Polska pokonała 3:1 reprezentację Holandii i zapewniła sobie awans na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie. Do triumfu poprowadził drużynę duet: Leon – Kaczmarek. Niedzielny mecz z Chinami będzie miał już charakter czysto towarzyski.
Reprezentacja Holandii w aktualnym rankingu FIVB plasuje się na 12. pozycji. „Pomarańczowi” od kilku lat pukają do siatkarskiej czołówki, ale daleko im do powtórzenia ich największych osiągnięć. Lata 90. były dla Holandii fantastycznym okresem. Na igrzyskach olimpijskich wystąpiła sześciokrotnie i zdobyła dwa medale (1992 r. – srebro i 1996 r. – złoto). Wtedy określano ją jako potęgę tej dyscypliny. Ostatni raz Holendrzy na igrzyskach wystąpili w 2004 r. i zajęli dziewiąte miejsce. Dodatkowo mają na koncie srebro mistrzostw świata (1994 r. ) oraz pięć medali EURO (1997 r. – złoto, 1993 r. i 1995 r. – srebro, 1989 r. i 1991 r. – brąz). W XXI wieku Holandia zdobywała medale tylko w Lidze Europejskiej (2006 r. i 2012 r. – złoto, 2008 r. – srebro, 2004 r. i 2019 r. – brąz).
Zdecydowanym liderem reprezentacji Holandii jest Nimir Abdel-Aziz, który niejednokrotnie pokazał, że potrafi “wygrać mecz w pojedynkę”, biorąc na swoje barki ciężar gry. Kibice z Polski na pewno kojarzą Robberta Andringę, który przez ostatnie sześć sezonów bronił barw Indykoplu AZS Olsztyn. Drugi sezon w PlusLidze spędzi Twan Wiltenburg, który w minionych rozgrywkach sięgnął z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle po siatkarską Ligę Mistrzów, wicemistrzostwo Polski oraz Puchar Polski. Siatkarzem z przeszłością na polskich parkietach jest także Michael Parkinson, grający w sezonie 2021/2022 w Enei Czarnych Radom. Od 2019 r. Polska zmierzyła się z Holandią siedmiokrotnie i wszystkie spotkania wygrała. Ostatni raz rywalizowaliśmy w fazie grupowej tegorocznych mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni po słabym pierwszym secie, w trzech kolejnych byli zdecydowanie lepsi. Jak wyglądało sobotnie starcie? Wynik taki sam, ale poziom gry rywali sporo wyższy.
Ogólnie turniej kwalifikacyjny jest dla „Oranje” dramatyczny. Mieli walczyć o awans, a szybko się to rozjechało.
Polska – Holandia 3:1 (21:25, 25:17, 25:22, 29:27)
Mecz z Holandią Biało-Czerwoni rozpoczęli w składzie: Marcin Janusz, Łukasz Kaczmarek, Norbert Huber, Jakub Kochanowski, Bartosz Bednorz, Wilfredo Leon oraz libero Jakub Popiwczak. Polacy zagrali blokiem na poziomie, do którego nas przyzwyczaili. Zablokowali rywali 12 razy, a sami zostali zablokowani tylko czterokrotnie. W polu zagrywki lepiej wypadli nasi. Posłali siedem asów, a popełnili 18 błędów (bilans -11). Z kolei Holendrzy zagrywką zapunktowali tylko trzykrotnie, a pomylili się aż 19 razy (bilans -16). Bardzo dobre spotkanie rozegrali: Wilfredo Leon oraz Łukasz Kaczmarek, którzy łącznie zdobyli 38 „oczek”. Przyjmujący skończył 15/28 ataków (54% skuteczności), postawił dwa punktowe bloki i posłał trzy asy serwisowe. Atakujący skończył spotkanie ze skutecznością na poziomie 58% (15/26). Do tego dwukrotnie zablokował rywali i raz zapunktował zagrywką. W reprezentacji Holandii zabrakło Nimira Abdel-Aziza, który w meczu z Chinami nabawił się urazu. Rolę lidera przejął Thijs Ter Horst, który zdobył najwięcej punktów w spotkaniu (22).
Bardzo dobrze w to spotkanie weszli Holendrzy. Po ataku Thijsa Ter Horsta, asie serwisowym Fabiana Plaka oraz bloku na Wilfredo Leonie, było już 0:3. Na szczęście Polacy szybko zaczęli odrabiać straty. Główną rolę w tym odegrał Wilfredo Leon, który dwukrotnie skutecznie zaatakował i posłał asa serwisowego (5:5). Nie podłamało to rywali. Przeciwnie. Po punktowej zagrywce Plaka znów mieli trzy punkty przewagi (8:11). Biało-Czerwoni mieli problemy z kończeniem ataków. Holandia spokojnie pilnowała przewagi. Nie da się jej odrobić, jeśli co chwilę psuje się zagrywkę. Premierową odsłonę zakończyła, a jakże, zepsuta zagrywka Bartłomieja Bołądzia (21:25). Holandia była zdecydowanie lepszym zespołem. Popełniła tylko jeden niewymuszony błąd. Dla porównania Polacy oddali aż osiem „oczek”.
W drugiej partii tylko na początku wynik oscylował wokół remisu (10:9). Później Holendrzy zaczęli się mylić i pomogli Polakom odskoczyć na dystans pięciu punktów (14:9). Tym razem to podopiecznym Nikoli Grbicia wszystko wychodziło. Byli skuteczni w ataku i nękali przeciwników zagrywkami (16:10). Do końca utrzymali koncentrację (19:12). Zepsuta zagrywka Ter Matta zakończyła tę odsłonę. Tym razem „Pomarańczowi” częściej popełniali błędy (11), co skutecznie wykorzystali mistrzowie Europy.
Trzecia odsłona to gra punkt za punkt aż do stanu 7:7. Jako pierwsi na dwupunktowe prowadzenie wyszli Holendrzy. Po kontrze Ter Horsta i ataku Plaka było 7:9. Szybko jednak, za sprawą ataku Kłosa i Kaczmarka, Biało-Czerwoni wyrównali (9:9). Gra wyglądała tak, jak na początku tej partii (16:16). Tak było do stanu 19:19, bo końcówka ewidentnie należała do naszych siatkarzy. Błysnął w niej Leon, który najpierw zablokował rywala, później skutecznie zaatakował i było 22:19. Po chwili popisał się kolejnym atakiem (23:20). Brakujące punkty dołożyli Kochanowski i Kaczmarek (25:22).
Set numer cztery to mocne otwarcie reprezentacji Polski (4:0). Grała konsekwentnie i prowadziła trzema-czterema „oczkami” aż do połowy seta. „Oranje” nie rezygnowali i po bloku na Kłosie różnica wynosiła tylko dwa „oczka” (15:13). Podopieczni Piazzy zdobyli trzy „oczka” z rzędu (po dwóch atakach Maartena van Garderena oraz bloku na Leonie) i na tablicy był remis 19:19. Końcówka dostarczyła więc sporo emocji. Holendrzy mieli piłkę setową (23:24), ale skuteczny atak Leona rozpoczął grę na przewagi. W niej rywale mieli jeszcze kolejne piłki setowe, konkretnie trzy, ale ich nie wykorzystali. Polacy więc pokazali im, jak należy to robić, mając pierwszą i ostatnią piłkę meczową. Mecz zakończył Van Garderen autowym atakiem (29:27).
Mimo wywalczonego awansu na igrzyska olimpijskie, Polacy muszą rozegrać jeszcze jedno spotkanie. Na zakończenie turnieju kwalifikacyjnego zagrają w niedzielę z gospodarzami. Początek o 13:30. Oczywiście zdecydowanym faworytem są Biało-Czerwoni, którzy na 15 starć z Chinami, przegrali tylko jedno (2008 r.)