Projekt Warszawa zaliczył falstart na początku nowego 2022 roku. 14. kolejkę PlusLigi rozpoczęły Derby Mazowsza, bo do Areny Ursynów zawitali Czarni Radom. Przed meczem obydwie drużyny dzieliło siedem miejsc. Nic dziwnego, że zdecydowanym faworytem starcia byli gospodarze, a tu… niespodzianka.
Inauguracyjną partię lepiej zaczął Projekt, już na początku wypracował trzypunktowe prowadzenie (4:1, 6:3). Jednak podopieczni Jakuba Bednaruka nie dali się złamać i wyrównali (7:7). Zaczęła się wyrównana gra, a przy stanie 11:11 radomianie zdobyli pięć punktów z rzędu (11:16). W ekipie z Radomia wyróżniał się Jose Ademar Santana, który swoimi serwami utrudniał życie Bartoszowi Kwolkowi. Wydawało się, że goście mają seta pod kontrolą, ale gospodarze dosyć szybko poradzili sobie z odrobieniem tych strat (18:18). Zespoły po raz kolejny grały punkt za punkt. Jako pierwsi piłkę setową mieli gracze Czarnych, ale Bartłomiej Lemański popełnił błąd zagrywki (24:24). Siatkarze Projektu do końca utrzymali nerwy na wodzy i to oni wygrali na przewagi (28:26).
Druga partia była już spokojniejsza, Projekt od początku kontrolował przebieg tego seta. Radomski zespół próbował walczyć, ale bezskutecznie – w najlepszym momencie gracze gości zbliżyli się do Projektu na dwa punkty. Gospodarze wygrali pewnie do 19. Dwa sety wygrane zgodnie z planem, jednak to, co wydarzyło się w trzeciej odsłonie jest zaskakujące. Projekt nagle zapomniał jak się gra w siatkówkę. Goście prowadzili 12:7, a potem 20:14. Kapitalną zmianę dał Czarnym Paweł Rusin, który nie tylko wzmocnił przyjęcie, ale do tego bombardował przeciwników zagrywkami. Goście wygrali do 17 i przedłużyli mecz o kolejnego seta, ale nadal mogli zdobyć zero punktów.
Czwarta partia była do pewnego momentu bardzo wyrównana (10:10). Projekt po dobrym wybloku, a później ataku Kowalczyka prowadził spokojnie 20:16, później 22:19 i 23:20. Błąd zagrywki, dwa bloki z rzędu gości i wszystko się warszawianom posypało. Projekt miał jeszcze piłkę meczową (24:23), ale trzy kolejne punkty zdobyli goście, a właściwie… podarowali im je warszawscy gracze błędami, jednym po zagrywce i dwoma po nieudanych atakach. Nagle z pewnego prowadzenia Projektu zrobiło się 26:24 dla Radomia i tie-break. Ostatni set także był bardzo wyrównany. Żadna z drużyn nie chciała oddać dwóch punktów. Tie-break zaczął się od prowadzenia gości, później był remis 3:3. Po asie serwisowym Alexandra Bergera goście prowadzili (4:6), ale trzy kolejne akcje wygrali gospodarze. O wyniku zadecydowała końcówka. Przy stanie 12:13, w ataku pomylił się Jan Fornal. Mecz zakończył Paweł Rusin, który został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania. Przyjmujący wszedł w trzecim secie i w całym meczu zdobył 14 punktów. Ten mecz to sporego kalibru niespodzianka, a tym bardziej po takim come backu.
– To są pierwsze punkty zdobyte na zespole, który jest wyżej od nas, bo tak to zazwyczaj dostajemy po głowie. To jest jednak liga, gdy dostaniemy 0:3, to następny mecz i jest nowe życie, to jest takie granie. Nie można popaść w marazm, nie można przestać wierzyć. Ja wierzę w tych chłopaków i oni to oddają. Teraz jedziemy do ZAKSY i też trzeba wierzyć – powiedział po meczu w rozmowie z „PLS TV” trener Cerrad Enea Czarnych Radom Jakub Bednaruk. W następnej kolejce Projekt Warszawa zagra z Cuprumem Lubin.
Projekt Warszawa – Cerrad Enea Czarni Radom 2:3 (28:26, 25:19, 17:25, 24:26, 13:15) MVP Paweł Rusin