
Brazylijczycy pokonali naszą reprezentację 3:1 w finale Ligi Narodów w Rimini. Polaków stać było na wyrównaną walkę tylko w dwóch pierwszych setach. O trzecim i czwartym powinni jak najszybciej zapomnieć, bo dostali srogie baty do 16 i do 14.
Niestety powtórka z meczu z fazy grupowej. Wtedy także nie potrafiliśmy przeciwstawić się silnej reprezentacji Brazylii. Tym razem udało się jednak ugrać seta. Mecz rozpoczął się korzystnie dla Polaków, choć niewiele brakowało, a przewaga zostałaby w końcówce wypuszczona. Jeszcze w pierwszym secie skutecznie grał Wilfredo Leon, ale później już wyglądał bardzo słabo w ataku i nie potrafił też dołożyć czegoś ekstra z zagrywki. Pierwszy set to jednak bomby serwisowe z obu stron i biegający po całym parkiecie rozgrywający. Znakomity był po naszej stronie Bartosz Kurek. Nikt nie potrafił przez długi czas go zatrzymać, wychodził mu każdy atak. Polacy wygrali 25:22 i wszystko, co dobre w tym meczu się skończyło.
W drugim secie Bartosz Kurek cały czas nie zawodził w ataku, ale dużo słabiej wyglądał już Wilfredo Leon. Kiedy Fabian Drzyzga mógł, to grał przez środek, ale kolejno posyłane bomby raczej sprawiały, że musiał rozgrywać do skrzydeł. Nie zawodził go przede wszystkim właśnie Kurek. Brazylijczycy wypracowali kilkupunktową przewagę, ale Polacy zaliczyli świetną serię aż pięciu punktów z rzędu, głównie po kontrach Bartosza Kurka, który był nie do zatrzymania w swoich atakach po skosie. Wydawało się, że już mamy rywali w garści, bo nie codziennie odrabia się pięć punktów z rzędu w męskiej siatkówce. Na nic zdało się odrabianie strat, bo za moment Lucarelli posłał asa. Przy wyniku 23:24 na zagrywkę wszedł Wilfredo Leon i podsumował swój występ uderzeniem w siatkę. Było więc 1:1.
O dwóch kolejnych setach najlepiej byłoby zapomnieć. Dziewięciopunktowa przewaga i aż jedenastopunktowa przewaga to tak naprawdę lekcja siatkówki. Kiedy Kamil Semeniuk wszedł za Leona, żeby pomóc kolegom, to nie skończył żadnego z trzech kolejnych ataków i kompletnie nie mógł się wstrzelić. Dobry poziom utrzymywał tylko Kurek, ale zabrakło przede wszystkim punktowego bloku. Nie nadrabialiśmy tam, gdzie u Brazylijczyków nadrabiał Souza. Trudny do zatrzymania był także Leal. Otłukiwany zagrywką zawodnik zagrał tego dnia jak prawdziwy mistrz, zarówno na przyjęciu, jak i w ataku.
To była próba generalna przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Polacy do trzech medali (złoty i dwa brązowe) dołożyli kolejny w tym turnieju (wcześniej nazywanym Ligą Światową). Vital Heynen wybrał też 12-osobowy skład na IO: Bartosz Kurek, Łukasz Kaczmarek, Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz, Mateusz Bieniek, Piotr Nowakowski, Jakub Kochanowski, Wilfredo Leon, Michał Kubiak, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka i Paweł Zatorski. Oni powalczą o to, czego brakuje w ostatnich latach polskiej siatkówce, czyli medalu olimpijskiego. I nawet nie chodzi tu o samo złoto, a po prostu o medal.