Włoskiej, francuskiej, kanadyjskiej, a może luksemburskiej? Polacy rozsiani są po całym świecie. Nie inaczej jest z siatkarzami polskiego pochodzenia. Różne są ich losy, ale wszystkich łączy to samo – mają w sobie polską krew.
Jeszcze chwila, a polscy siatkarze rozpoczną mecze reprezentacyjne. W naszej szerokiej kadrze trzeci rok z rzędu znalazł się jeden z najlepszych siatkarzy, Wilfredo Leon, ale niestety z powodu operacji kolana jest możliwe, że w tym roku nie zobaczymy go w biało-czerwonej koszulce. Kubańczyk w 2015 r. otrzymał polskie obywatelstwo, chociaż nikt z jego przodków nie pochodził z naszego kraju. Ale… nie on nim będzie ten tekst. Postanowiliśmy się przyjrzeć zawodnikom, którzy mają polskie korzenie i spokojnie mogliby zagrać z orzełkiem na piersi. Oczywiście jest ich dużo więcej, ale życia by nam nie starczyło, żeby wszystkich znaleźć i opisać.
WŁOCHY
Mistrz oraz wicemistrz Europy, a także brązowy medalista igrzysk olimpijskich z 2012 r. z reprezentacją Włoch. Syn znakomitego byłego siatkarza Lecha Łasko, mistrza olimpijskiego z 1976 roku oraz czterokrotnego wicemistrza Europy. Mimo tego, że jego ojciec reprezentował Polskę, to on grał dla włoskiej drużyny narodowej. Michał Łasko, bo o nim mowa, urodził się we Wrocławiu, ale swoje pierwsze siatkarskie kroki stawiał w Italii. Wiadomo, rodzina sportowca najczęściej „podróżuje” razem z nim. Polscy kibice, którzy interesują się siatkówką ciut dłużej, na pewno kojarzą Łasko nie tylko z meczów reprezentacyjnych, ale i ligowych. Cztery sezony spędził w Jastrzębskim Węglu, gdzie dwukrotnie zdobył brązowy medal mistrzostw Polski. Na boisku spędził 20 lat. Wielu żałowało, że wybrał Włochy, a nie Polskę… Chociaż on sam często podkreślał, że jego serce bije dla Polski i Włoch. Nie grało mu się łatwo przeciwko Polsce, ale traktował to jako pracę. Najbardziej emocjonującym momentem był „Mazurek Dąbrowskiego”, potem liczyła się tylko wygrana. Na pewno możemy żałować, że nie reprezentował naszego kraju, jednak my w ataku mieliśmy Mariusza Wlazłego. To mogłaby być ciekawa rywalizacja o podstawową szóstkę.
Skoro już jesteśmy przy słonecznej Italii, to kolejnym zawodnikiem, który wybrał Azzurri zamiast Polski, był rozgrywający Michele Baranowicz. To syn Wojciecha Baranowicza, reprezentanta Polski z lat 70. i 80. Michele urodził się w 1989 r. w Mondovi we Włoszech i tam zdobywał siatkarskie szlify. Zatem nie ma co się dziwić, że wybrał włoską drużynę, skoro był tam wychowywany. Tu mniej możemy żałować, że nie grał w reprezentacji Polski, bowiem wielkich osiągnięć nie miał. Z włoską kadrą w 2014 r. zajął trzecie miejsce w Lidze Światowej. Zagrał na MŚ 2018, ale Italia odpadła w III fazie i zajęła piąte miejsce. Na tym samym mundialu Polacy obronili złoty medal. Co ciekawe, Baranowicza mogliśmy oglądać na polskich parkietach, nie tylko w starciach z Biało-Czerwonymi, ale także w PlusLidze. Michele spędził jeden sezon w Asseco Resovii Rzeszów, z którą wywalczył brązowy medal mistrzostw Polski.
LUKSEMBURG
Kamil Rychlicki dorastał w Wielkim Księstwie Luksemburga, którego ma obywatelstwo. Jego rodzice również uprawiali siatkówkę, a ojciec Jacek Rychlicki razem z reprezentacją Polski zdobył srebrny medal mistrzostw Europy w 1983 r. Atakujący w rozmowie ze „SportoweFakty WP” wyjaśnił, czemu wybrał reprezentację Luksemburga, a nie Polski: – Gdy byłem młodym chłopakiem, gra w kadrze Luksemburga dawała mi możliwość rozwoju, bo u nas reprezentacja spełnia przede wszystkim rolę szkoleniową. Jeżeli chcesz grać w siatkówkę na poważnie, musisz trenować z kadrą. Jako nastolatek nie myślałem o tym, że mógłbym kiedyś występować w polskiej drużynie narodowej, tylko o tym, że dzięki treningom z reprezentacją Luksemburga staję się coraz lepszym graczem. Oczywiście reprezentacja Luksemburga nie znaczy wiele na arenie międzynarodowej, ale Rychlicki poprowadził ją do dwóch triumfów w imprezach mistrzowskich. W 2015 i 2017 roku wywalczył mistrzostwo Europy Małych Państw. W przypadku tego zawodnika jesteśmy bardzo ciekawi, jak poradziłby sobie w polskiej drużynie. Skoro na wysokim poziomie gra we włoskiej Serie A, to czemu nie miałby stanowić o sile polskiego ataku?
TUNEZJA
Tego Pana na pewno wszyscy kibice PlusLigi znają. Co prawda gra „tylko” w Stali Nysa, ale to on głównie stanowi o jej sile. W tym sezonie dwukrotnie był wybierany najlepszym zawodnikiem spotkania. Wassim Ben Tara jest Tunezyjczykiem, ale jego matka to Polka. Taka ciekawostka, że jego kuzynką jest Katarzyna Bagrowska, która również gra w siatkówkę. Przyjmująca reprezentuje barwy Developresu Bella Dolina Rzeszów. Wassim Ben Tara jako dziecko często przyjeżdżał na wakacje do Polski. Stosunkowo dobrze mówi po polsku, ponieważ jego mama starała się, by nauczył się tego języka. Atakujący broni barw Tunezji, z którą wywalczył dwa złote medale mistrzostw Afryki (2017, 2021) oraz jeden srebrny (2015).
BELGIA
Kolejny zawodnik, który poszedł w ślady ojca i gra w siatkówkę to Igor Grobelny. Jego ojciec to Dariusz Grobelny – 37-krotny reprezentant Polski. Razem z siostrą, która także zajmuje się tym sportem, urodzili się w Polsce, ale mają podwójne obywatelstwo. Igor bardzo długo marzył o grze dla Polski. Pierwotnie nawet odrzucił powołanie do belgijskiej kadry. Od 2014 r. (z przerwą na sezon 2017/2018) gra na parkietach PlusLigi. Na nic się to zdało, bo żaden z selekcjonerów nie był zainteresowany Grobelnym. Sezon 2019/2020 skończył jako drugi najlepiej przyjmujący rozgrywek. Po czterech latach od otrzymania propozycji grania dla Belgii, w końcu zadecydował, że będzie reprezentował ten kraj. Długo jednak się tam nie nagrał. W 2019 r. zrezygnował z gry w kadrze, by móc występować w PlusLidze jako polski zawodnik. Zgodnie z regulaminem na boisku może przebywać jednocześnie maksymalnie trzech obcokrajowców. Grobelny posiada podwójne obywatelstwo – belgijskie i polskie, więc po dwóch latach (od stycznia 2022 r.) karencji może grać na polskiej licencji. Zatem w każdej chwili można go powołać do reprezentacji Polski. Czy jest na to jakaś szansa? Raczej bardzo mała.
FRANCJA
O tym, że Guillaume Samica ma polskie korzenie dowiedzieliśmy się dopiero niedawno. Co prawda długo trzeba szukać i cofnąć się aż do prapradziadków, ale się tego nie wyprze! Samica przez dziewięć lat reprezentował barwy Francji. Swego czasu był jednym z najlepszych przyjmujących w Europie. Razem z reprezentacją „Trójkolorowych” zdobył srebro mistrzostw Europy (2009). Francuzi przegrali wtedy 1:3 z Biało-czerwonymi. Samica nie ukrywał, że lubił Polskę. Spędził tutaj sześć lat, grając w Jastrzębskim Węglu, ZAKSIE Kędzierzyn Koźle, AZS-ie Częstochowa oraz Projekcie Warszawa (wtedy AZS Politechnika Warszawska). Nigdy nie myślał, żeby grać w reprezentacji Polski.
Do niedawna dla Francji grał także Nicolas Szerszeń. Jego rodzice także zawodowo uprawiali ten sport. Jego ojciec, Jacek, był graczem m.in. Asseco Resovii Rzeszów oraz Hutnika Kraków. Matka zakończyła karierę na poziomie uniwersyteckim. Z racji tego, że ojciec Nicolasa podpisał kontrakt z francuską drużyną, to młody Szerszeń tam zaczynał przygodę z siatkówką. Do Polski wrócił w 2018 r., gdzie sezon spędził w Asseco Resovii Rzeszów. Kolejny rok był dla niego bardzo udany, gdzie bronił barw Ślepska Suwałki. Sezon zakończył jako czwarty najlepiej punktujący zawodnik, trzeci atakujący i najlepszy serwujący. W 2019 r. postanowił zmienić federację z francuskiej na polską. Tym samym, podobnie jak Igor Grobelny, może już grać na krajowej licencji w PlusLidze. Od nowego sezonu będzie grał w LUK-u Lublin, dokąd odszedł z Rzeszowa. Na reprezentację Polski jest raczej zbyt przeciętny albo inaczej… konkurencja jest zbyt silna, a gra w Lublinie raczej mu nie pomoże w dostaniu się do kadry.
KANADA
Na wyjazd do Kanady w czasach PRL-u zdecydowali się rodzice Thomasa Jarmoca. Jego ojciec był koszykarzem, a matka uprawiała skok wzwyż. Thomas urodził się w Kanadzie i właśnie barw tej reprezentacji bronił, jednak nie udało mu się za wiele osiągnąć. Inaczej było w przypadku kariery klubowej. Wraz z Jastrzębskim Węglem zdobył brązowy medal Ligi Mistrzów oraz taki sam kolor krążka w mistrzostwach Polski. Myślimy, że nawet gdyby chciał grać dla reprezentacji Polski, to i tak by się do niej nie dostał.
Z kolei w naszej kadrze moglibyśmy „przygarnąć” takiego Arthura Szwarca. Środkowy mierzący 207 cm mógłby się przydać. Jego mama pochodzi z okolic Kielc, a on urodził się w Toronto. Talent ma duży, co pokazał w pierwszym sezonie spędzonym na parkietach włoskiej Serie A. Jako gracz Top Volley Latina znalazł się w czołówce najlepiej serwujących ligi. W 2017 z kadrą Kanady zdobył brązowy medal Ligi Światowej, co było jej największym osiągnięciem w tych rozgrywkach. Podczas ostatnich mistrzostw świata był dziewiąty. Jest potencjał!