Sytuacja Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn coraz bardziej się komplikuje. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów zostało jej skupienie się tylko na PlusLidze. Tu na razie też nie jest kolorowo. Mental się sypie. Kędzierzynianie ponieśli jedenastą porażkę i to z GKS-em Katowice. Aktualnie zajmują 10. miejsce w tabeli i walczą, by w ogóle zagrać w play-offach.
ZAKSA w tym sezonie jest w rozsypce. Kontuzja goni kolejną kontuzję i coraz bardziej to wszystko uderza psychicznie w zespół. Od początku ligowych rozgrywek trener nie miał ani razu do wyboru kompletu zawodników. To właściwie jakaś plaga. Znacząco utrudniała ona treningi oraz rozgrywanie meczów. Pierwszy cios dla wicemistrzów Polski nadszedł, gdy nie zakwalifikowali się do ćwierćfinału Pucharu Polski. Na półmetku rundy zasadniczej znaleźli się poza TOP 6. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2014/2015. Rozgoryczenie było tym większe, bo ZAKSA broniła tytułu. Kolejny cios spotkał ją w Lidze Mistrzów. ZAKSA rzutem na taśmę zajęła drugie miejsce w swojej grupie i awansowała do 1/8 finału. W play-offach trafiła na Halkbank Ankara, który w dwumeczu pokonał ją 5:3.
W międzyczasie Tuomas Sammelvuo został odsunięty od prowadzenia Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Rolę pierwszego trenera zespołu tymczasowo powierzono Adamowi Swaczynie. ZAKSIE zatem pozostała tylko walka na jednym froncie. Nie przyzwyczaiła nas, żeby szukać jej poza TOP 3. W tym sezonie niestety są daleko, daleko poza podium. Nikt nie zadaje sobie pytania: czy ZAKSA wywalczy mistrzostwo Polski? Najczęstszym pytaniem teraz jest: czy kędzierzynianie w ogóle dostaną się do play-offów? Sytuacji nie ułatwia taki występ, jak ten sobotni w Katowicach.
GKS Katowice – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:10, 32:30, 25:19)
Trener Swaczyna znowu miał problem z pozycją przyjmującego i w trakcie spotkania musiał rotować składem. Oprócz siatkarzy, którzy nominalnie grają na tej pozycji (Daniel Chitigoi, Krzysztof Zapłacki), ponownie na boisku pojawił się członek sztabu ZAKSY – Justin Ziółkowski oraz nominalny libero – Korneliusz Banach. Na tym jednak nie koniec roszad, bowiem w pewnym momencie duet przyjmujących stanowili Łukasz Kaczmarek (atakujący) oraz Andreas Takvam (środkowy). W całym meczu dla ZAKSY najwięcej punktów zdobył atakujący Bartłomiej Kluth (10), dziewięć dołożył Kaczmarek. Skuteczność kędzierzynian w ataku wyniosła zaledwie 37%. Dodatkowo, chociaż to raczej zrozumiałe, kędzierzynianie mieli duże problemy w przyjęciu, a katowiczanie posłali aż 13 asów.
Pierwszy i trzeci set to była dominacja GKS-u. Szczególnie ta premierowa odsłona, w której kędzierzynianie zdobyli zaledwie marne 10 punktów. To kompromitacja. Po wyraźnie przegranym pierwszym secie, w drugim kędzierzynianie prezentowali się znacznie lepiej. Zbudowali wyraźną przewagę. Po ataku Łukasza Kaczmarka mieli serię piłek setowych (24:19). Pierwszej z nich nie wykorzystał Chitigoi (24:20). Wtedy wydarzyło się coś sensacyjnego. W polu zagrywki pojawił się Łukasz Usowicz. Środkowy wywierał presję swoimi serwisami, a kontrataki kończył Jakub Jarosz i GKS doprowadził do walki na przewagi (24:24). W niej obie drużyny miały jeszcze swoje szanse, ale ostatnie słowo należało do Marcina Walińskiego, który asami rozstrzygnął tę partię. ZAKSA przegrała wygranego seta. To podbudowało GKS, który w trzeciej partii postawił kropkę nad “i”.
Porażka z niżej notowanym zespołem i to w takim stylu, to duża niespodzianka. ZAKSA sama komplikuje sobie sytuację. Aktualnie zajmuje 10. miejsce. Podopieczni trenera Swaczyny tracą trzy punkty do ósmego miejsca, premiowanego awansem do play-offów. W lutym ZAKSĘ czekają jeszcze dwa mecze – domowy z Enea Czarnymi Radom i wyjazdowy z Barkomem Każany Lwów. Sześć punktów to obowiązek.