Skip to main content

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zapisała się na kartach historii polskiej siatkówki! Kędzierzynianie ograli Itas Trentino w finale Ligi Mistrzów 3:1. Wcześniej ta sztuka nie udała się Skrze Bełchatów i Asseco Resovii Rzeszów. MVP meczu został Aleksander Śliwka.

Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że to nie pierwszy tryumf polskiej drużyny w całej historii rozgrywek. Jest tu tak, jak w piłce nożnej – Liga Mistrzów wcześniej miała po prostu inną nazwę, choć gra toczyła się o to samo. Był to Puchar Europy Mistrzów Klubowych. I tam, w 1978 roku, najlepszy okazał się Płomień Milowice, a jeszcze na samym początku lat 70. w finale grała Resovia. Lepiej nam jednak idzie w XXI wieku, kiedy nazywamy je już Ligą Mistrzów. Aż 13 razy na 20 któryś z polskich zespołów uczestniczył w Final Four, a w sezonie 2014/15 były tam nawet dwa – Skra i Resovia.

To nie ZAKSA była w tym meczu faworytem. I od samego początku swój styl gry narzuciło Itas Trentino, prowadząc 4:1 czy 6:3. Polski zespół szybko się otrząsnął i za chwilę David Smith dorzucił swoje w pojedynczym bloku i w ataku, kolejny blok dołożył Kamil Semeniuk i gra się wyrównała. Kluczowe były trzy punkty z rzędu zdobyte od stanu 21:21 – najpierw Nimir Abdel-Aziz zaatakował w aut, a później David Smith pokazał, że pierwszy set należy do niego i zdobył dwa ważne punkty bezpośrednio z zagrywki. Kaczmarek ostatecznie zakończył seta atakiem i ZAKSA wygrała 25:22.

Drugi set to także mocne rozpoczęcie Włochów. Za sprawą zagrywek Abdel-Aziza było już 3:0. Siatkarze Trentino popełniali jednak błędy i nie mogli odskoczyć. Dick Kooy wyrzucił piłkę na aut, raz miał podwójne odbicie. Polacy dobrze pracowali blokiem, ale moment seta to tym razem zagrywki Kamila Semeniuka – dwa asy serwisowe, a później blok Olka Śliwki i było 16:13. ZAKSA trzymała tę przewagę do końca, grając dokładnie 15 piłek z rzędu punkt za punkt. Trzeci set i znów ta sama historia – mocny początek Trentino, odrabianie strat, gra w okolicach remisu. Z tym, że tutaj polski zespół stracił w pewnej chwili cztery punkty z rzędu, a później kolejne trzy i nie był w stanie odrobić wyniku 15:21.

W czwartym secie ryzyko na zagrywce podjął Łukasz Kaczmarek i przy stanie 27:26 i posłał bombę, która zakończyła mecz. To była czwarta piłka meczowa polskiego zespołu. Wcześniej dzielnie bronili się Włosi, ale ryzyko podjęte przez polskiego atakującego się opłaciło. To było ostatnie zagranie tego wieczoru. Po zagrywce wszyscy z radości padli na murawę, a Nikola Grbić nie mógł powstrzymać łez. To może być piękny koniec tego zespołu. Zatorski i Kochanowski zasilą Resovię, Toniutti przechodzi do Jastrzębskiego Węgla, a niejasna jest też przyszłość trenera Grbicia.

Related Articles