Do finału Polacy przystępowali jako jedyna niepokonana kadra na turnieju. Co więcej, wszystkie pięć wcześniejszych meczów wygrali po 3:0. Niestety, w tym najważniejszym ulegli Włochom. To trzeci w historii krążek wywalczony na imprezie tej rangi.
Jak już wspominaliśmy w tekście o siatkarkach, w tym roku na Uniwersjadzie Polskę reprezentowały dwie ekipy: siatkarek oraz siatkarzy. Duży nacisk na występ reprezentacji kładł Polski Związek Piłki Siatkowej, bowiem uznał to za jeden z etapów w szkoleniu zawodników i zawodniczek. Biało-Czerwonym nie udało się awansować do finału, ale zakończyły turniej z brązem. Z kolei siatkarze awansowali do wielkiego finału i już było pewne, że zdobędą trzeci krążek akademickich igrzysk olimpijskich.
Polacy mieli nadzieję, że w Chengdu przełamią klątwę finału. W 2013 r. przegrali 0:3 w finale z Rosją, a w 2019 r. po tie-breaku z Włochami. Tym razem także lepsza okazała się drużyna z Półwyspu Apenińskiego. Jak zatem wyglądała droga Polaków do tego wielkiego finału? Na trenera akademickiej reprezentacji został powołany Dariusz Luks. To były wieloletni siatkarz Górnika Radlin oraz były trener m.in. Jadaru Radom, Trefla Gdańsk i Jastrzębskiego Węgla. Dziś jest związany z Akademią Talentów Jastrzębskiego Węgla, gdzie pełni rolę wicedyrektora.
W turnieju brało udział 16 reprezentacji, które zostały podzielone na cztery grupy. Do kolejnej rundy awansowały po dwie. Polska trafiła do grupy A, gdzie rywalizowała z Portugalią, Koreą Południową oraz Hong Kongem. Na inaugurację zmierzyła się z Portugalczykami. Nasi reprezentanci całkowicie przejęli kontrolę. W pierwszym i drugim secie zmiażdżyli tę nie kojarzącą się z siatkówką reprezentację (wygrana do 12 i 15). Trzecią partię Portugalczycy zagrali nieco lepiej, ale i tak jedyne na co było ich stać, to wywalczenie 20 “oczek”. Drugie starcie było jeszcze łatwiejsze. Przeciwnicy z Hong Kongu nie sprawili absolutnie żadnych kłopotów. Polacy wygrali do 11, 19, 14 i już mieli zapewniony awans do ćwierćfinału. Zanim jednak odbyła się kolejna runda, trzeba było zagrać ostatni mecz w grupie. Korea Południowa też nie była przeciwnikiem z najwyższej półki. Kolejne szybkie 3:0 (17, 15, 20) zostało odhaczone. Polacy z kompletem zwycięstw i doskonałym bilansem setowym 9:0 zakończyli pierwszą rundę. Można rzec, że sparingową…
W ćwierćfinale podopieczni Luksa zmierzyli się z Ukrainą, która w swojej grupie zajęła drugie miejsce (wygrana z Azerbejdżanem i Japonią, przegrana z Chinami). Tu także nie było niespodzianki. Polacy w pierwszych dwóch setach niemal od początku do końca kontrolowali przebieg gry (wygrana do 20 i 16). Ciekawiej było w trzecim, bo w niej przez dłuższy czas prowadzili Ukraińcy. Jakaś to nowość. Nasi zaliczyli dwie serie punktowe i odwrócili bieg seta (wygrana do 19). Po kolejnym triumfie 3:0 awansowali do półfinału, gdzie mieli zagrać z Iranem. O ile dwie pierwsze partie można uznać za wyrównane (wygrana Polaków do 21 i 22), to w trzeciej Biało-Czerwoni pokazali dominację. Rozbili rywali do 11! I bez straty seta w pięciu meczach awansowali do finału. Ba, ani razu nie siłowali się nawet na przewagi.
W finale po drugiej stronie siatki stanęła reprezentacja Włoch, która na turnieju poniosła jedna porażkę w fazie grupowej z Niemcami. Niestety to oni zaczęli lepiej. Na pierwszej przerwie, wziętej na życzenie polskiego trenera, prowadzili 10:6. Bardzo długo utrzymywali bezpieczny dystans. W polskiej ekipie brakowało skuteczności w ataku. W końcu po długim pościgu Polacy doprowadzili do wyrównania (20:20). W końcówce seta znów Włosi odjechali. Decydująca wówczas okazała się zagrywka Giulio Magaliniego, po której punkt z kontrataku na 22:24 zdobył Marco Vitelli. Polacy mieli jeszcze kontrę na 24:24, jednak ataku nie skończył Michał Gierżot. Pierwsza partię nasi przegrali do 23. Druga odsłona była jeszcze gorsza. W każdym elemencie gry przeważali Włosi i zasłużenie wygrali do 18. Trzecia była najbardziej wyrównana, o czym świadczy gra na przewagi, ale i tak wpadła na konto rywali. No i 0:3… Tyle meczów bez straty seta, a tu aż trzy przegrane i żadnego do przodu.
Biało-Czerwoni do Chin polecieli w bardzo mocnym składzie. M.in.: Michał Gierżot, Dawid Dulski, Mateusz Poręba, czy też Kamil Szymura. Rozczarowania wynikiem nie krył Michał Gierżot, który w przedmeczowych wypowiedziach mówił, że liczy się tylko złoto. – Na początku powiedziałem, że jeśli nie wyjadę stąd ze złotem, to będę rozczarowany i takie dzisiaj mam uczucia. Może kiedyś to srebro będzie smakować, ale na razie czuję duży żal. Na pewno stałem się lepszym zawodnikiem, bo przepracowałem całe wakacje i miałem okazję się sprawdzić na tym turnieju. Do finału było dobrze. Jeszcze wiele gry przede mną i dużo świata do zwiedzenia. Nie dość, że to był fajny turniej, to jeszcze była super przygoda, ale przecież nie przyjechaliśmy oglądać pandy i jeść ryż. Przyjechaliśmy tutaj wygrać i niestety cel nie został osiągnięty. Na pewno nie wyjadę z Chengdu szczęśliwy, ale może za miesiąc, czy dwa zrozumiem, ile to kosztowało mnie pracy i srebro będzie jak złoto – ubolewał po finale 21-latek.
Inaczej do tego podszedł trener akademickiej reprezentacji Polski. – Jestem dumny z tych chłopaków, ze srebra powinniśmy się cieszyć, bardzo dziękuję wszystkim, którzy odpowiadają za to, że mogliśmy tutaj przyjechać, jestem wdzięczny wszystkim klubowym trenerom tych chłopaków, bo wykonali wspaniałą pracę. Włosi byli dziś lepsi i to musimy zaakceptować – podsumował Dariusz Luks.