Skip to main content

PGE Skra Bełchatów w rewanżowym meczu półfinału mistrzostw Polski sprawiła niespodziankę i pokonała ZAKS-ę 3:1. Ich plany finałowe zostały jednak szybciutko zweryfikowane, bo kilka dni później nie mieli już najmniejszych szans i ulegli najlepszemu polskiemu zespołowi 0:3. To ZAKSA zagra więc w finale z Jastrzębskim Węglem.

– Żałujemy, bo mieliśmy swoje nadzieje i oczekiwania wobec tego spotkania, mimo że ten sezon jest dla nas bardzo trudny. Jest to naprawdę duży rollercoaster. Nasze oczekiwania zostały brutalnie zweryfikowane – podsumował po spotkaniu trener Skry, czyli Michał Gogol. PGE Skra Bełchatów przegrała do 23, do 19 oraz do 21 i w starciu o 3. miejsce zmierzy się z drużyną Verva Warszawa Orlen Paliwa. Oni z kolei przegrali awans z Jastrzębskim Węglem, choć w pierwszym meczu nawiązali świetną walkę, ulegając dopiero w tie-breaku.

To piąty z rzędu finał mistrzostw Polski, do którego awansowała ZAKSA. Byłby najpewniej szósty, gdyby nie przerwanie rozgrywek z poprzedniego sezonu. Wówczas nie został wyłoniony mistrz kraju. Kędzierzynianie trzy z poprzednich finałów wygrali, raz tylko lepsza okazała się PGE Skra Bełchatów. W ostatnich latach to właśnie ZAKSA jest ligowym dominatorem i nieprzypadkowo też zagra w finale Ligi Mistrzów z Itas Trentino. Ten mecz jednak dopiero w sobotę 1 maja, czyli priorytetem na ten moment jest mistrzostwo Polski. Gra się do dwóch zwycięstw, dlatego ZAKSA może zakończyć zabawę 17 kwietnia i szykować się już tylko na Włochów.

Tym większy szacunek dla drużyny z Kęzierzyna-Koźla, bo w ich zespole zabrakło bardzo ważnego ogniwa, czyli Pawła Zatorskiego. Pierwszy set był jeszcze wyrównany, ale Ben Toniutti często po prostu nie kombinował i grał prostymi środkami. W drugim secie może i Skra nawiązałaby walkę, jednak słabymi przyjęciami, atakami w blok i w aut spowodowała zbyt dużą stratę. Trzeci set to już totalna klapa, ale nie ze względu na wynik, a kontuzję Taylora Sandera. To podłamało zespół Bełchatowa, a opieranie się głównie na atakach Dušana Petkovicia okazało się niewystarczające.

Warto też podkreślić, że w buty Pawła Zatorskiego wszedł godnie Adrian Staszewski, który popisał się kilkoma ciekawymi obronami. Tylko pierwszy set był wyrównany. ZAKSA w pierwszym meczu finałowym z Jastrzębskim Węglem zmierzy się już jutro.

Related Articles