
Podopieczne Stefano Lavariniego z kompletem zwycięstw wyjeżdżają z Turcji. Co więcej, w czterech spotkaniach nie straciły ani jednego seta! Na chwilę obecną zajmują pierwsze miejsce w tabeli. Dzięki świetnej grze Biało-Czerwone awansowały także w rankingu FIVB.
Zanim podsumujemy pierwszą kolejkę rundy grupowej Ligi Narodów, to najpierw obowiązkowo trzeba omówić najnowszy ranking FIVB, w którym wiele się pozmieniało. Polki rozpoczęły Ligę Narodów od czterech zwycięstw po 3:0. Jest to fantastyczny wynik, tym bardziej, że grały m.in. z Włoszkami i Holenderkami. Zwycięstwa z tymi reprezentacjami, a także z Francją i Japonią przyczyniły się do historycznego miejsca Polek w rankingu FIVB. Odkąd powstał ten ranking, to Biało-Czerwone nigdy nie były tak wysoko. Uplasowały się na trzeciej pozycji. Mają 356.73 punktów. Drugie miejsce zajmują Brazylijki (371.68), a pierwsze Turczynki (380.93). Zaraz za podium znajduje się reprezentacja Stanów Zjednoczonych (351.07). Podsumujmy zatem krótko mecze, który miały wpływ na ten awans.
Włochy – Polska 0:3 (26:28, 23:25, 21:25)
Podopieczne Stefano Lavariniego z wysokiego “c” zainaugurowały występy w Siatkarskiej Lidze Narodów. Pokonały Włochy i to nie tracąc przy tym ani jednego seta. Wiadomo, że miały swoje słabsze i mocniejsze momenty. Kluczowa okazała się gra w końcówkach, najważniejsze akcje. Warto jednak zauważyć, że Włoszki do Turcji nie przyleciały w optymalnym składzie. Zabrakło największych gwiazd, głównie oczywiście Paoli Egonu. To jednak nie umniejsza sukcesu Biało-Czerwonych. Liczy się zwycięstwo, trzy punkty i dodatkowe „oczka” w rankingu FIVB, bowiem każdy mecz Ligi Narodów jest punktowany do międzynarodowej klasyfikacji. Polki rozpoczęły od prowadzenia czterema punktami już na starcie. Niestety błędy i dobra gra blokiem Włoszek doprowadziły do remisu (6:6). Po bardzo wyrównanym fragmencie gry, Azzurri w bardzo ważnym momencie objęły pięciopunktowe prowadzenie (21:16). Wydawało się, że już po secie. Magdalena Stysiak jednak pociągnęła grę Polek i na tablicy pojawił się wynik 23:22. Autowe uderzenie Loveth Omoruyi oznaczało remis (24:24). Reprezentacja Włoch miała jeszcze dwie piłki setowe po atakach Antropowej, ale to Biało-Czerwone po asie Natalii Mędrzyk i kontrze Martyny Łukasik objęły prowadzenie w meczu (26:28).
Kolejny set ponownie układał się po myśli Biało-Czerwonych aż do końcowego fragmentu. Prowadziły trzema punktami (19:22) i wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze do zakończenia partii. Miały dwie piłki setowe. Dała jednak o sobie znać świetnie dysponowana Antropowa, kończąc atak oraz notując asa (23:24). Na szczęście dla naszej reprezentacji zepsuła kolejną zagrywkę (23:25). Ostatnia odsłona to od początku do końca kontrola Biało-Czerwonych (21:25). Pomimo wygranego spotkania, Polki miały jeszcze dużo do poprawienia. Przede wszystkim należało wyeliminować błędy, których popełniły aż 19. Blokiem lepiej zagrały Włoszki (W:11, P:9). Jeśli chodzi o serwy, to obydwie drużyny zespuły ich po osiem. Polska posłała cztery asy, a Włochy dwa. Gra Biało-Czerwonych opierała się w głównej mierze na Magdalenie Stysiak oraz Martynie Łukasik. Obydwie wywalczyły po 18 punktów. Lepszej inauguracji polscy kibice nie mogli sobie wymarzyć.
Francja – Polska 0:3 (20:25, 16:25, 17:25)
To było szybkie spotkanie, bo trwało zaledwie godzinę i 13 minut. Francja kobieca nie jest taką potęgą jak Francja męska. Biało-Czerwone pozwoliły rywalkom zdobyć zaledwie 53 punkty. Tylko w inauguracyjnej partii Francuzki dobiły do granicy 20 „oczek”. Kolejne dwa sety to już całkowita dominacja naszej ekipy. Polki przede wszystkim lepiej grały blokiem, bo w taki sposób zdobyły punkty 14 razy, a same nadziały się na blok rywalek sześciokrotnie. Podopieczne Stefano Lavariniego nieco lepiej spisały się także w polu zagrywki. Posłały pięć asów serwisowych, przy ośmiu błędach (bilans -3).
Z kolei Trójkolorowe zapunktowały zagrywką czterokrotnie, a pomyliły się 10 razy (bilans -6). Jedyne co może martwić, to błędy. Biało-Czerwone popełniły ich tyle samo, co Trójkolorowe (17). W polskiej ekipie najlepiej zapunktowały Agnieszka Korneluk (15) oraz Monika Gałkowska (14). Ta pierwsza postawiła aż sześć punktowych bloków oraz czterokrotnie zapunktowała zagrywką. Pozostałe pięć “oczek” zdobyła atakiem. Styl gry Polek momentami nie był zachwycający, ale najważniejsze, że zainkasowały trzy punkty.
Polska – Holandia 3:0 (25:20, 26:24, 25:18)
Kolejne szybkie spotkanie. Godzina i piętnaście minut i po bólu. Chociaż mecz nie rozpoczął się po myśli Biało-Czerwonych (4:8), to szybko jednak wróciły na dobre tory (11:11). Od tego momentu Holenderki nie miały argumentów, by rywalizować z podopiecznymi Stefano Lavariniego, które wygrały seta z pięciopunktową przewagą. Podobnie jak w pierwszej partii, na początku drugiej lepiej znowu radziły sobie Holenderki (2:7). Polki jednak ponownie szybko doprowadziły do remisu (8:8) i kontynuowały swoją dobrą grę, a zatrzymanie Jasper i Indy Baijens oznaczało już pięciopunktowe prowadzenie (19:14). Wydawało się, że kolejny triumf Polek jest już tylko kwestią czasu. Niestety… Nic bardziej mylnego. O triumfie musiała zadecydować gra na przewagi (26:24).
Trzecia odsłona była najlepsza w wykonaniu polskiej reprezentacji. Pewna wygrana do 18 i końcowy triumf bez straty seta. Pomeczowe statystyki były o wiele bardziej wyrównane niż wynik. Obydwie drużyny popełniły po 12 błędów. Nieznacznie lepiej blokiem zagrała Polska (P:9, H:7). O jednego asa więcej posłały podopieczne Felixa Koslowskiego (5) niż Stefano Lvariniego (4). Z tym, że zepsuły także jedną zagrywkę więcej (P:6, H:7), więc tym elemencie bilans wyszedł remisowy. Podobnie jak w meczu z Włochami, tym razem także grę polskiej ekipy ciągnęły Magdalena Stysiak i Martyna Łukasik. Obydwie wywalczyły po 16 “oczek”.
Polska – Japonia 3:0 (26:24, 25:20, 25:23)
Rozpędzona polska lokomotywa pędziła. Na następnej stacji czekała Japonia. Tak naprawdę to tylko w pierwszym secie Polki miały większe problemy z rywalkami, jednak w końcówce udało im się z nim uporać po grze na przewagi. Kluczem do sukcesu okazała się fenomenalna ga blokiem. Tym elementem Polki zapunktowały aż 12 razy. Dla porównania Japonki postawiły tylko cztery. Deklasacja. Nie wszystko jednak wyglądało tak dobrze. Biało-Czerwone zawiodły w polu zagrywki. Magdalena Stysiak posłała jedynego asa serwisowego. Polska ekipa pomyliła się natomiast aż dziesięciokrotnie. Z kolei Japonki zapunktowały zagrywką trzy razy, a zepsuły osiem. Zdecydowaną liderką wśród Biało-Czerwonych była Magdalena Stysiak. Sama prawie wygrała seta, bo zdobyła 22 punkty (16 atak, pięć bloków i as). Najważniejsze, że Polki zakończyły pierwszy tydzień z kompletem zwycięstw. Było trochę błędów, ale grzechem byłoby narzekać na cztery mecze po 3:0.
Drugą rundę fazy grupowej podopieczne Stefano Lavariniego rozegrają w Arlington. Tam zagrają z Serbią (28.05. o 15:00), Koreą Południową (30.05. o 11:30), Niemcami (31.05. o 12:00) oraz USA (01.06. o 15:30). Jak już wcześniej wspomnieliśmy, po pierwszej fazie na czele tabeli jest Polska, która dzięki kompletowi zwycięstw zdobyła 12 punktów. Drugie miejsce zajmują Brazylijki, które mają tyle samo punktów, co Biało-Czerwone, ale straciły dwa sety. Podium uzupełniają Chinki z dziewięcioma “oczkami”. Na razie najsłabiej radzą sobie Bułgarki i Tajki, które nie wygrały żadnego meczu.