Tym razem to ZAKSA miała aż siedem piłek meczowych, ale żadnej z nich nie skończyła. Polski zespół przegrał 2:3 i potrzebował wygranej w "Złotym secie". Tam Kamil Semeniuk odpalił z zagrywki i ZAKSA pokonała wielki Zenit Kazań!
O pierwszym secie należało błyskawicznie zapomnieć. Nawet się dobrze nie zaczął, a Zenit miał na swoim koncie już 3-4 punktowe potrójne bloki. Zenitowi wszystko wychodziło, zawodnicy nie zwalniali ręki i po punktowej zagrywce rozgrywającego Butki było 24:16, a cały set zakończył się wynikiem 25:17. ZAKSA nie miała bloku, ale pokazała go juz w pierwszej akcji drugiego seta. Ten miał identyczny przebieg, ale… w drugą stronę. To ZAKSA odjechała głównie po świetnych zagrywkach Łukasza Kaczmarka. Po kontrze Smitha było już 16:9, później środkowy posłał też asa serwisowego na 19:11. Kaczmarek grał świetnie i po tym, jak wygrał na siatce "przepychankę" z Ngapethem aż zbił piątkę z trenerem Grbiciem. Trener Alekna odpuścił tego seta, robiąc sporo zmian w końcówce.
W trzecim secie ZAKSA odjechała przy stanie 6:6. Po ośmiu piłkach było już 13:7 i w zasadzie tylko jeden zespół punktował. Kaczmarek złapał na "czapę" Ngapetha, później Francuz wyrzucił piłkę na aut, a jeszcze zagrywkę w pole po taśmie dołożył Olek Śliwka. Zenit próbował odrobić straty w końcówce i po dwóch dobrych kontrach Ngapetha miał już tylko trzy punkty straty. Ważną kontrę na 23:18 skończył Kaczmarek. Semeniuk zakończył seta kiwką i polski zespół potrzebował już tylko jednego seta, żeby awansować do finału.
To, co się działo dalej będzie wspominane jeszcze bardzo długo. Końcówki miały niesamowity przebieg. W czwartej odsłonie prowadzili to jedni, to drudzy, ale po nieudanym ataku Michajłowa było już 21:18 dla Polaków, jednak wtedy na zagrywkę wszedł Ngapeth. Dwa bardzo ważne bloki zaliczył David Smith i kiedy wydawało się, że polski zespół już jest tak blisko, to także Woronkow, który grał w miejsce kiepskiego Bednorza, popisał się blokiem. ZAKSA miała w tym secie aż pięć piłek meczowych, ale po punktowej zagrywce Ngapetha i bloku Woronkowa trzeba było przełknąć gorzką pigułkę. Zenit wygrał 30:28.
Tie-break także był bardzo wyrównany. Zespoły grały równo, liczył się każdy błąd i dwa punkty na plusie, które zapewnił choćby Kamil Semeniuk świetną zagrywką po skosie. Niezwykle ważną piłkę w trzecim ataku w jednej akcji skończył też Śliwka. Przy stanie 13:12 przydarzył się Polakom jednak błąd w komunikacji przy potężnej zagrywce Michajłowa. Za chwilę jednak znów ZAKSA miała piłkę meczową numer sześć i numer siedem, ale Rosjanie bronili, jak w jakimś transie i doprowadzili do wygranej 3:2.
W "Złotym secie" uruchomił się Kamil Semeniuk, który przecież nie należy do doświadczonych graczy w takich bojach. Kilka razy znakomicie zaserwował i ZAKSA prowadziła 7:4. Podopieczni Nikoli Grbicia prowadzili nawet 12:8, ale kilka nieudanych akcji i zrobiło się 12:11, dlatego Serb wziął czas. ZAKSA miała w końcówce dwie piłki na finał. Za drugim razem Olek Śliwka skutecznie zaatakował i mamy trzeci zespół w historii, który zagra w finale Ligi Mistrzów!