Polki w szóstym meczu turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk wygrały z niepokonanymi dotąd Amerykankami. Mistrzynie olimpijskie urwały zaledwie jednego seta. O tym kto awansuje na najważniejszą imprezę czterolecia rozstrzygną jutrzejsze mecze. Polska zmierzy się z Włochami, a USA z Niemcami.
Amerykanki to aktualne mistrzynie olimpijskie. W rankingu FIVB zajmują drugie miejsce, co czyni je najwyżej sklasyfikowanym zespołem w grupie C na tym turnieju. Od momentu debiutu siatkówki na igrzyskach olimpijskich (1964 r.), Amerykanki nie wystąpiły tam tylko trzykrotnie. Tak więc na 15 turniejów tej rangi grały aż 12 razy. Jak już wspomnieliśmy, na ostatnich igrzyskach w Tokio zdobyły swój pierwszy złoty medal. Oprócz tego mają trzy srebrne (1984 r., 2008 r., 2012 r.) i dwa brązowe (1996 r., 2016 r.). Do tych olimpijskich krążków doliczyć należy pięć z mistrzostw świata. Ten najcenniejszy Amerykanki zdobyły w 2014 r.
W amerykańskim składzie znajduje się aż osiem mistrzyń olimpijskich z Tokio, w tym kapitan Micha Hancock. Kibice, którzy interesują się klubową siatkówką w Polsce, na pewno dobrze ją znają. W sezonie 2015/2016 broniła barw MKS-u Dąbrowa Górnicza, a w 2016/2017 Impelu Wrocław. 30-latka nieprzerwanie od sezonu 2017/2018 występuje we włoskiej lidze. Do amerykańskiej kadry wróciła Jordan Larson, MVP igrzysk olimpijskich 2020 z Tokio. Zawodniczka ta od momentu turnieju olimpijskiego nie grała w reprezentacji podczas żadnej ważnej imprezy. Dopiero niedawno wystąpiła w mistrzostwach NORCECA. Wtedy jej ekipa zagrała w wielkim finale, gdzie lepsze okazały się Dominikanki.
W tym sezonie reprezentacyjnym Polska z USA grała dwa razy. Najpierw w fazie grupowej Ligi Narodów. Tam po tie-breaku wygrały rywalki. Potem, w tym samym turnieju, spotkały się w meczu o brąz. Wówczas, też po tie-breaku, triumfowały Biało-Czerwone. Na turnieju kwalifikacyjnym w Łodzi lepiej radzą sobie Amerykanki, dlatego to one były faworytkami.
Polska – USA (27:25, 16:25, 25:23, 25:16)
Tym razem trener Stefano Lavarini postawił na taki wyjściowy skład: Agnieszka Korneluk, Magdalena Stysiak, Martyna Łukasik, Martyna Czyrniańska, Katarzyna Wenerska, Magdalena Jurczyk oraz libero Maria Stenzel. Zaskoczeniem na pewno postawienie na drugą rozgrywającą. Polki świetnie zaczęły. Po ataku Magdaleny Stysiak miały już cztery punkty przewagi (5:1). Amerykanki popełniały proste błędy, jak np. dotknięcie siatki (15:10). Niebezpiecznie zrobiło się, gdy w polu serwisowym pojawiła się Dana Rettke. Przy jej zagrywkach Amerykanki zdobyły cztery „oczka” z rzędu (15:14). Od tego momentu trwała wyrównana walka. Po zepsutym ataku Stysiak na tablicy pojawił się remis 18:18. Losy seta rozstrzygnęły się w emocjonującej końcówce. W polskiej ekipie ważne akcje skończyła Monika Gałkowska. Seta rozstrzygnął skuteczny atak Olivii Różański (27:25).
W drugiej partii do stanu 11:11 trwała zacięta rywalizacja. Żadna z drużyn nie była w stanie zbudować przewagi wyższej niż dwa „oczka”. Kluczow okazała się zagrywka Jordan Larson. Przy jej serwach Amerykanki popisały się pięciopunkową serią (13:19). Polki nie były już w stanie odrobić strat, zwłaszcza, że gorzej niż w poprzednim secie prezentowały się w przyjęciu (36%) i w ataku (32%). Przeciwniczki kontrolowały sytuację i zamknęły seta punktowym blokiem (16:25).
Amerykanki na początku kolejnego seta kontynuowały dobrą grę. Szybko wypracowały czteropunktową zaliczkę (6:10), którą niedługo powiększyły do sześciu „oczek” (9:15). Polki mozolnie odrabiały straty. Amerykanki pod naciskiem zaczęły popełniać błędy i po asie serwisowym Stysiak dystans zmniejszył się do dwóch punktów (18:20). Gdy Thompson pomyliła się w ataku, a Polki dołożyły punktowy blok, to gra rozpoczęła się od początku (20:20). Seta rozstrzygnęły dwie akcje od stanu 23:23. Magdalena Jurczyk popisała się asem serwisowym, a Gałkowska sprytnym atakiem ustaliła wynik na 25:23. W całym secie Amerykanki popełniły aż 10 błędów, a Polki zaledwie trzy.
Polki, napędzane dopingiem kibiców, czwartą partię rozpoczęły z wysokiego „c” (5:1). Grały świetnie. Przede wszystkim złapały właściwy rytm i powiększyły dystans do sześciu „oczek” (16:10). Amerykanki nie potrafiły znaleźć patentu na skuteczną grę gospodyń. Po błędzie w ataku Kathryn Plummer przewaga zwiększyła się do ośmiu punktów (22:14). Tego już nie można było wypuścić z rąk. To był koncertowy set polskich siatkarek. Skończyły go dwa skuteczne ataki Magdaleny Stysiak (25:16).
Wreszcie Polska nie była zespołem, który popełnił więcej niewymuszonych błędów. W tej niechlubnej statystyce triumfowały Amerykanki (A:28, P:19). Poprawić na pewno należy przyjęcie, bowiem w całym spotkaniu Polki w tym elemencie miały skuteczność na poziomie zaledwie 35% (Amerykanki 55%). Jeśli chodzi o grę blokiem, to nieco lepiej wypadły Amerykanki (A: 11, P:8). Najskuteczniejszą polską zawodniczką była Magdalena Stysiak, która zapunktowała aż 24 razy. Skończyła 19/41 ataków, co dało jej skuteczność na poziomie 46%. Do tego dorzuciła jeszcze cztery punktowe bloki i asa serwisowego.
Już jutro ostatni mecz Polek w turnieju kwalifikacyjnym, który rozstrzygnie losy awansu na igrzyska olimpijskie. Rywalkami Biało-Czerwonych będą Włoszki. Obie drużyny po raz ostatni spotkały się ze sobą 1 czerwca w ramach Siatkarskiej Ligi Narodów. Wówczas Polki wygrały 3:1. Na turnieju w Łodzi Włoszki przegrały zaledwie jedno spotkanie (z USA). Podopieczne Stefano Lavariniego meczem z Amerykankami pokazały, że potrafią walczyć i wygrywać z wyżej notowanymi rywalkami. Jak będzie tym razem? Początek spotkania o 20:30.