Skip to main content

Polskie siatkarki w pierwszym meczu fazy grupowej mistrzostw Europy pokonały Niemki – 3:1. To znakomity początek turnieju dla Polek, bo były to teoretycznie najgroźniejsze rywalki w całej naszej grupie.

Polki w Lidze Narodów przegrały z Niemkami 0:3, a przed samym turniejem na początku sierpnia rozegrały z tymi rywalkami dwa sparingi i dwukrotnie wygrały po 3:2. To był czwarty mecz w niedługim czasie z tą reprezentacją. W grupie B to nasze siatkarki są sklasyfikowane najwyżej w rankingu FIVB – na 12. miejscu. Niemki są tylko dwie lokaty niżej, a więc był to teoretycznie najgroźniejszy przeciwnik. Turniej rozpoczął się więc dla nas świetnie, a dużo mówiło się o średniej atmosferze w zespole – wystarczy przypomnieć końcówkę 2019 roku i bunt przeciwko Jackowi Nawrockiemu. Zawodniczki wydały wtedy oświadczenie o niekompetencji trenera, miał on na nie wulgarnie wrzeszczeć i nie potrafić się z nimi porozumieć. Nawrocki odpierał ataki medialnie. Trochę się to załagodziło, ale nadal dziewczyny nie idą za nim "w ogień". W kadrze "ze względów osobistych" nie gra choćby Joanna Wołosz, najlepsza rozgrywająca. Nawrocki nie powołał też kapitan reprezentacji Agnieszki Kąkolewskiej i nie chciał tej sprawy komentować. Mistrzostwa Europy mają być ostatnim turniejem trenera w reprezentacji. Kadrę prowadzi już szósty rok. Kiedy zaczynał, to w zespole grały jeszcze: Izabela Bełcik czy Katarzyna Skowrońska-Dolata.

Kadra Jacka Nawrockiego to wieczny plan budowy… i tak od kilku lat, więc i przed turniejem zapowiadał, że jest tutaj sporo debiutantek, dlatego wynik będzie zależał od odpowiedniego mentalu i nastawienia. Trener nie ma też wielkiego poparcia medialnego – został skrytykowany za słowa, w których przyznał, że zespół nie stawia sobie za cel żadnego wyniku i jedzie po prostu zebrać doświadczenie. Dziwne słowa, jak na trenera, który dwa lata temu był bliski wywalczenia medalu mistrzostw Europy. Zawodniczki przed startem zapowiadały zupełnie co innego. Wiadomo, że nie jest to tak silna reprezentacja, co dwa lata temu, ale jeśli spojrzeć na ranking, to i tak Greczynki czy Hiszpanki nie powinny sprawić naszym zawodniczkom problemu. Widać, że siatkarki i trener nie mówią jednym językiem, a w drużynie nie funkcjonuje team spirit, choć miło było patrzeć, jak po zwycięstwie z Niemkami siatkarki zbijają z trenerem piątki.

No właśnie, bo o kwestiach sportowych trzeba tu napisać. Magdalena Stysiak była prawdziwą liderką reprezentacji w tym meczu, zdobywając aż 30 punktów. To ona zakończyła spotkanie zdobywając ostatni punkt i kończyła większość ataków. Polki przygotowały się do turnieju na bardzo długim zgrupowaniu w Szczyrku, które trwało ponad miesiąc. Biało-czerwone rozpoczęły spotkanie od wysokiego prowadzenia 6:1. Niemki stratę odrobiły, ale nasze zawodniczki znów uciekły na kilka punktów przy zagrywce Kasi Wenerskiej. Prowadziły od początku do końca i wygrały tego seta 25:22. Drugiego seta Polki przegrały w samej końcówce po błędach w przyjęciu. Jak to w kobiecej siatkówce – w trzecim secie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Było 8:3 dla nas, a za chwilę 12:10 dla Niemek. Sytuację uratowało wejście Smarzek-Godek i niezły blok. W czwartym secie od stanu 10:10 polskie zawodniczki prowadziły jednym, dwoma albo trzema punktami, utrzymując taką przewagę do końca. Oba zespoły popełniały trochę błędów, ale Polki zrobiły ich mniej.

W grupie zagramy jeszcze z Grecją, Czechami, Hiszpanią i Bułgarią. Najtrudniej będzie z tymi ostatnimi. Greczynki to rywalki z trzeciej dziesiątki rankingu, a Hiszpanki nawet z czwartej.

Related Articles