Polki awansowały do ćwierćfinału mistrzostw Europy, pokonując Ukrainę 3:1. Na uwagę zasługuje come back po bardzo słabym, przegranym pierwszym secie. Nie był to porywający mecz naszych siatkarek, ale liczy się efekt, a efektem jest osiągnięcie ćwierćfinału.
W pierwszym secie najbardziej w pamięć zapadły słowa Jacka Nawrockiego. Trener wziął przerwę na żądanie przy wyniku 8:10 i krzyczał: "To nie jest na 100%, dziewczyny! Szukamy gdzieś bloku, zamiast strzelić zejście do środka. Mówiliśmy o 100% w ataku, o pewności siebie, a my kurwa z drżącą ręką będziemy teraz szukać, żebyśmy przebili? Nie, dziewczyny! Odblokować się i jedziemy!". Nie wpłynęło to na zawodniczki pozytywnie, bo choć doprowadziły do stanu 11:11, to za chwilę straciły cztery punkty z rzędu, a to już okazało się nie do odrobienia. Trener Nawrocki, zmieniał, kombinował, wprowadzał zmienniczki, jak np. Martyna Grajber. No i nie istniała Magda Stysiak. Był to jej najgorszy mecz na mistrzostwach. Co rusz była albo zablokowana, albo nie kończyła ataków. Zwykle to ona zdobywała najwięcej punktów, a wczoraj była to wyjątkowo środkowa – Zuzanna Efimienko-Młotkowska, skuteczna głównie w bloku, gdzie zdobyła aż dziewięć punktów.
Drugiego seta już udało się wyrwać, choć do stanu 15:15 utrzymywało się wszystko w okolicach remisu. I wtedy to Polki zaczęły lepiej punktować, bo za chwilę było już 19:16. Warto też powiedzieć o pozytywnej zmianie i kopie, jaki w tym secie dała najmłodsza w naszej reprezentacji – Martyna Czyrniańska. Po zawodniczce urodzonej w 2003 roku nie było widać presji i przyjemnie się patrzyło, jak jest bardzo pewnym i mocnym punktem drużyny. W całym meczu zdobyła 14 punktów, ale najważniejszy był jej wpływ w secie numer dwa, kiedy pokazała, że koleżanki mogą na nią liczyć. Nasze siatkarki wygrały 25:21. W trzecim secie znów reagować na słabszą postawę musiał Nawrocki, po raz kolejny rotując i wprowadzając Malwinę Smarzek-Godek i Kasię Wenerską. Znów było nerwowo, ale w bardzo ważnej akcji jedna z Ukrainek trafiła w aut. Była to piłka na 22:22, a dzięki pomyłce zrobiło się 23:21 dla nas. Seta udanymi atakami zakończyła Malwina Smarzek-Godek.
Czwarty set był najlepszy. Polki, prowadząc 2:1, złapały luz i wiatr w żagle. Od stanu 9:9 zdobyły… dziewięć punktów z rzędu! A przewagi 18:9 nie dało się już wypuścić z rąk. W ćwierćfinale czeka reprezentacja Turcji, która pokonała Czeszki 3:1 i to miażdżąc rywalki trzykrotnie – do 13, 14 i 13. Ostatnie bezpośrednie pojedynki nie wróżą niczego dobrego. Od 2015 roku jest to aż osiem porażek z rzędu z tymi rywalkami, w tym na poprzednich mistrzostwach Europy. Polki muszą więc się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności, żeby znaleźć się w fazie medalowej. Powiedzmy sobie szczerze – awans będzie tutaj ogromną sensacją. Turniej jednak obfituje w niespodzianki, jaką była choćby wygrana Francuzek z Chorwatkami.
Ćwierćfinał z Turcją jutro o 19:30, do obejrzenia na antenie Polsat Sport.