Skip to main content

Kłopoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Finaliści Ligi Mistrzów przegrali w pierwszym spotkaniu finałowym PlusLigi z Jastrzębskim Węglem i to na własnym parkiecie. Jastrzębianie mają wielką okazję, żeby odzyskać mistrzostwo po 17 latach.

Mimo że zarówno Jastrzębski Węgiel, jak i ZAKSA to czołowe kluby PlusLigi, to… nigdy nie zmierzyły się ze sobą w finale. Dobre 15 lat temu jastrzębianie tworzyli swoiste klasyki ze Skrą Bełchatów,  ZAKSA w ostatnich latach mierzyła się także z Bełchatowem lub Resovią, a ostatnie mistrzostwo zdobyli, pokonując Onico Warszawę. Z Jastrzębskim Węglem zagrali więc po raz pierwszy. Takiego wyniku mało kto się spodziewał, a już tym bardziej patrząc na przebieg pierwszego seta – gospodarze wygrali do 16 i nic nie zwiastowało, że będą mieć kłopoty.

Jastrzębski Węgiel ostatnie mistrzostwo zdobył w sezonie 2003/04, wówczas jeszcze pod szyldem Ivett Jastrzębie Borynia. Wtedy w składzie grali tacy zawodnicy, jak: Marcin Wika, Wojciech Serafin czy Grzegorz Pilarz. Wybrany na MVP pierwszego meczu – Tomasz Fornal – miał wówczas 7 lat. Obecnie to drużyna, która jest zdecydowanym numerem 2 w naszej lidze, jednak z ogromną stratą w samej fazie zasadniczej, gdzie stracili do liderującej ZAKS-y aż 16 punktów. Z drugiego miejsca pewnie jednak przeszli przez fazę play-off, ogrywając najpierw 2:0 Aluron CMC Wartę, a później również 2:0 Vervę Warszawa.

Jak już zostało wspomniane, pierwszy set nie zwiastował tutaj problemów najlepszego polskiego zespołu. Mimo braku Pawła Zatorskiego w składzie – zawodnicy ofensywni spisywali się więcej niż solidnie i 50% skuteczności w ataku pozwoliło na spokojne zwycięstwo. Łukasz Kaczmarek i Kamil Semeniuk kończyli niemal wszystko, a taka skuteczność liderów zdecydowanie wystarczała, żeby Toniutti mógł rozdzielać piłki to do jednego, to do drugiego i mieć spokojną głowę. Set zakończył się wynikiem 25:16.

Dopiero w kolejnym do głosu doszedł Jastrzębski Węgiel, jednak miał trochę szczęścia, bo zaprzepaścił trzypunktową przewagę (19:16, 20:17). Al Hachdadiego w ataku zastąpił Jakub Bucki i spisywał się zdecydowanie lepiej. ZAKSA prawie uratowała jeszcze tego seta, ale po bloku na Olku Śliwce przegrali 23:25 i zrobiło się 1:1. W trzecim secie gospodarze grali… jeszcze gorzej. Nie siedziała im zagrywka, już nie tak skuteczni byli liderzy…a to, co stało się przy stanie 16:16 woła o pomstę do nieba. Siedem punktów z rzędu gości i Łukasz Wiśniewski, który zadomowił się w polu serwisowym. Łukasz Kaczmarek w całym secie nie kończył nawet jednej piłki na pięć.

W czwartym secie ZAKSA też miała niewiele do powiedzenia. Nikola Grbić próbował coś wskórać zmianami, ale niczego to nie dało. To goście przeważali, prowadząc choćby 16:11 czy 18:12. Takiej przewagi już nie wypuścili. Siatkarze Grbicia byli wyjątkowo bezradni, zupełnie nie w swoim stylu. MVP meczu wybrano Tomasza Fornala, który kończył aż trzy piłki na cztery (76% skuteczności), a w sumie zdobył 17 punktów. Z dobrej strony pokazali się też Louati i Gładyr. W drużynie gości wszystko zagrało na najwyższym poziomie i wypracowali sobie niespodziankę w postaci prowadzenia 1:0. Teraz mają mecz u siebie i wielką szansę.

Related Articles