnym luzie, a Jacek Nawrocki musiał chwilę po starcie wziąć czas, bo było 3:0, ale po chwili udało się złapać kontakt m.in. po bloku Alagierskiej i udanej kontrze Stysiak. No i przede wszystkim poprawiło się po polskiej stronie przyjęcie. Set był dużo bardziej wyrównany, po bloku Efimienko na Baladin było 13:13, a nawet była piłka Stysiak na 14:13, choć nieskuteczna. Zdarzały się błędy, które właśnie zaważyły na porażce, jak np. dwa fatalne przyjęcia z rzędu po zagrywce Baladin, jakich nie można popełniać z tak klasową reprezentacją. Polki przegrały seta do 23, popisały się jeszcze kilkoma fajnymi akcjami, jak np. blok Grajber. Ogólnie grały odważnej i nie była to taka deklasacja, jak set wcześniej. Godnie pożegnały się z mistrzostwami Europy.
Był to ostatni mecz Jacka Nawrockiego, który ma podobno poprowadzić Chemika Police. Nie jest tajemnicą, że relacje trenera z zawodniczkami nie są najlepsze. Nasza najlepsza siatkarka nie chciała w ogóle grać w kadrze, choć przecież nie powie oficjalnie dlaczego. Trener komentował nieobecność Asi Wołosz po prostu szeroko pojętym posezonowym zmęczeniem. Wyraźnie z wielu stron słychać, że tu po prostu pewna formuła się wyczerpała.