Skip to main content

Mamy polski finał w Champions League! Siatkarska historia pisze się na naszych oczach. O końcowy triumf w tegorocznej edycji zawalczy Jastrzębski Węgiel i broniąca tytułu ZAKSA. Kędzierzynianie w drugim spotkaniu pokonali 3:1 Sir Sicoma Monini Perugia i pewnie awansowali do finału.

Ile czasu można to powtarzać, że ZAKSA tylko się osłabia i teraz to nię nie ma szans… bla, bla, bla… oni nic sobie z tego nie robią. Po raz kolejny zaskoczyli wszystkich. Ta drużyna nie ma żadnych ograniczeń. Bo przecież niewielu liczyło, że będzie walczyć o najwyższe cele nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Po sezonie 2020/2021 (pierwszy triumf w LM) z kędzierzyńskiego zespołu odszedł trener Nikola Grbić oraz trzech kluczowych zawodników: Jakub Kochanowski, Benjamin Toniutti oraz Paweł Zatorski. Jednak klub poradził sobie i znalazł godnych zastępców: Marcin Janusz, Norbert Huber, Erik Shoji oraz trener Gheorghe Cretu. Rumuński szkoleniowiec tak to wszystko fajnie poskładał, że w sezonie 2021/2022 sięgnęli po potrójną koronę (Puchar Polski, mistrzostwo Polski oraz drugi triumf w LM).

Niestety sukcesy mają to do siebie, że najlepsi zawodnicy kuszeni są ofertami z zagranicy, a najlepszą ligą jest ta włoska. Tak stało się z liderem i najlepszym zawodnikiem finału Ligi Mistrzów – Kamilem Semeniukiem. Dodatkowo trzeba było znaleźć nowego trenera. ZAKSA długo nie potrafiła znaleźć następcy na miejsce Semeniuka, ale udało się. W środku sezonu do ekipy mistrzów Polski przeniósł się Bartosz Bednorz. I to był strzał w “10”. Dodatkowo nad wszystkim czuwa Tuomas Sammelvuo, czyli nowy szkoleniowiec. ZAKSA powstaje jak Feniks z popiołu. Nadal jest na dobrej drodze do triumfu w trzech najważniejszych rozgrywkach. Osłabienia? Jakie osłabienia? Semeniuk został w półfinale nakryty czapką! I to niejedną.

To tyle wstępu, teraz czas na konkrety, czyli to, jak wyglądał rewanżowy półfinał Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu przed własną publicznością ZAKSA pokonała Perugię 3:1. Była zatem w bardziej komfortowej sytuacji, bowiem do awansu potrzebowała “tylko” dwóch wygranych setów. Dodatkowo włoska ekipa ewidentnie złapała zadyszkę, co potwierdza kolejny przegrany ćwierćfinałowy mecz z Milano (stan rywalizacji do trzech zwycięstw 2:2). Ale wyjazd to jednak wyjazd. Kibice gospodarzy przywitali Polaków napisem: “ZAKSA witamy w piekle”. Czy aby na pewno było to takie piekło? No nie bardzo, szczególnie w drugim secie.

Sir Sicoma Monini Perugia – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (23:25, 18:25, 25:19, 25:27) MVP Bartosz Bednorz
Tym razem w podstawowej szóstce wyszedł Kamil Semeniuk, ale ewidentnie nie miał dobrego początku. Może Anastasi pomyślał, że zagra na podobnym poziomie, co w zeszłorocznym finale (dostał nagrodę MVP)? Głównie po jego błędach ZAKSA wyszła na dwupunktowe prowadzenie (1:3). Umiejętnie rozgrywał Marcin Janusz, natomiast nie do zatrzymania dla rywali był przyjmujący Bartosz Bednorz i goście byli trzy punkty do przodu (11:14). Włosi szybko potrafili zmniejszyć dystans. W końcówce asem serwisowym popisał się Oleg Płotnicki, a po bloku Semeniuka na tablicy wyników pojawił się remis (22:22). Na szczęście Włosi nie objęli prowadzenia i to Polacy jako pierwsi mieli piłkę setową. Wykorzystali ją zamykając tę premierową odsłonę efektownym blokiem Davida Smitha (23:25). Tylko jeden set dzielił ZAKSĘ od historycznego awansu.

To, co zrobiła Perugia w drugim secie będzie jej się śniło po nocach. Popełniła osiem błędów, a ZAKSA tylko trzy. Chociaż… początek partii w wykonaniu gospodarzy wyglądał dla nich obiecująco. Siatkarze Andrei Anastasiego narzucili swój styl gry, dzięki czemu wyszli na czteropunktowe prowadzenie (10:6). Przy stanie 10:7 na zagrywkę udał się David Smith. Co prawda asa posłał tylko jednego, ale jego zagrywka była tak nieprzyjemna dla rywali, że całkowicie ich pogrążyła. ZAKSA zdobyła siedem punktów z rzędu i objęła prowadzenie. Z 10:6 na 10:13. ZAKSA była w gazie, a Perugia? Chyba nadal nie mogła przetrawić tego, co się właśnie wydarzyło. Drużyna Wilfredo Leona stwarzała jakieś tam pojedyncze akcje, ale było to za mało (14:17). Perugia została rozbita do 18. Fantastyczny mecz rozegrał Bartosz Bednorz, był praktycznie nie do zatrzymania. Zagrał w dwóch setach i skończył 11/13 ataków (85%). Do tego dorzucił asa serwisowego i punktowy blok. Także jego skuteczność w przyjęciu stała na dobrym poziomie (47%). Nic więc dziwnego, że został wybrany MVP spotkania. Na wielkie wyróżnienie zasłużył też David Smith, który czytał rywali jak dobrą książkę. Najbardziej imponujący był jego blok na Leonie w drugim secie, gdy spokojnie poczekał na pipe’a i skoczył idealnie w tempo.
Zasady to zasady. Nikogo już to nie obchodziło, ale mecz trzeba było dograć. Od początku trzeciej odsłony trenerzy obydwu zespołów posłali do boju rezerwowych. Tuomas Sammelvuo wymienił całą szóstkę. Trzecia partia padła łupem gospodarzy (25:19), ale w czwartym secie Norbert Huber oraz spółka postawili kropkę nad “i”. Pokonali rywali na przewagi (25:27). ZAKSA wygrała więc dwa razy za trzy punkty! Patrząc przez pryzmat statystyk to mecz był dość wyrównany. Perugia popisała się siedmioma asami serwisowymi, a ZAKSA pięcioma. Przy czym Włosi popełnili 14 błędów (-7), a Polacy 17 (bilans -12). Nieco lepiej blokiem zagrali mistrzowie Polski (14 do 11) Jeśli chodzi o błędy ogółem, to o cztery mniej popełnili obrońcy tytułu (24).

Siatkarze Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po raz trzeci z rzędu awansowali do finału CEV Champions League. W 2021 roku w Weronie pokonali Itas Trentino 3:1, a w 2022 w Lublanie wygrali z tą samą włoską drużyną 3:0. Tym razem zagrają z Jastrzębskim Węglem. To żółtodziób, bo po raz pierwszy awansował do wielkiego finału. Będzie to historyczny finał Ligi Mistrzów z udziałem dwóch polskich klubów! Awansując do finału po raz trzeci z rzędu, ZAKSA dokonała rzeczy wielkiej, która do tej pory udała się dziewięciu innym zespołom w historii. Wcześniej z co najmniej trzech kolejnych awansów do finału Ligi Mistrzów (wcześniej Puchar Europy Mistrzów Klubowych) mogły cieszyć się następujące kluby: CSKA Moskwa (cztery finały, potem kolejna seria trzech finałów), Rapid Bukareszt (trzy finały), Dinamo Bukareszt (trzy finały), Zetor Zbrojovka Brno (trzy finały), Santal Parma (trzy finały), Panini Modena (cztery finały), Sisley Treviso (trzy finały), Trentino Volley (trzy finały). Ostatnim z nich był Zenit Kazań w latach 2014/15-2018/19. Rosjanie wygrali cztery z pięciu finałów. Teraz jednak Rosja jest na peryferiach siatkówki z wiadomych względów.

Related Articles