Skip to main content

Po raz trzeci w historii Biało-Czerwoni sięgnęli po brązowy medal Ligi Narodów. W decydującym starciu pokonali 3:0 Słowenię. Najwięcej emocji przyniosła pierwsza partia. Pozostałe to całkowita kontrola mistrzów Europy.

W meczu o brąz zmierzyły się drużyny, które fazę grupową skończyły na dwóch pierwszych miejscach. Słowenia to lider, a Polska wicelider. Obydwie ekipy zmierzyły się ze sobą w pierwszym turnieju, a wówczas lepsza okazała się Słowenia (3:0). W niedzielę Nikola Grbić także postawił w szerokim składzie na trzech atakujących (Bartosz Kurek, Bartłomiej Bołądź, Łukasz Kaczmarek). Doszło za to do zmiany na przyjęciu – powrócił wicekapitan reprezentacji Polski – Aleksander Śliwka, a zmienił on Bartosza Bednorza. Dodatkowo poza kadrą kadrą meczową znaleźli się Marcin Komenda i Karol Kłos. Reszta składu pozostała bez zmian: Marcin Janusz, Grzegorz Łomacz (rozgrywający), Jakub Kochanowski, Norbert Huber, Mateusz Bieniek (środkowi), Wilfredo Leon, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, Tomasz Fornal (przyjmujący), Jakub Popiwczak, Paweł Zatorski (libero).

Słowenia – Polska 0:3 (24:26, 16:25, 17:25)
Inauguracyjna partia była bardzo wyrównana. Długo żadna z drużyn nie potrafiła wyjść na prowadzenie wyższe niż jedno “oczko”. Jako pierwsi przewagę dwupunktową uzyskali Słoweńcy. Udało im się to za sprawą dwóch nieskutecznych ataków Bartosza Kurka (13:15). Przez pewien czas Słoweńcy pozostawali na prowadzeniu. Skuteczny kontratak i as Bartosza Kurka pozwoliły zniwelować dystans (19:18). Końcówka była najbardziej emocjonująca. Po własnych błędach Słoweńcy stracili całą zaliczkę (23:21, 23:23). Chociaż atak Cebulja dał jego drużynie piłkę setową, Polacy obronili ją. Po krótkiej grze na przewagi i dwóch blokach z rzędu, w tym efektownej “czapie” Leona triumfowali Biało-Czerwoni (24:26). Po premierowej odsłonie wydawało się, że czeka nas zacięta walka o brązowy medal. A jednak… niespodzianka.

Kolejne dwie partie to popis gry Biało-Czerwonych. Słoweńcy zostali rozbici do 16 i 17. Prezentowali się niemrawo, jakby półfinał z Japonią wyssał z nich energię. Nic im nie wychodziło, a Polakom za to wszystko! Co było kluczem do sukcesu Biało-Czerwonych? Przede wszystkim gra blokiem. Tym elementem zdeklasowali rywali. Podopieczni Nikoli Grbicia postawili aż 15 punktowych bloków. Z kolei Słoweńcy tylko … cztery. Nasi siatkarze bardzo dobrze zagrali także zagrywką. Posłali dziewięć asów serwisowych, a pomylili się 11 razy (bilans -2). Rywale zapunktowali serwisem czterokrotnie, a zepsuli osiem (bilans -4). Jedyne, co może martwić, to słabe przyjęcie (30%). Cieszy natomiast to, że z tak kiepskim przyjęciem, atak był już dużo lepszy (47%).

Najlepiej w polskiej ekipie spisał się Wilfredo Leon, który zapunktował 18 razy (13 atak, trzy bloki i dwa asy). Jego skuteczność  w ataku wynosiła 59%. Jak to zwykle bywa na takich turniejach. Na zakończenie została wybrana drużyna marzeń. Znaleźli się w niej dwaj Polacy – Tomasz Fornal (przyjmujący) oraz Jakub Kochanowski (środkowy). Tytuł MVP zdobył francuski rozgrywający Antoine Brizard.

Related Articles