Skip to main content

Sir Safety Perugia w decydującym meczu o Superpuchar Włoch pokonała 3:2 Cucine Lube Civitanova. W zwycięskiej drużynie zagrali dwaj reprezentanci Polski – Kamil Semeniuk i Wilfredo Leon. W spotkaniu o trzecie miejsce Itas Trentino pokonał Modenę. 

Rozgrywki o siatkarski Superpuchar Włoch rozgrywane są od 1996 roku. Pierwszym zwycięzcą tych rozgrywek został klub Alpitour Traco Cuneo. Najwięcej razy to trofeum zdobył zespół Sisley Treviso (7). Superpuchar Włoch wygląda nieco inaczej niż w Polsce. W Italii w turnieju biorą udział cztery najlepsze drużyny ubiegłego sezonu. Najpierw rozgrywane są półfinały, a potem zwycięzcy spotykają się w finale. W tym roku do walki o Superpuchar w Cagliari przystąpili: Cucine Lube Civitanova (mistrz Włoch), Sir Safety Perugia (wicemistrz i zdobywca Pucharu Włoch), Itas Trentino oraz Modena Volley.

PÓŁFINAŁY
Do wyłonienia pierwszego finalisty potrzeba było tylko trzech setów. Nie znaczy to jednak, że mecz był nudny. Wręcz przeciwnie, Modena Volley przez pierwsze dwie odsłony walczyła jak równym z Cucine Lube Civitanova. Mistrzowie Włoch wygrali najmniejszą różnicą punktową. Po prostu zachowywali więcej zimnej krwi. W trzeciej partii podopieczni Gianlorenzo Blenginiego wygrali już badziej zdecydowanie pięcioma punktami. Po stronie Lube bardzo dobry mecz zagrali Aleksandar Nikołow oraz Gabi Garcia. Razem zdobyli 29 „oczek”, a dodatkowo Garcia trzy razy zapunktował z pola serwisowego. W zespole z Modeny znów solidnie zagrał Adis Lagumdzija, ale nawet jego 20 punktów nie pomogło w urwaniu choćby seta.

Drugi półfinał był o wiele bardziej zacięty, zmierzyły się w nim Sir Safety Perugia oraz Itas Trentino. Dopiero tie-break rozstrzygnął, kto zagra z Lube w finale. Podopieczni Angelo triumfowali w pierwszym secie, ale w kolejnych dwóch inicjatywę przejęli siatkarze Sir Safety Perugii. Czwarta partia już od początku przebiegała pod dyktando Trentino, a to w głównej mierze dzięki dobrym zagrywkom Mateja Kazijskiego. Itas zdołał doprowadzić do tie-breaka, ale ale w nim od pierwszych piłek dominowali gracze Andrei Anastasiego i po wygranej 15:7 awansowali do finału Superpucharu. Najwięcej punktów dla Perugii zdobył Kamil Semeniuk. Były zawodnik ZAKSY ogółem zdobył 20 „oczek” (15 atakiem, 4 asy serwisowe, 1 blok). Nie zawiódł też Wilfredo Leon, on wywalczył z kolei 19 punktów. W przeciwnej drużynie najlepiej zapunktował wyżej już wspomniany Kazijski (23 punkty: 18 atak, 5 asów serwisowych).

W meczu o 3. miejsce siatkarze Itas Trentino wygraliz Valsa Group Modena 3:1. Najwięcej emocji przyniosła trzecia partia, wygrana przez ekipę z Trydentu na przewagi (33:31). Najlepiej punktującym graczem meczu był Gabriele Nelli (25).

FINAŁ
W lepszej sytuacji przez finałem byli mistrzowie Włoch, bowiem oni rozprawili się ze swoim półfinałowym rywalem tylko w trzech setach. Perugia musiała rozegrać pięć setów, co na pewno kosztowało ją dużo sił i energii. Do tej poty Lube czterokrotnie (2006, 2008, 20212, 2014) cieszyło się z Superpucharu Włoch, a Perugia trzykrotnie (2017, 2019, 2020).

Początek spotkania należał do siatkarzy Perugii (4:0, 9:5). Szybko jednak Lube doprowadziło do remisu i przejęło inicjatywę (13:13). Wicemistrzowie Włoch stracili aż siedem punktów z rzędu. Lube o wiele lepiej spisywało się w polu zagrywki (13:18). W końcówce Lube utrzymało przewagę, a ostatni punkt przyniósł im serwis Leona w siatkę (20:25).W drugiej odsłonie o wiele lepiej grała Perugia. Po słabszym pierwszym secie, rozkręcił się Kamil Semeniuk (18:12). Lube jednak walczyło do samego końca (21:19). Piłkę setową Perugii zapewnił Roberto Russo, a zagrywka w siatkę Barthelemy Chinenyeze zakończyła drugą odsłonę (25:22).

Set numer trzy był bardzo wyrównany. Drużyny wymieniały się prowadzeniem, a po dwóch asach serwisowych Nikołowa mistrzowie Włoch odskoczyli na trzy „oczka” (15:18). Perugia szybko odrobiła straty i na tablicy wyników był remis po 19. Partię rozstrzygnęły dwie akcje od stanu 23:23. Najpierw Ołeh Płotnicki zepsuł zagrywkę, a potem nie przyjął zagrania Mattia Bottolo (23:25). Tym samym Lube prowadziło 2:1 w całym spotkaniu. Znowu Perugia musiała gonić. Czwartą odsłonę Kamil Semeniuk rozpoczął na ławce rezerwowych. To nie był zdecydowanie jego dzień. Perugia prezentowała się fatalnie, bowiem już na samym początku przegrywała pięcioma „oczkami” (0:5). Po raz kolejny „goniła wynik” i po raz kolejny szybko jej się to udało (10:10). W dalszej części seta gra oscylowała wokół remisu, ale w końcówce Perugia złapała wiatr w żagle i odskoczyła (19:17). Drużyna Leona pewnie utrzymywała przewagę i to atak Kubańczyka zapewnił Perugii piłkę setową. Wykorzystał ją Kamil Rychlicki (25:22). Perugia wyrównała stan rywalizacji i doprowadziła do tie-breaka.

W niego lepiej weszli podopieczni Andrei Anastasiego, bo prowadzili już 4:1. Mniej więcej w połowie piątego seta na zagrywkę udał się Wilfredo Leon. Jego seria znakomitych serwów odrzuciła rywali od siatki i dzięki temu Perugia prowadziła już ośmioma punktami (12:4). Piłkę meczową swojej ekipie zapewnił Flavio Gualberto. Perugia mogła cieszyć się z końcowego sukcesu, kiedy to błąd w polu serwisowym popełnił Mattia Gottardo (15:8). Wilfredo Leon był najlepiej punktującym graczem zwycięskiej drużyny (21). Słabiej tym razem zaprezentował się Kamil Semeniuk, który wywalczył zaledwie sześć punktów. Zagrał w trzech setach i został zmieniony. Później pojawił się jeszcze w końcówce tie-breaka, gdy boisko musiał opuścić Leon.

Ten mecz został zapamiętany z jednej bardzo groźnie wyglądającej sytuacji, o której to pisały polskie media. Doszło do niej w tie-breaku. Przy stanie 12:5 dla Perugii Leon zaatakował z drugiej linii i upadł, uderzając tyłem głowy o parkiet. Komentatorzy „Polsatu Sport” poinformowali, że najprawdopodobniej stracił przytomność. Na szczęście, po około dwóch minutach, podniósł się i o własnych siłach zszedł z boiska. Gdy nastąpił koniec meczu, Leon podszedł do kółeczka z resztą drużyny, ale widać było, że dalej jest zamroczony. Później w internecie można było zobaczyć obrazki, na których Wilfredo Leon uczestniczył w ceremonii dekoracji drużyny. „WP SportoweFakty” zapytały o stan zdrowia trenera ekipy z Perugii. – Obecnie czuje się dobrze, ale musi iść do szpitala na badania – przyznał Andrea Anastasi. Sam siatkarz w pomeczowej rozmowie dla „Rai Sport” przyznał, że się bał: – Na moment moja głowa odleciała. A gdy wróciłem, to mecz się skończył – powiedział.

 

Related Articles