Skip to main content

To był bardzo słaby mecz Polaków. Po dwóch wcześniejszych zwycięstwach – z Włochami i Serbią teraz przytrafiła się porażka 1:3 w kiepskim stylu z reprezentacją Słowenii.

Liga Narodów to 15 grupowych spotkań, w których trener Heynen ma okazję do różnych eksperymentów w składzie. Najpierw Polacy bez najmniejszych problemów pokonali 3:0 jedynych, którzy na turniej przyjechali składem B, czyli Włochów. W drugim spotkaniu swoją potężną zagrywkę uruchomił Wilfredo Leon i co rusz punktował z niej bezpośrednio. Nasi siatkarze wygrali z Serbią 3:1, a więc znów za trzy punkty. Tym razem przytrafił im się bardzo kiepski występ, a wynik 1:3 ze Słowenią śmiało można nazwać niespodzianką. Słoweńcy to bowiem nawet nie "stali bywalcy" Ligi Narodów, a tzw. "pretendenci".

Tylko Brazylia, Francja i Japonia mają w tej chwili po trzy wygrane. Polacy nawet nie urwali Słoweńcom punktu, dlatego wylądowali na 5. miejscu w tabeli. Siatkówki w wykonaniu podopiecznych Vitala Heynena będzie w przyszłych tygodniach sporo, turniej jest wykańczający, dlatego trzeba składem rotować i próbować różnych rozwiązań. Tym razem Heynen postanowił sprawdzić, jak kadra poradzi sobie bez Wilfredo Leona, który rozbijał wcześniej Serbów zagrywkami po 130 km/h. I poradziła sobie kiepsko. Słoweńcy wcześniej także gładko ograli Włochów 3:0, ale za to przegrali 1:3 z Serbami.

W pierwszym secie Słoweńcy prowadzili od stanu 2:1 i cały czas mieli przewagę kilku punktów. Nasi zawodnicy musieli gonić wynik i nie udało im się to do już do końca seta. Od początku rywale zaczęli punktować blokiem, między innymi zatrzymując atak z krótkiej Mateusza Bieńka, a później także Łukasza Kaczmarka. Polacy grali nerwowo i popełniali proste błędy, źle funkcjonowało też przyjęcie. Cebulj, Urnaut i Stern grali swoje w ataku, a nasi gracze nie mieli żadnych argumentów. Słoweńcy prowadzili nawet 22:16, ale ostatecznie skończyło się na 25:22.

Najlepszy w naszym wykonaniu był set numer dwa. Przez większość czasu to Polacy prowadzili, zaczął funkcjonować blok, przyjęcie i atak. W zasadzie wszystko się poprawiło. Niewiele jednak brakło, a "Biało-Czerwoni" wypuściliby pewną wygraną. Prowadzili 20:16, a za chwilę zrobiło się 23:22 dla Słowenii i dopiero Mateusz Bieniek uratował kolegów asem serwisowym. To był jedyny wygrany set przez Polaków. W trzecim nie mieli najmniejszych szans, przegrywając momentami 7-8 punktami, natomiast w ostatnim nawiązali walkę, ale kiepsko funkcjonował atak, szczególnie jeśli chodzi o tzw. "pierwszą akcję". Tym razem to "Biało-Czerwoni" się poderwali, odrobili stratę i doszli do stanu 22:22. Znów pojawiła się nerwowość i proste błędy, które w końcówce są zawsze najbardziej kosztowne.

Reprezentacja Słowenii nie jest jakimś wielkim siatkarskim narodem, ale akurat nam zawsze sprawia problem. Pokonali naszą reprezentację na mistrzostwach Europy w 2019 roku i wygrali też w tych samych rozgrywkach w 2017 roku, do tego dwukrotnie za trzy punkty – 3:0 i 3:1. Polakom też udało się pokonać tego wyjątkowo nieleżącego rywala w kwalifikacjach do IO. Między innymi przez tę porażkę Słoweńców na igrzyskach zabraknie, więc na turnieju dają z siebie wszystko. Heynen za to próbuje, kombinuje, zmienia i przestawia, żeby znaleźć swoją optymalną szóstkę, bo my na igrzyskach zagramy, a Liga Narodów to jest sprawdzian ostateczny.

 

Related Articles