Aluron CMC Warta Zawiercie zakończył sezon z brązowym medalem mistrzostw Polski. W rywalizacji do trzech zwycięstw pokonał 3:1 (3:2; 2:3; 3:0; 3:2) PGE Skrę Bełchatów. Tym samym zawiercianie, obok Jastrzębskiego Węgla i Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn Koźle, będą reprezentować Polskę w Lidze Mistrzów.
Aluron CMC Warta Zawiercie to największe pozytywne zaskoczenie tego sezonu. Na początek może trochę historii… Zawiercianie do najwyższej klasy rozgrywkowej awansowali w 2017 r. W pierwszym sezonie (2017/2018) zajęli 9. miejsce. W kolejnym roku było zdecydowanie lepiej i otarli się o podium zajmując 4. pozycję. W meczu o brązowy medal przegrali 0:3 (2:3; 2:3; 0:3) z Jastrzębskim Węglem. Sezon 2019/2020 z powodu pandemii COVID-19 decyzją Zarządu PLS SA został przerwany i niedokończony. Nie przyznano tytułu mistrza Polski, a klasyfikacja końcowa ustalona została na podstawie tabeli fazy zasadniczej z dnia 12 marca 2020 r. W związku z taką sytuacją Aluron uplasował się dopiero na 10. miejscu. Kolejny rok był niewiele lepszy, bo zawiercianie skończyli dwie pozycje wyżej. Przed sezonem 2021/2022 Aluron CMC Warta Zawiercie dokonał kilku poważnych wzmocnień. Do zespołu dołączył Argentyńczyk Facundo Conte, Serb Uros Kovacević oraz Portugalczyk Miguel Tavares. Z Polaków klub wzmocnił m.in. Dawid Konarski i Miłosz Zniszczoł.
PUCHAR POLSKI
W 1/16 finału Pucharu Polski Aluron zmierzył się z MKS Będzin. Pomimo tego, że zawiercianie wygrali 3:0, to nie mieli łatwego zadania. Tylko w pierwszym secie pierwszoligowiec dał spuścić sobie łomot, bo przegrał do 17. W drugiej oraz trzeciej partii walczyli jak równy z równym i potrzebna była gra na przewagi. Aluron wygrał, ale nieźle się napocił. W 1/8 finału zawiercianie znowu zmierzyli się z drużyną z pierwszej ligi, czyli Avią Świdnik. W tym meczu była szybka akcja. Aluron wygrał 3:0 (do 13; 22; 18) i awansował dalej. W ćwierćfinale trafił na Asseco Resovię Rzeszów. Pomimo wygrania pierwszego seta, to dalej rzeszowianie dyktowali warunki gry. W drugiej partii Aluron zagrał kompromitująco, bo ugrał tylko… osiem punktów. Trzecia i czwarta odsłona także należała do Resovii. Aluronowi została walka tylko w PlusLidze.
PLUSLIGA – FAZA ZASADNICZA
Już na początku sezonu można było zauważyć, że transfery wypaliły. Aluron PlusLigę rozpoczął od zwycięstwa 3:1 ze Ślepskiem Suwałki. Początek napawał jego fanów dużym optymizmem. Na 15 meczów przegrał zaledwie trzy (AZS Olsztyn, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Projekt Warszawa) i cały czas utrzymywał się w czołówce. Końcówka fazy zasadniczej nie wyglądała już tak dobrze, bo na osiem spotkań przegrał aż pięć. Porażkę z Jastrzębskim Węglem, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, PGE Skrą Bełchatów czy Asseco Resovią Rzeszów można zrozumieć, jednak jak nazwać przegraną z Czarnymi Radom? Wypadek przy pracy? Ostatecznie zawiercianie zdobyli 47 punktów i przegrali dziewięć meczów, co dało im 4. miejsce po rundzie zasadniczej. Tylko o dwa oczka wyprzedzili swoich ćwierćfinałowych rywali – Asseco Resovię Rzeszów.
ĆWIERĆFINAŁ
Zmierzyli się z Resovią w ćwierćfinale do dwóch zwycięstw. Pierwszy mecz był pełny zwrotów akcji. Aż trzy z czterech setów zakończyła gra na przewagi. Mecz wcale nie musiał zakończyć się zwycięstwem gospodarzy 3:1, bo Resovia była bardzo blisko doprowadzenia do tie-breaka, ale… sama sobie utrudniła zadanie. W czwartej odsłonie prowadziła wysoko (17:21) i wszystko wskazywało na to, że będzie piąty set. Jednak Aluron miał Kovacevicia i Zniszczoła. Serb tylko czekał, żeby odpalić fajerwerki. Gospodarze doprowadzili do wyrównania i już nie pozwolili rzeszowianom na zwycięstwo. Z kolei pierwszy set w rewanżu był dla Resovii nową nadzieją. Wygrała bez problemu i wydawało się, że jest w stanie doprowadzić do trzeciego spotkania. Następne trzy sety były bardzo wyrównane i dopiero końcówki decydowały o zwycięstwie. W nich lepsi okazali się podopieczni Igora Kolakovicia. Zawiercianie wykorzystali swoją szansę i po raz drugi w historii klubu awansowali do półfinału.
Mała niespodzianka? Na pewno, biorąc pod uwagę mocarstwowe plany Resovii przed każdym sezonem.
PÓŁFINAŁ
W półfinale ich rywalem była ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, więc pierwsza drużyna sezonu zasadniczego grała o wejście do finału z czwartą. Zawiercianie wcześniej nie potrafili urwać z ZAKSĄ chociażby jednego seta i przystępowali do półfinału jako tzw. underdog. Pokazali w fazie zasadniczej, że potrafią rywalizować jak równy z równym z innymi faworytami (pokonali po razie Skrę, Resovię, Jastrzębski), ale na ZAKSĘ brakowało patentu. W pierwszym meczu półfinałowym Aluron zadziwił. Pokazał, że ZAKSA nie będzie miała łatwej przeprawy. Chociaż w mecz lepiej weszli gospodarze, bo wygrali inauguracyjnego seta, to w dalszej części spotkania zawiercianie ruszyli do ataku. W pierwszej partii popełnili bardzo dużo błędów, oddali przeciwnikowi aż 10 punktów. W drugiej już zdominowali faworytów. W trzeciej i w czwartej w decydujących momentach zachowali więcej zimnej krwi. Sensacyjnie ZAKSA przegrała u siebie i wreszcie działo się coś nowego. W ekipie Zawiercia szaleli Facundo Conte i Uros Kovacević, którzy zdobyli w całym meczu 23 i 20 pkt.
W drugim pojedynku ZAKSA pokazała, że przegrana była wypadkiem. W całym spotkaniu ani razu Zawiercie nie zagroziło wicemistrzom Polski. Był to zwykły dzień w pracy, bez żadnych emocji. Zawiercianie nie popisali się przed własną publicznością. Zawiódł Facundo Conte, który zdobył zaledwie 9 punktów. Potrzebny był trzeci mecz. Znowu wróciliśmy do Kędzierzyna-Koźla, gdzie w pierwszym secie Warta pokazała, że czuje się dobrze. Zawiercianie wcześnie zdobyli prowadzenie 4:1 i od tego momentu spokojnie powiększali przewagę. Znów zapowiadało się na thriller, a być może niespodziankę. W drugiego seta także weszli z przytupem, prowadzili 5:2, ale tym razem ZAKSA nie odpuściła. Dzięki blokom na Dawidzie Konarskim udało się wyrównać (5:5). Bardzo dobrą zmianę dał Wojciech Żaliński za Aleksandra Śliwkę. W tym meczu wychodziło mu wszystko: mocne ataki, asy serwisowe, kontry. Kolejną dobrą zmianę dał też Krzysztof Rejno. ZAKSA złapała wiatr w żagle i wygrała do 21. Kolejne dwa sety to już była dominacja zwycięzcy Ligi Mistrzów. Wyglądało to tak, jakby Zawiercie już w siebie nie wierzyło i czekało na dobicie. W czwartym secie zdobyli zaledwie 13 punktów i została im walka z PGE Skrą Bełchatów o 3. miejsce.
WALKA O 3. MIEJSCE
Mecze ze Skrą Bełchatów były nie tylko walką o brązowy medal, ale także o grę w Lidze Mistrzów. O 3. miejsce, podobnie jak o mistrzostwo, ekipy grały do trzech zwycięstw. Wcześniej pierwsze spotkanie w fazie zasadniczej wygrał 3:2 Aluron, natomiast drugie padło łupem Skry, która również wygrała 3:2. Zapowiadało się wyrównane starcie o brązowy medal mistrzostw Polski. I tak też było! Może o tym świadczyć to, że trzy z czterech spotkań zakończyły się dopiero po tie-breakach. Aluron walczył o historyczny medal, natomiast dla Skry byłby to czwarty brązowy medal PlusLigi. Prawie każde z tych spotkań miało podobny przebieg, obfitowało w wiele zwrotów akcji i zmian prowadzenia. Oprócz meczu numer trzy, który Aluron niespodziewanie wygrał 3:0. Co prawda, w każdym secie była wyrównana gra, ale to zawiercianie w decydujących momentach byli lepsi. Grę Alurona praktycznie w każdym starciu „ciągnął” Dawid Konarski. Polak „ustrzelił” hat-tricka zgarniając w każdym wygranym meczu nagrodę MVP. Zdobył odpowiednio 24, 21, 17 oraz 28 punktów. Prawdziwy lider!
Aluron wygrał pierwszy, trzeci oraz czwarty mecz. Co najdziwniejsze… lepiej grało mu się na wyjeździe, a u siebie przegrał jedno ze spotkań. Każde starcie było ważne, ale to czwarte można uznać za najważniejsze. Zawiercie prowadziło 2:1 i „tylko” jeden mecz dzielił ich od historycznego sukcesu. Spotkanie numer cztery rozpoczęło się po myśli Alurona. Bełchatowianie mieli problemy z przyjęciem, co skutecznie wykorzystywali zawiercianie. Atakami z 9. metra popisywał się Dawid Konarski, jednak siatkarze z Zawiercia nie poszli za ciosem i drugi set wygrała Skra. Bełchatowianie wcale lepiej nie grali, ale po prostu popełniali mniej własnych błędów. Kolejna partia i znowu zmiana ról. Lepiej i spokojniej grali zawiercianie, natomiast goście się mylili. Po kontrze Patryka Niemca było 14:8 dla Zawiercia. Od tego momentu Aluron dołożył jeszcze 11 punktów, a Bełchatów 8. Deklasacja. Gospodarzom wystarczył już tylko jeden set, jednak Skra jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Aleksandar Atanasijević włączył piąty bieg i pociągnął swój zespół do walki. Bełchatowianie doprowadzili do remisu i o wszystkim miał zadecydować tie-break. Początek piątego seta należał do Dawida Konarskiego (4:1), zaliczkę swojej ekipy powiększył Piotr Orczyk (6:2). W ekipie z Bełchatowa problemy z przyjęciem miał libero – Kacper Piechocki. W decydującym momencie w ataku pomylił się Aleksandar Atanasijević i Zawiercie miało piłkę meczową (14:10). Ostatni punkt dla swojego zespołu zdobył atakiem z szóstej strefy Facundo Conte i Zawiercie mogło się cieszyć z brązowego medalu.
Nawet tak udany sezon w wykonaniu Aluronu nie zatrzyma na ławce trenerskiej Igora Kolakovicia. Plotka, że Serba zastąpi Michał Winiarski, krąży już od kilku miesięcy. Nadal jednak nie została potwierdzona. Ale skoro pisał o tym Kolaković, to coś w tym jest… Nieoficjalnie także wiadomo, że z Zawiercia odejdzie jeden z filarów drużyny – Facundo Conte, który sześciokrotnie został wybierany najlepszym zawodnikiem spotkania. Argentyńczyk ma przenieść się do Turcji. Zatem o powtórzenie sukcesu będzie trudno… a przecież w perspektywie jeszcze Liga Mistrzów, więc głupio się tylko osłabiać.