61 minut! Zaledwie tyle trwał ostatni mecz Polaków w fazie grupowej mistrzostw Europy. Siatkarze z Czarnogóry w żadnej z partii nie potrafili nawet przekroczyć granicy 15 punktów. Biało-Czerwoni zakończyli pierwszą rundę jako lider grupy C. W 1/8 finału zmierzą się z reprezentacją Belgii.
Reprezentacja Czarnogóry to siatkarski laik, gdyż swoje początki datuje na 2006 rok, co też ma swoje uzasadnienie w rozłączeniu Serbii i Czarnogóry i uzyskaniu niepodległości. Drużyna znad Bałkanów brała raz udział w kwalifikacjach do mundialu, ale nie przeszła ich pomyślnie. Z kolei na mistrzostwach Europy gra po raz trzeci. Najlepiej poszło im w 2019 roku, kiedy to uplasowali się na 18. pozycji. Dwa lata później zajęli ostatnie, 24. miejsce. Gdyby jednak nie zwiększono liczby uczestników z 16 do 24, najprawdopodobniej by ich tu po prostu nie było. Nieprzerwanie od 2009 do 2017 roku zespół ten nie radził sobie w turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw Europy. W najważniejszych turniejach Czarnogóra sukcesów nie odnosi, ale w swojej historii ma kilka triumfów. W 2014 r. wygrała Ligę Europejską, a w 2011 r. oraz 2019 r. zwyciężyła w Igrzyskach Małych Państw Europy.
Kadra powołana na mistrzostwa Europy przez trenera Ivana Joksimovicia to połączenie młodej krwi z doświadczeniem. Jeden z reprezentantów Czarnogóry ma za sobą przeszłość w PlusLidze. Marko Bojić w sezonie 2011/2012 sięgnął z Asseco Resovią Rzeszów po mistrzostwo Polski. Na swoim koncie ma także wicemistrzostwo Francji. Na tych mistrzostwach Czarnogóra wygrała tylko jedno spotkanie. Za trzy punkty pokonała reprezentację Danii. Nie trzeba więc mówić, kto był faworytem środowego starcia Polski Czarnogórą. Jak Biało-Czerwoni wywiązali się z tej roli? Zapraszamy na krótkie podsumowanie. Krótkie, bo Czarnogóra w każdym secie została zmiażdżona.
Czarnogóra – Polska 0:3 (14:25, 11:15, 12:25)
Tym razem Nikola Grbić postawił na taki wyjściowy skład: Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek, Jakub Kochanowski, Norbert Huber, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk oraz Paweł Zatorski. O takich meczach mówi się… starcie gołej dupy z batem. Różnica poziomów widoczna była gołym okiem. Polacy w każdym elemencie zdeklasowali przeciwników. Przede wszystkim po raz kolejny rewelacyjnie zagrali blokiem. Aż 17 razy skutecznie zablokowali rywali. Siatkarze z Czarnogóry tylko pięciokrotnie postawili punktowy blok. W każdym meczu widać, że Polacy bardzo dobrze czują się w grze tym elementem. To był także kolejny, w którym Biało-Czerwoni spisali się nieźle w polu serwisowym. Posłali siedem asów, a pomylili się tylko osiem razy. Rywale ani razu nie zapunktowali zagrywką, a popełnili aż 13 błędów. W całym spotkaniu Polacy popełnili zaledwie dziewięć niewymuszonych błędów, a Czarnogórcy aż 18. Sami oddawali naszej reprezentacji punkty.
Biało-Czerwoni mieli bardzo dobrą skuteczność zarówno ataku (58%) jak i przyjęciu (54%). W polskiej ekipie poziom nieco zaniżył Bartosz Bednorz, bowiem skończył 3/10 ataków, co dało mu zaledwie 30%. Na szczęście trzykrotnie zablokował rywali, więc trochę się zrewanżował. Najwięcej punktów w polskiej ekipie zdobył Łukasz Kaczmarek (12). Marcin Janusz starał się równo rozdzielać piłki. Dzięki dobremu przyjęciu mógł „poszaleć” na rozegraniu. Kamil Semeniuk i Norbert Huber zdobyli po osiem punktów, a Jakub Kochanowski siedem. Tylko Bartosz Kurek i Karol Kłos nie pojawili się nawet na chwilę na boisku. Po zakończeniu spotkania na Nikolę Grbicia czekał słodki upominek. Serbski trener w tym dniu obchodził swoje 50. urodziny. Na szczęście tort nie wylądował na twarzy szkoleniowca.
Polscy siatkarze odnieśli piąte zwycięstwo, kończąc fazę grupową Mistrzostw Europy na pierwszym miejscu w tabeli z kompletem zwycięstw. Biało-Czerwoni stracili tylko jednego seta. Miało to miejsce w starciu z Holandią. Pozostałe cztery spotkania (Czechy, Macedonia Północna Dania, Czarnogóra) zakończyły się zwycięstwem 3:0. W 1/8 finału podopieczni Nikoli Grbicia zmierzą się z Belgią, a spotkanie zostanie rozegrane 10. września w Bari.