Skip to main content

Po raz pierwszy w historii Polki sięgnęły po medal Ligi Narodów. W meczu o brąz po dramatycznym tie-breaku pokonały aktualne mistrzynie olimpijskie. W „dream teamie” turnieju znalazło się miejsce dla polskiej przyjmującej, Martyny Łukasik.

Polskie siatkarki w tegorocznej edycji Ligi Narodów szły jak burza i medal był najlepszym tego podsumowaniem. Tym bardziej, że kobieca siatkówka długo czekała na podium. Ostatni medal na jakiejkolwiek imprezie polskie siatkarki zdobyły w 2009 r. Na mistrzostwach Europy wywalczyły wówczas brąz. Od tamtej pory w żadnym turnieju nie rywalizowały nawet w strefie medalowej. Niestety… w półfinale chiński mur był nie do przejścia. Pozostała więc walka o najniższy stopień podium. Po drugiej stronie siatki czekały gospodynie – mistrzynie olimpijskie, czyli Amerykanki. W fazie grupowej po tie-breaku to one triumfowały. Jak wyglądało starcie o medal?

Polska – USA 3:2 (25:15, 16:25, 25:19, 18:25, 17:15)
Obydwa zespoły weszły nerwowo w to spotkanie. Emocje jako pierwsze opanowały Amerykanki. Dzięki dobrej grze blokiem wyszły na czteropunktowe prowadzenie (5:9). Do odrabiania straty Biało-Czerwone poderwała Agnieszka Korneluk. Po bloku Magdaleny Jurczyk na tablicy pojawił się wynik 12:12. Od tamtej pory Polki przejęły kontrolę. Świetnie pracowały w obronie, wyprowadziły kilka skutecznych kontr i wyszły na prowadzenie (17:13). Podopieczne Stefano Lavariniego grały jak w transie. Efekt? Wygrana aż do 15. Proszę sobie przypomnieć, że chwilę wcześniej było… 5:9. Od tamtego momentu 20 punktów Polek i zaledwie sześć Amerykanek. Wymowne. Trener Karch Kiraly dokonał aż sześciu zmian. Na boisku pozostała tylko libero! Musiał być wściekły. Gospodynie szybko wyszły na czteropunktowe prowadzenie, po błędach Magdaleny Stysiak (3:7). Utrzymywały wysoką jakość i konsekwentnie powiększały przewagę. W naszych szeregach zaczęły pojawiać się problemy niedokładnego przyjęcia, co przekładało się na mizerną skuteczność w ataku. W tej partii role się odwróciły i to Polki zostały konkretnie zdominowane.

Kolejnego seta raz jeszcze Biało-Czerwone rozpoczęły kiepsko i musiały gonić wynik. Amerykanki dobrze grały w systemie blok-obrona, dzięki czemu mogły rozgrywać kontry. Wreszcie gra zaskoczyła po asie Olivii Różański. Przepychankę na siatce wygrała Agnieszka Korneluk i było 12:12. Końcówkę partii podopieczne Stefano Lavariniego zagrały wyśmienicie. Po krótkiej w wykonaniu Korneluk miały aż pięć setboli. Wykorzystały już pierwszego, a raczej pomogła im Jordan Thompson, która pomyliła się w ataku (25:19). Jeszcze raz to napiszemy… Czwartą odsłonę lepiej zaczęły Amerykanki (3:7). Polki dosyć szybko wyrównały (9:9), ale zaraz znowu przegrywały różnicą trzech „oczek” (12:15). Po kiwce Łukasik raz jeszcze udało się wyrównać (17:17), ale cztery kolejne akcje zapisały na swoje konto rywalki i trzeba było znowu gonić. Tym razem już się nie udało. Rozpędzone Amerykanki wygrały do 18. Tie-break.

A ten był najbardziej wyrównany i emocjonujący. W poprzednich setach była zawsze jakaś strona dominująca, ale piąta odsłona to wynagrodziła. Wreszcie to Biało-Czerwone rozpoczęły udanie seta. Po bloku Agnieszki Korneluk prowadziły 3:0. Kiedy pomyliła się Avery Skinner, to różnica wzrosła do czterech ,,oczek”. Amerykanki wolno się rozkręcały, ale jak już się rozkręciły, to zbliżyły się na jeden punkt (9:8). Chwilę później było 11:11. Końcówka to spore nerwy. Przy wyniku 13:13 Polki nie skończyły swojej akcji. Zrobiła to Andrea Drews i Amerykanki miały piłkę meczową. Obroniła ją Stysiak i rozpoczęła się gra na przewagi. Tam więcej krwi zachowały Polki i po bloku na Drews Biało-Czerwone zostały trzecią drużyną Ligi Narodów w tym sezonie.

Z racji tego, że wywalczyły brązowy medal, to nie będziemy się pastwić nad pomeczowymi statystkami. Niestety Polki w kolejnym meczu popełniły dużo niewymuszonych błędów. Bardzo dobry mecz zagrała nasza libero Maria Stenzel. Posłano w nią 24 zagrywki, a zanotowała 67% pozytywnego i 50% perfekcyjnego przyjęcia. W dodatku nie popełniła żadnego błędu. Najlepiej zapunktowała Magdalena Stysiak (23), chociaż patrząc przez pryzmat całego spotkania, to nie zagrała wcale wybitnie. W tie-breaku dwukrotnie uratowała zespół, kończąc akcje przy piłkach meczowych i to z trudnych pozycji. Przede wszystkim na uwagę zasługuje Martyna Łukasik, która została trzecią najlepszą przyjmującą tegorocznej edycji Ligi Narodów. Dodatkowo jako jedyna Polka znalazła się w „drużynie marzeń”. Żadna z Amerykanek nie została wyróżniona, ale przypadła im nagroda fair play za największą liczbę zielonych kartek. Oznacza to, że najczęściej przyznawały się do błędów tj. dotknięcie siatki oraz dotknięcie piłki w bloku.

Rewelacyjna postawa w Lidze Narodów przekuła się na awans w rankingu FIVB. Aktualnie Biało-Czerwone zajmują siódme miejsce. Tak wysoko nie były od 2011 roku! Polki dużo zyskały na zmienionych zasadach tworzenia rankingu FIVB, gdzie każde spotkanie ma ogromne znaczenie. W meczach z wyżej notowanymi przeciwniczkami, gdzie oczywiście nie były faworytkami, wygrane dawały duży zastrzyk punktów. Ranking FIVB jest bardzo ważny, bowiem im wyższa pozycja, tym większe prawdopodobieństwo awansu na IO (w przypadku gdy powinie się noga w kwalifikacjach). Sezon reprezentacyjny polskich siatkarek rozpoczął się fenomenalnie, a może być jeszcze lepiej. Teraz czas na mistrzostwa Europy oraz kwalifikacje do igrzysk olimpijskich.

Related Articles