Skip to main content

Polki nie zagrają w finale Ligi Narodów. Podopiecznym Stefano Lavariniego w półfinale nie udało się urwać nawet seta reprezentacji Chin. Tego dnia Azjatki były zdecydowanie poza zasięgiem. Biało-Czerwone mają jeszcze szansę na brązowy medal, o który zagrają z Amerykankami.

Półfinały Ligi Narodów cieszyły się znacznie większym zainteresowaniem niż ćwierćfinały. Jak informowaliśmy w poprzednim tekście, amerykański College Park Center może pomieścić 7000 fanów. Półfinał polsko-chiński z trybun oglądało 5718, więc wolnych miejsc było mniej więcej tyle, ile kibiców oglądało ćwierćfinałowe starcie Polek. To tak dla porównania. Z kolei w meczu gospodyń frekwencja była nieco… słabsza. Na półfinał amerykańsko-turecki zjawiło się 5500 kibiców. Czy walkę o medale będzie oglądał komplet publiczności? Raczej wątpliwe. Zanim jednak poznamy tegoroczne medalistki Ligi Nardów, podsumujmy półfinał w wykonaniu Polek.

Nadzieje były ogromne. Ostatni mecz na jakiejkolwiek imprezie polskie siatkarki zdobyły w 2009 r. Na mistrzostwach Europy wywalczyły wtedy brąz. Od tamtej pory w żadnym turnieju nie rywalizowały w strefie medalowej. W tegorocznej edycji podopieczne Stefano Lavariniego od początku radziły sobie znakomicie. A wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia… W półfinale trafiły na Chinki, które pokonały bez straty seta w fazie grupowej. Niestety… w półfinale chiński mur był nie do przejścia.

Polska – Chiny 0:3 (18:25, 23:25, 23:25)
To był bardzo słaby mecz w wykonaniu polskiej reprezentacji. Podopieczne Stefano Lavariniego tylko czasami miały pojedyncze zrywy dobrej gry. Na nic jednak to się zdało, bowiem przeciwniczki od początku do końca kontrolowały przebieg spotkania. – To cud, że w drugim i trzecim secie zdołaliśmy zdobyć po 23 punkty, skoro nie pokazywaliśmy tego, co do tej pory – powiedział po meczu szkoleniowiec Biało-Czerwonych. Na początku każdej odsłony Polki wychodziły na minimalne prowadzenie (najwyższe to dwa „oczka”), ale szybko je traciły. Chinki wyrównywały i dyktowały warunki. Co z tego, że Polki posłały więcej asów serwisowych (4), jak pomyliły się aż 13 razy (bilans -9). Chinki zagrywką zapunktowały tylko raz, ale popełniły też mniej błędów (bilans -2). Przede wszystkim niewymuszone błędy zaważyły na porażce Polek. Jeżeli oddajesz przeciwnikowi 20 punktów za darmo, to nie można tego meczu wygrać. Dla porównania, Chinki popełniły takich błędów zaledwie osiem. Nawet gra blokiem, która była domeną Biało-Czerwonych, nie układała się tak jak powinna. Tym elementem zdobyły pięć „oczek”, a Azjatki sześć. Przede wszystkim Polki nie potrafiły zatrzymać środkowej Yuan Xinyue. Azjatka skończyła 10/12 ataków, co dało jej fantastyczną skuteczność na poziomie 83%. Do tego dołożyła dwa bloki i jednego asa serwisowego. Niestety nasze środkowe na jej tle wypadły blado.

Polki odpadły z walki o złoto ale to dla nich nie koniec rywalizacji. Nadal mogą wywalczyć medal. O brąz zawalczą z USA. Gospodynie po czterosetowej batalii uległy Turcji. Mecz o trzecie, według naszej strefy czasowej, odbędzie się dzisiaj o godz. 21:00.

Related Articles