Biało-Czerwoni tym razem nie denerwowali kibiców i załatwili wszystko w trzech setach, co nie oznacza, że nie było kłopotów. Bułgarzy tylko w pierwszym secie byli w stanie nawiązać rywalizację. Dwie kolejne odsłony to już pewne zwycięstwo mistrzów Europy, choć w trzecim przez moment było nerwowo, bo posypała się seria punktów z rzędu dla Bułgarii.
Reprezentacja Bułgarii zajmuje aktualnie 25. miejsce w światowym rankingu FIVB. W praktyce oznacza to, że jest to prawie najniżej sklasyfikowany zespół w grupie C turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Słabiej prezentują się tylko Chiny. Bułgaria ośmiokrotnie brała udział w igrzyskach. Może poszczycić się sukcesem z 1980 roku, gdzie zdobyła srebro i przegrała w finale z ZSRR. W 2012 r. też byli blisko medalu (czwarte miejsce). To pozostaje ich ostatni występ na najważniejszej imprezie czterolecia. Kraj z Półwyspu Bałkańskiego to także pięciokrotny medalista mistrzostw świata (srebro: 1970, brąz: 1949, 1952, 1986, 2006) oraz mistrzostw Europy (srebro: 1951, brąz: 1955, 1981, 1983, 2009).
Ostatnie spotkanie pomiędzy Polską a Bułgarią miało miejsce 9 czerwca 2023 roku podczas siatkarskiej Ligi Narodów. Podopieczni trenera Nikoli Grbicia mieli kłopoty i wygrali dopiero po tie-breaku. Należy jednak pamiętać, że to był początek sezonu reprezentacyjnego i Polacy nie grali optymalnym składem. Kadra Bułgarii to mieszanka doświadczenia z młodością. Niekwestionowaną gwiazdą jest 33-letni Cwetan Sokołow. To jedyny gracz na pozycji atakującego, którego na turniej w Chinach powołał Plamen Konstantinow. Talent ma młody Aleksandar Nikołow, będący jednym z liderów swojej kadry. Nie brakuje także zawodników z przeszłością w PlusLidze. Bułgarskich barw broni Nikołaj Penczew, który w Polsce grał przez dziesięć sezonów, zaczynając w Effectorze Kielce, a kończąc w PSG Stali Nysa. W sezonie 2016/2017 częścią KS Espadonu Szczecin był Georgi Bratoew, a w ubiegłorocznych rozgrywkach w GKS-ie Katowice grał Georgi Saganow.
Polska – Bułgaria 3:0 (26:24, 25:20, 25:21)
Tym razem trener Nikola Grbić postawił na nieco inny skład. Biało-Czerwoni rozpoczęli mecz w składzie: Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek, Norbert Huber, Jakub Kochanowski, Kamil Semeniuk, Bartosz Bednorz oraz libero Jakub Popiwczak. Polacy zagrali lepiej blokiem, ale nadal nie był to poziom do jakiego nas przyzwyczaili. Zablokowali rywali siedmiokrotnie, a sami zostali zablokowani tylko trzy razy. Żadna z drużyn nie zagrała rewelacyjnie w polu zagrywki. Obydwie popełniły po 17 błędów, a asów minimalnie więcej posłali Bułgarzy (P:3, B:4). Jak na trzysetowe spotkanie, to każda z ekip popełniła dużo niewymuszonych błędów (P:20, B:24). Bardzo dobry mecz rozegrał Bartosz Bednorz, który zapunktował 16 razy. Skończył 13/21 ataków, co dało mu skuteczność na poziomie 62%. Do tego dorzucił także trzy punktowe bloki. Po 13 punktów zdobyli Łukasz Kaczmarek i Kamil Semeniuk. Niekwestionowanym liderem w reprezentacji Bułgarii był Cwetan Sokołow, który wywalczył 20 „oczek”. Posłał aż trzy asy serwisowe, co stanowiło 75% wszystkich punktowych zagrywek Bułgarii.
W spotkanie lepiej weszli Polacy, którzy po atakach Marcina Janusza (tak, to nie błąd, jedną z piłek zaatakował rozgrywający, obijając blok) i Bartosza Bednorza objęli dwupunktowe prowadzenie (4:2). Umocnili się na nim, gdy błąd dotknięcia siatki popełnili Bułgarzy (7:4). Szybko jednak punkty się wyrównały, a po asie Cwetana Sokołowa rywale odskoczyli (11:13). Od tej pory żadna z drużyny nie potrafiła zbudować prowadzenia wyższego niż dwa punkty. Zacięta walka trwała do samego końca. Gdy Simeon Nikołow popisał się asem, piłkę setową miała Bułgaria. Po chwili 17-latek posłał kolejną mocną zagrywkę, Polacy przebili, a Martin Atanasow atakując z przechodzącej… nie trafił w boisko. Miał piłkę na seta i fatalnie przestrzelił. Biało-Czerwoni postawili dwa bloki i wygrali przegraną partię (26:24).
Początek drugiej odsłony był bardzo udany dla reprezentacji Polski (6:2). Dystans zmniejszył się do dwóch punktów (7:5), ale na więcej nie było stać Bułgarów. Drużyny zdobywały punkty naprzemiennie. Oczywiście lepiej na tym wyszli Biało-Czerwoni, bo cały czas byli na prowadzeniu (11:8). Po udanym kontrataku Bednorza dystans wzrósł do czterech „oczek” (18:14). Końcówka to punktowanie bez większych emocji. Podopieczni Nikoli Grbicia byli skuteczniejsi w ataku i spokojnie dowieźli prowadzenie do końca. Seta zamknął Bartosz Bednorz skutecznym atakiem z szóstej strefy (25:20).
Trzecią odsłonę lepiej zaczęli Bułgarzy. Już na wstępie asem popisał się Sokołow (2:4). Mistrzowie Europy jednak szybko opanowali sytuację i odrobili straty (6:6). Po asie serwisowym Łukasza Kaczmarka wyszli na czteropunktowe prowadzenie (13:9). Od stanu 15:10 miał miejsce bardzo nerwowy moment. Polacy zdobyli tylko jeden punkt, a Sokołow bezwzględnie kończył kontry i zrobiło się 16:16. Gdy z przechodzącej piłki zaatakował Kolew, to Bułgaria prowadziła nawet jednym punktem (19:20), ale od tego momentu przestała grać. Blok Kochanowskiego, błąd dotknięcia siatki przez 17-letniego Nikołowa, kontra Semeniuka i było 24:20. W ostatniej akcji spotkania Bułgarzy pomylili się w polu serwisowym (25:21).
Kolejny mecz Biało-Czerwoni rozegrają we wtorek o 10:00. Przeciwnikiem będzie niepokonana dotąd reprezentacja Kanady. Drużyna z Ameryki Północnej jest największą sensacją grupy C. W pierwszym meczu pokonała 3:2 reprezentację Holandii, a w drugim była lepsza od brązowych medalistów z Tokio, Argentyńczyków (3:1). Można zatem spodziewać się ciekawego spotkania.