Skip to main content

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po raz drugi z rzędu zagra w finale Ligi Mistrzów. Podopieczni Gheorghe Cretu pewnie wygrali dwa sety, bo tyle właśnie potrzebowali. Później grali już rezerwowym składem, a i tak zwyciężyli 3:2. Drugi półfinał był znowu bardziej wyrównany. Trentino dopiero po wygraniu „złotego seta” mogło cieszyć się z awansu do finału.

Przed rozpoczęciem sezonu ZAKSA przeszła spore zmiany. Mało kto obstawiał, że ponownie zagra w finale Champions League. Zespół obrońców tytułu opuściło trzech kluczowych siatkarzy: Jakub Kochanowski, Benjamin Toniutti oraz Paweł Zatorski. Szczególnie bolesne było pożegnanie z francuskim rozgrywającym, bo przez to trzeba było przeorganizować całą grę. A tu niespodziewanie Marcin Janusz, Norbert Huber i Erik Shoji pokazali, że mogą ich godnie zastąpić. Przed spotkaniem czekała na kibiców miła niespodzianka. Przy pełnej hali spiker poinformował, że trzej podstawowi zawodnicy: Aleksander Śliwka, Marcin Janusz i Łukasz Kaczmarek przedłużyli kontrakty na kolejne dwa sezony. Bardzo ważna informacja, pokazująca, że ZAKSA dalej będzie chciała walczyć o najwyższe cele. W pierwszym półfinałowym starciu na wyjeździe zlała Jastrzębski 0:3. Przed własną publicznością musiała zdobyć jedynie dwa sety, żeby zapewnić sobie awans do finału. Jastrzębianie potrzebowali wygranej 3:0 lub 3:1, a wtedy o awansie zadecydowałby „złoty set”. Między dwoma półfinałowymi meczami, ZAKSA spotkała się z Jastrzębskim w 26. kolejce PlusLigi. Wtedy także wygrała łatwiutko 3:0. Wygrana Jastrzębskiego Węgla za trzy punkty jawiła się jako coś abstrakcyjnego.

Od początku meczu było jasne, że ZAKSA będzie chciała jak najszybciej urwać Jastrzębskiemu dwa sety. W pierwszej partii już na początku odskoczyła na 3:1 dzięki dobrej zagrywce Kamila Semeniuka. Poza chwilowymi zrywami spowodowanymi dobrymi serwami, Jastrzębski nie był w stanie rywalizować z ZAKSĄ. Końcówka w całości należała do miejscowych. ZAKSA zwyciężyła aż 25:15, a duża w tym zasługa aż ośmiu asów serwisowych. Drugi set w wykonaniu Jastrzębskiego wyglądał nieco lepiej, nawet prowadził jednym punktem na początku. Nie można im odmówić woli walki, ale to ZAKSA była wyraźnie lepiej dysponowana. W decydującym momencie prowadziła 21:17, więc awans do finału był już na wyciągnięcie ręki. Akcja na prawym skrzydle w wykonaniu Aleksandra Śliwki dała piłkę setową, a po zepsutej zagrywce rywali było 2:0. Mecz się właściwie skończył. W tym momencie było 8:0 w setach na przestrzeni trzech meczów w krótkim czasie. Deklasacja.

Na dalszą część meczu Gheorghe Cretu wystawił rezerwy, również Andrea Gardini dokonał kilku zmian. Set był mocno wyrównany, dopiero w końcówce Jastrzębski wypracował wyraźną przewagę (23:19), jednak nawet czteropunktowe prowadzenie nie zapewniło spokojnej końcówki. Kiwka Żalińskiego dała remis 24:24, ale blok na tym graczu przedłużył losy spotkania (24:26). Początek czwartej odsłony także był wyrównany, chociaż nieznacznie lepiej radzili sobie jastrzębianie. Dobrze radzili sobie w polu serwisowym i skutecznie rozgrywali kontry (17:21). W tym secie nie popełnili takiego samego błędu, jak w poprzednim. Utrzymali koncentrację do końca (21:25) i doprowadzili do tie-breaka. Ostatni set od początku do końca należał do ZAKSY. Utrzymywała przewagę na poziomie trzech bądź czterech punktów. Zwycięstwo przypieczętował atakiem Wojciech Żaliński (15:11). – Inaczej się przeżywa takie mecze, jak jest się blisko, a zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. ZAKSA była jednak zespołem o dwie klasy lepszym. Nie mieliśmy żadnego podjazdu, chwili zaczepienia w dwumeczu. Wygrał zespół zdecydowanie lepszy, który przerastał nas w każdym aspekcie – ocenił po meczu libero Jastrzębskiego Węgla, Jakub Popiwczak.

Włoski półfinał zapowiadał się niezwykle ciekawie i po raz kolejny nie zawiódł. W pierwszym meczu Trentino wygrało tylko 3:2, więc miało minimalną zaliczkę. Walka trwała od początku do końca. Mimo wygranych dwóch setów przez Itas, Perugia dała radę doprowadzić do tie-breaka i go wygrać. W związku z tym kwestię awansu do finału Ligi Mistrzów musiał rozstrzygnąć „złoty set”. W szóstej partii siatkówka nadal stała na wysokim poziomie. Żadna z drużyn nie wstrzymywała ręki w ataku. W zaciętej końcówce minimalnie lepiej poradzili sobie siatkarze z Trentino, chociaż potrzebowali gry na przewagi. Najwięcej punktów w drużynie Itasu zdobył Michieletto (25) oraz Lavia (19), natomiast w zespole Perugii atak opierał się na Leonie (24) i Andersonie (23).

Wielki finał między Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a Itasem Trentino odbędzie się 22 maja w Lublanie. Coś wam to przypomina? Tak, to jest powtórka. W poprzednim sezonie również te drużyny rywalizowały w finale. Lepsi okazali się Polacy, którzy pokonali Włochów 3:1. Nie mamy nic przeciwko, żeby w tym roku było identycznie. Do tej pory Itas trzykrotnie wygrywał Ligę Mistrzów i to trzy sezony z rzędu (2008/2009, 2009/2010, 2010/2011)! ZAKSA na swoim koncie ma na razie tylko jeden triumf, więc czas to zmienić!

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Jastrzębski Węgiel 3:2 (25:15, 25:21, 24:26, 21:25, 15:11)
Itas Trentino – Sir Sicoma Perugia 2:3 (25:21, 21:25, 25:16, 20:25, 13:15) Złoty set: 17:15

Related Articles