Projekt Warszawa w pięknym stylu osiągnął to, co nie udało się 12 lat temu. Warszawianie pokonali Mint Vero Volley Monza dwukrotnie po 3:1 i sięgnęli po Puchar Challenge. Projekt jest drugim polskim klubem, któremu udało się zgarnąć to trofeum. Wcześniej triumfował w tych rozgrywkach Tytan AZS Częstochowa.
Projekt Warszawa jako piąta drużyna ubiegłorocznych mistrzostw Polski miała prawo do występu w Challenge Cup. Nie są to jednak wybitne rozgrywki, ponieważ w hierarchii stoją dopiero na trzecim miejscu, przed nimi są Liga Mistrzów/Mistrzyń oraz Puchar CEV. To taka Liga Konferencji, ale w siatkarskim odniesieniu, gdzie przecież nie ma aż tyle silnych klubów.
Warszawianie rozgrywki rozpoczęli od 1/16 finału, w której dwukrotnie pokonali 3:0 Calcit Kamnik. Wicemistrzowie Słowenii w dwumeczu tylko raz przekroczyli granicę 20 punktów. Co tu więcej pisać? Po prostu różnica klas. W 1/8 finału przeciwnikiem Projektu było francuskie Saint-Nazaire Volley-Ball Atlantique. W pierwszym spotkaniu z Projektem, Francuzi ponieśli dotkliwą porażkę. Nie zdobyli łącznie nawet 50 punktów. Przegrali do 14, 16 i 18. W rewanżu podnieśli wyżej poprzeczkę i Projekt musiał się trochę napocić. Pierwszego seta warszawianie wygrali na przewagi, ale drugi padł łupem przeciwników. Trzecia partia była jeszcze w miarę wyrównana (22), ale w końcówce lepszy okazał się Projekt. W czwartej odsłonie Polacy, wygrywając do 18, postawili kropkę nad “i”.
W ćwierćfinale podopieczni Piotra Grabana zmierzyli się z Steauą Bukareszt. Dwumecz zakończył się szybkim 6:0 i awansem do półfinału. Warszawianie stawali się poważnym kandydatem do końcowego triumfu. W walce o finał zmierzyli się z fińskim Akaa Volley i zwyciężyli bez problemów w pierwszym spotkaniu 3:0 (25:18, 25:20, 25:14). Od finału dzieliły ich tylko dwa wygrane sety w rewanżu. W drugim meczu tylko w jednej partii rywale się postawili. Projekt wygrał 3:1 i zameldował się w finale.
Rywalizacja w finale Pucharu Challenge rozpoczęła się w Warszawie. Tu już naprzeciwko stanął zespół z Włoch, czyli najsilniejszej ligi świata. Klub ze stolicy nie okazał się zbytnio gościnny dla Vero Volley Monzy i pozwolił ugrać tylko jednego seta. Zespół Piotra Grabana wygrał 3:1 i wypracował pokaźną zaliczkę przed rewanżem na wyjeździe. Włosi podeszli do niego podrażnieni. Co prawda pierwsza partia padła łupem gości, ale miało to miejsce dopiero po grze na przewagi. W kolejnej partii Projekt poszedł za ciosem i wygrał do 16. Po zapewnieniu sobie triumfu w rozgrywkach trener Graban sięgnął po zmienników. Również Massimo Eccheli zmienił skład. Trzecią partię warszawianie przegrali do 17, ale już w czwartej zamknęli cały pojedynek. Wynik finału to w sumie 6:2.
Projekt już raz grał w finale Pucharu Challenge. W 2012 r. miało miejsce bratobójcze starcie. Tytan AZS Częstochowa podejmował drużynę ze stolicy o ówczesnej nazwie AZS Politechnika Warszawska. Pierwszy mecz zakończył się wygraną 3:1 częstochowian, natomiast w rewanżu triumfowała 3:2 ekipa ze stolicy. W ogólnym rozrachunku to klub spod Jasnej Góry wywalczył trofeum.
Za wygranie Challenge Cup podopieczni Piotra Grabana otrzymali 50 tysięcy euro. Jest to dosyć śmieszna kwota. Ciekawe, czy w ogóle pokryje koszt podróży związanych z udziałem w tych rozgrywkach. Warszawianie mają za sobą wycieczki do Włoch, Rumunii, Słowenii, Finlandii i Francji. Dla porównania, w piłkarskiej Lidze Konferencji Europy triumfator otrzymuje pięć milionów euro, a do tego jeszcze bonusy za wcześniejsze mecze i awanse. Nawet remis w fazie grupowej tych rozgrywek warty jest ok. 166 tysięcy euro. Siatkówka to jednak inna bajka i w Pucharze Challenge w zasadzie nie opłaca się Polakom grać.