Niestety… To nie był dobry mecz w wykonaniu Jastrzębskiego Węgla. Na tle rywala wyglądał jak przeciętniak. Itas Trentino był zdecydowanie lepszym zespołem i zasłużenie wygrał Ligę Mistrzów. Mistrzowie Polski nie potrafili urwać ani jednego seta.
Przed niedzielnym starciem nadzieja na wygraną Jastrzębskiego Węgla była ogromna. Po trzech latach dominacji Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle jastrzębianie chcieli przejąć pałeczkę. Tym bardziej, że w dwóch pucharach niższej rangi triumfowały polskie drużyny. Projekt Warszawa zwyciężył w Pucharze Challenge, a Asseco Resovia Rzeszów w Pucharze CEV. Brakowało zwycięstwa Jastrzębskiego, żeby polskie kluby zdobyły “potrójną koronę”. Nie wszystko poszło zgodnie z planem. W sumie to nic nie było tak jak powinno. Po tym finale można zadać sobie jedno ważne pytanie – czy Jastrzębski Węgiel w ogóle dojechał na to spotkanie? Patrząc przez pryzmat ostatnich tygodni, to podopieczni Marcelo Mendeza byli faworytami. Zdobyli mistrzostwo Polski, a Itas najpierw przegrał w półfinale Serie A, a następnie w starciu o brąz. To jednak nie miało znaczenia podczas wielkiego finału. To włoska ekipa dominowała i wyglądała jak profesor na tle mało kumatego ucznia.
Itas Trentino – Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:20, 25:22, 25:21)
Finał rozczarował. Trwał zaledwie 83 minut. Jastrzębski Węgiel kompletnie zawiódł i nie ma co oszukiwać. Nie funkcjonował atak drużyny z Jastrzębia-Zdroju. Nie najlepiej wyglądało również rozegranie. Tylko Tomasz Fornal zagrał mecz na wysokim poziomie. Zdobył 19 punktów. Skończył 15 z 29 ataków, co dało mu skuteczność na poziomie 52%. Do tego dorzucił asa serwisowego i trzy punktowe bloki.
Z kolei w drużynie z Trydentu w głównej mierze odpowiedzialni za zdobywanie punktów byli: Alessandro Michieletto (16), Kamil Rychlicki (15) oraz Daniele Lavia (11). To właśnie ta różnica. Grało kilku zawodników, a nie jeden, jak w przypadku mistrza Polski. Jastrzębianie w ciągu tych trzech setów popełnili aż 17 błędów. Dla porównania Włosi tylko dziesięć. Tym, co także nie funkcjonowało w polskiej ekipie, był blok. Jastrzębianie zdobyli siedem “oczek” w taki sposób, a podopieczni Fabio Soli 13. W polu serwisowym żadna drużyna nie zagrała wybitnej siatkówki. Itas posłał trzy asy serwisowe, a Jastrzębski cztery. Natomiast jeśli chodzi o zepsute zagrywki, to po włoskiej stronie było ich siedem, a po polskiej osiem. Tak naprawdę to Itas od początku do końca kontrolował przebieg spotkania. W pojedynczych sytuacjach Jastrzębski wychodził na prowadzenie, ale trwało to tylko chwilę. Jastrzębianie nie mieli żadnych argumentów do pokonania Włochów. Jest niedosyt. I to wielki.
Ten złoty medal Champions League to czwarty w dorobku Itasu Trentino. Wcześniej triumfował w sezonach: 2008/2009, 2009/2010 oraz 2010/2011. Tym samym na sam szczyt wrócił po 13 latach przerwy.