To był wymarzony pierwszy półfinał. Wygrana wyjazdowa i to za trzy punkty? Proszę bardzo. Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przywieźli z Ankary wynik 3:1 i mają finał na wyciągnięcie ręki! Wystarczą tylko dwa sety wygrane u siebie.
Jastrzębski Węgiel z kompletem zwycięstw oraz punktów zajął pierwsze miejsce w grupie, dzięki czemu ominęły go „repasaże”. W ćwierćfinale trafił na VfB Friedrichshafen, którego dwukrotnie pokonał 3:0. Zespół z Ankary miał trudniejszą drogę do półfinału Ligi Mistrzów. Co prawda wygrał swoją grupę i od razu awansował do ćwierćfinału, ale tam stoczył pasjonujący bój z Lube Civitanova. O awansie musiał zadecydować „złoty set”. W pierwszym półfinale Jastrzębski Węgiel skutecznie wypunktował Turków. O tylko jednym wstydliwym secie lepiej nie mówić, ale nie miał on finalnie większego znaczenia.
Halkbank Ankara – Jastrzębski Węgiel 1:3 (22:25, 23:25, 25:16, 22:25) MVP Tomasz Fornal
Faworytem był Jastrzębski Węgiel. Tylko trzeba było jeszcze tę rolę udźwignąć. Wiadomo było, że to nie będzie łatwe spotkanie. Halkbank zaczynał przed własną publicznością. Po meczu w rozmowie z „Polsatem Sport” Tomasz Fornal przyznał, że mimo wybrania go MVP spotkania, to dziwnie mu się grało. – Można to porównać do Iranu, w którym graliśmy kilka lat temu. Te piłki latały zupełnie inaczej niż w Polsce. Nie wiem, czy to moje odczucie, może ktoś nazwać mnie świrniętym, ale dawno takiego meczu nie grałem w przyjęciu, jeżeli chodzi o zagrywkę przeciwnika. Najważniejsze jest to, że mimo problemów w przyjęciu, dobrze funkcjonowaliśmy na wysokiej piłce. Poza trzecim setem, wydaje mi się, że mieliśmy kontrolę na trudnym terenie, w specyficznej hali i przy specyficznym dopingu – powiedział.
W mecz zdecydowanie lepiej weszli Polacy. Od początku bardzo dobrze spisywał się Tomasz Fornal (w całym spotkaniu jego skuteczność w ataku wyniosła 46%). Po jego atakach goście uzyskali dwupunktowe prowadzenie, które zwiększyli, gdy Thomas Jaeschke nie trafił w boisko (4:7). Zawodził lider gospodarzy, Nimir Abdel-Aziz, a jastrzębianie cały czas powiększali przewagę (11:16). W końcówce obudził się Nimir. Jego zagrywki umożliwiły Halkbankowi kontrataki i z przewagi pozostał tylko punkt (20:21). Po wyrównanej końcówce, to Polacy wygrali premierową partię (22:25). Rozgoryczeni gospodarze drugiego seta rozpoczęli z wysokiego „c” (9:6). Marcelo Mendez nie chciał, żeby strata była jeszcze większa, więc poprosił o czas. Przyniósł on spodziewany efekt, ponieważ od tego momentu w czterech kolejnych akcjach punktowali gracze Jastrzębskiego Węgla. Kiedy asa serwisowego posłał Trevor Clevenot, było 12:14. Wydawało się, że jastrzębianie kontrolują już przebieg spotkania, ale znowu w końcówce zrobiło się gorąco. Prowadzili tylko jednym punktem (22:23). Na szczęście zimną krew zachował Fornal i po jego fantastycznej kiwce Jastrzębski w całym spotkaniu prowadził 2:0.
Trzecia partia do zapomnienia. Najlepiej stwierdzić, że w ogóle się odbyła. Jastrzębianie w każdym elemencie zagrali fatalnie. Brakowało lidera, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania punktów. Gospodarze złapali właściwy rytm gry, a przewagę zaczęli budować od pola serwisowego. Znakomitą zmianę dał Yigit Gulmezoglu, który wspólnie z Thomasem Jaeschke poprowadził swój zespół do pewnego zwycięstwa i tym samym przedłużenia spotkania (25:16). Do czwartego seta jastrzębianie przystąpili z większą motywacją (2:5). W połowie partii przewaga wynosiła już pięć „oczek” (9:14). Po skończeniu krótkiej przez Moustaphe M`Baye, na tablicy wyników było już 17:22. Po ataku z szóstej strefy Tomasza Fornala przyjezdni mieli pięć meczboli (19:24). Na ten ostatni punkt trzeba było jeszcze chwilkę poczekać. Przy stanie 22:24 mecz zakończył Clevenot.
Co powinni poprawić jastrzębianie w swojej grze? Na pewno blok. Tym elementem zdecydowanie lepiej punktował Halkbank, bo aż dziesięciokrotnie, a Jastrzębski tylko pięciokrotnie. Pod innymi względami gra obydwu zespołów była bardzo wyrównana. Zarówno gospodarze jak i goście zepsuli po 18 zagrywek, z tą różnicą, że zespół z Ankary posłał o jednego asa serwisowego więcej niż Jastrzębski (5). Obydwie drużyny pomyliły się sześciokrotnie w ataku. Jeśli chodzi o błędy ogóle, to ich nieznacznie więcej popełnił Halkbank (27) niż Jastrzębski (25). W drużynie gości najlepiej spisało się trio: Fornal (18), Boyer (18) oraz Clevenot (12). Z kolei gra Halkbanku opierała się na: Jaeschke (18), Abdel-Azizie (11) i Ulu (10).
5 kwietnia o 20:30 jastrzębianie rozegrają rewanż we własnej hali. Wicemistrzowie Polski są bardzo blisko historycznego awansu do finału Champions League, bowiem potrzebują dwóch wygranych setów.