Skip to main content

Mecz w Kazaniu przejdzie do historii polskiej klubowej siatkówki, pisanej wielkimi literami. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrywała z Zenitem Kazań już 0:2 w setach, a w trzecim było 22:24. Polski zespół obronił aż pięć piłek meczowych i całkowicie odmienił losy spotkania.

Zenit Kazań – rosyjski potentat, zespół, który rokrocznie jest wymieniany jako główny kandydat do zdobycia Ligi Mistrzów. Klub powstał w 2000 roku, a już od ponad dekady jest absolutną europejską czołówką. Od lat grają tam najlepsi Rosjanie – w tej chwili są to rozgrywający Aleksandr Butko, bardzo doświadczony 36-letni środkowy – Aleksandr Wołkow, czy atakujący Maksym Michajłow. Skład uzupełniają obcokrajowcy, czyli Bartosz Bednorz i Earvin Ngapeth. Przez kilka lat występował tam też Wilfredo Leon czy Matthew Anderson.

Zenit od lat kusi najlepszych finansowo i jakościowo. To ośmiokrotny finalista, a sześciokrotny zwycięzca tych rozgrywek. Od sezonu 2014/15 do 2017/18 zdobył tytuł cztery razy z rzędu. I z takim rywalem mierzyła się ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, czyli całkiem świeży projekt z wielkimi ambicjami trenera Nikoli Grbicia. A żeby porównać sukcesy w europejskich pucharach, to wystarczy powiedzieć, że największym w przypadku ZAKS-y jest brązowy medal w 2003 roku, jeszcze pod szyldem Mostostalu.

ZAKSA już sprawiła sensację. Zespół Grbicia pokazał niezwykle silny mental, podnosząc się po takiej deklasacji. Rosjanie, co prawda z problemami, ale wygrali dwa pierwsze sety, a w trzecim także wszystko układało się po ich myśli. A to problem sprawiła zagrywka Toniuttiego, Michajłow posłał zagrywkę w aut, presji nie wytrzymał też Bartosz Bednorz, zablokowany został Wolwicz. Po prostu wszystko sprzysięgło się przeciwko ekipie gospodarzy i nie skończyli żadnej z pięciu piłek meczowych. Semeniuk znakomitym atakiem z kontry przy potrójnym bloku przechylił szalę zwycięstwa na korzyść polskiej drużyny.

Semeniuk w czwartym secie nie zwalniał tempa. Rewelacyjnie spisującego się zawodnika nie mógł przeoczyć Heynen i musiał uwzględnić go w szerokiej kadrze na pierwszą część olimpijskiego sezonu 2021. Wreszcie lepiej zaczął też funkcjonować blok i ZAKSA wypracowała taką przewagę, że nie była w stanie jej zaprzepaścić nawet kiepską końcówką seta. Tie-break to już była wojna nerwów, w której Zenit obronił dwie piłki meczowe, w tym jedną po tym, jak znakomicie Bartosz Bednorz ustrzelił Pawła Zatorskiego zagrywką. Ostatecznie ZAKSA wygrała 16:14. Zespół Grbicia musi wygrać u siebie przynajmniej dwa sety (to da co najmniej "złotego seta"). Do finału Champions League promuje ich każde zwycięstwo. Rewanż w środę w Kędzierzynie-Koźlu.

Related Articles