Rok temu polski klub po raz pierwszy w historii wygrał Ligę Mistrzów siatkarzy. Wszyscy zachwycaliśmy się sukcesem Zaksy Kędzierzyn-Koźle, która w finałowym meczu pokonała 3:1 Itas Trentino. Po 386 dniach ZAKSA znów jest w finale. A jej rywalem – de vu – znów Itas. Ten mecz już w niedzielę o 21:00.
Gospodarzem finałowego pojedynku Ligi Mistrzów jest w tym roku Lublana. Do tej pory Słowenia nie miała zaszczytu gościć najważniejszego meczu europejskiej siatkówki klubowej. Najczęściej finały odbywały się w Polsce i Włoszech (po 5 razy). Biało-czerwoni nie mogą jednak równać się z Włochami pod względem sukcesów w Lidze Mistrzów. Od 2000 roku, który przyjmuje się za początek Ligi Mistrzów (wcześniej: Puchar Europy Mistrzów Klubowych), drużyny z Polski stawały na podium Ligi Mistrzów osiem razy.
Skra Bełchatów zajmowała 3. miejsce w 2008, 2010 i 2019 roku, a w 2012 przegrała w finale z Zenitem Kazań. Brąz Ligi Mistrzów w 2014 zdobył Jastrzębski Węgiel, a sezon później srebro Resovia. Do tego dodać należy brąz Zaksy w 2003 roku i rzecz jasna ubiegłoroczny, największy sukces kędzierzynian, zdobyty w mieście Romea i Julii, czyli Weronie. Dla porównania Włosi samych triumfów w Lidze Mistrzów mają 6, a łącznie miejsc na podium… 20!
Faworytem niedzielnego finału są siatkarze z Trydentu. Czy powinno to martwić polskich kibiców? Niekoniecznie. Przed rokiem było podobnie, a mimo to w finałowym meczu lepsi okazali się ówcześni podopieczni Nikoli Grbicia. Serb po tamtym sukcesie opuścił klub z Kędzierzyna-Koźla, wybierając ofertę włoskiej Sir Safety Perugii. Niedawno został też ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. ZAKSA jednak nie ucierpiała na odejściu Grbicia. Można rzecz, że wręcz zyskała, bo w zeszłym sezonie oprócz triumfu w Lidze Mistrzów ZAKSA zdobyła Puchar Polski i srebro w lidze. W tym roku na krajowym podwórku zaklepany został już dublet, a jeśli w niedzielę uda się pokonać Itas, będzie potrójna korona. Rzecz precedensowa w polskiej siatkówce.
Architektem sukcesu jest Gheorghe Cretu. Rumun był trenerem kontestowanym przez wielu. Mówiono, że nie poradzi sobie w tak dużym klubie, z tak ogromnymi ambicjami. Tymczasem jest o krok od dokonania czegoś, co zapisze go w annałach siatkówki, nie tylko polskiej. – Mamy wielką moc. Dobrze jest być trenerem drużyny, która jest wiecznie głodna sukcesów – powiedział Cretu w rozmowie z portalem SportoweFakty.
Za przewagę Zaksy uznaje się rytm meczowy. Finały Plusligi zakończyły się nieco ponad tydzień temu, a tymczasem Itas ma wolne już od miesiąca! To na pewno spore utrudnienie dla trenera Włochów, który musi na nowo układać cały mikrocykl. Jednak finałowe mecze ZAKSA – Jastrzębski Węgiel mają też swoją ciemną stronę dla mistrzów Polski. Kontuzji doznał bowiem kluczowy gracz kędzierzynian – Norbert Huber. Środkowy zerwał ścięgno Achillesa i ma z głowy siatkówkę na wiele miesięcy. Mimo wszystko Huber wybiera się do Lublany, gdzie będzie ściskał kciuki za kolegów. Już bez niego poradzili sobie w czwartym finale z Jastrzębskim Węglem. Udanym zastępstwem okazał się Krzysztof Rejno.
ZAKSA była zresztą w tym sezonie dla Jastrzębskiego Węgla swoistym nemezis. Pokonała podopiecznych Nicoli Giolito nie tylko w finale rozgrywek ligowych, ale także w finale Pucharu Polski i… półfinale Ligi Mistrzów. 30 kwietnia kędzierzynianie pokonali JW na wyjeździe 3:0. Rewanż był bardziej wyrównany, ale i tym razem triumfowali zawodnicy Cretu (3:2). Znacznie bardziej zacięta była rywalizacja w drugiej parze półfinałowej, notabene również wewnątrzkrajowej. Itas toczył boje z Perugią. Oba spotkania kończyły się wynikiem 3:2 dla gości, więc konieczne było rozegrane złotego seta. Na przewagi wygrał go Itas (17:15) i powtórka obsady zeszłorocznego finału stała się faktem.
My mamy też nadzieję, że powtórzy się wynik i to znów polski klub będzie triumfował w najważniejszych klubowych rozgrywkach.