Skip to main content

Polscy siatkarze kontynuują przygodę z siatkarską Ligą Narodów. Awans do kolejnej rundy przyszedł w bólach. Polacy zrewanżowali się Iranowi za porażkę z fazy grupowej i pokonali ten zespół 3:2 (25:21, 24:26, 25:18, 16:25, 15:8). W półfinale zmierzą się z Amerykanami.

Biało-Czerwoni fazę grupową zakończyli na drugim miejscu, przegrywając z Włochami jedynie różnicą w setach. Tym samym ich ćwierćfinałowym rywalem była drużyna z siódmej pozycji, czyli Iran, a więc jedna z dwóch reprezentacji, która pokonała nas w rundzie zasadniczej. Ćwierćfinał był zatem dobrą okazją, żeby zrewanżować się za porażkę przed własną publicznością. Faworytem i tak była Polska, ale Irańczycy już wiele razy potrafili namieszać. No i na mecze z Polską zawsze są świetnie zmotywowani. To jeszcze pozostałość z czasów Michała Kubiaka.

Oba zespoły wyszły na boisko w najsilniejszych składach. Początek był bardzo wyrównany. Gra z dwóch stron była mocno „szarpana”. Dobre zagrania przeplatały się z kiepskimi. Irańczycy dobrze grali blokiem i dwukrotnie powstrzymali Bartosza Kurka. Żadna z drużyn nie potrafiła zbudować wyższej przewagi niż punkt. Dopiero jako pierwsi zrobili to Polacy i odskoczyli na dwa (6:8), a potem trzy (6:9). Przy stanie 7:10 Irańczycy podarowali nam punkt, bo sędzia odgwizdał im błąd podwójnego odbicia. Dzięki czemu przewaga Polaków wzrosła do czterech „oczek”. Niebezpiecznie zrobiło się, gdy Irańczycy zbliżyli się na jeden punkt, ale podopieczni Nikoli Grbicia przetrwali ten mały kryzys” i w decydujący fragment seta wchodzili z czteropunktowym prowadzeniem (16:20). Do tego dwa asy serwisowe z rzędu dorzucił Jakub Kochanowski i przewaga wynosiła już sześć „oczek” (16:22). Przy stanie 20:24 Polacy mieli piłkę setową, ale Kamil Semeniuk zaserwował w aut i trzeba było poczekać. MVP ostatniego finału Ligi Mistrzów zrewanżował się i zamknął inauguracyjną odsłonę atakiem z drugiej linii (21:25).

Jakub Kochanowski kontynuował dobrą zagrywkę, dzięki czemu Polacy prowadzili 2:0. Kiedy Amin Esmaeilnezhad przestrzelił, to nasza przewaga wynosiła już trzy punkty (1:4). To właśnie ten zawodnik napsuł najwięcej krwi Polakom. W pierwszym secie punktował dziewięciokrotnie. Długo nie nacieszyliśmy się prowadzeniem. Bartosz Kurek zaserwował w siatkę i Irańczycy tracili tylko jeden punkt. Za chwilę wyżej wspomniany Amin wykorzystał kontrę i był remis (10:10). Kurek ogólnie słabo wszedł w mecz, dlatego nasza ofensywa głównie opierała się na lewoskrzydłowych. Przy stanie 12:11 Irańczycy pierwszy raz objęli prowadzenie w drugim secie. Po dobrej passie czerech punktów z rzędu Polacy trochę odskoczyli (12:15). Szybko jednak to roztrwonili, bo najpierw blokiem został zatrzymany Jakub Kochanowski (15:16), a potem błąd popełnił francuski arbiter. Amin zaatakował piłkę, która była już po naszej stronie, ale sędzia nie dopatrzył się tego błędu. Od tego momentu zacięta walka punkt za punkt trwała już do końca. Pierwszą piłkę setową, którą mieli nasi rywale udało nam się obronić (24:24). Drugą otrzymali w prezencie od Aleksandra Śliwki, który zaserwował w siatkę (25:24). Chwilę później Milad Ebadipour pokazał jak się serwuje i zakończył seta asem (26:24).

Do trzeciej partii Polacy podeszli bardzo zmotywowani. Lepiej zaczął spisywać się Bartosz Kurek, który najpierw popisał się asem serwisowym (1:3), a potem skutecznie zakończył atak (2:5). Od tego momentu coś się zacięło w polskiej ekipie i straciła cztery punkty z rzędu. Po sprytnej kiwce Ebadipoura zrobiło się 11:9, ale Polacy zdobyli trzy punkty z rzędu i na przerwę techniczną schodzili prowadząc. Od tego momentu drużyny punktowały przy swoim przyjęciu. Serię tę przerwała zagrywka Mateusza Bieńka (14:16). Polacy dobrze zaczęli grać blokiem, najpierw Karol Kłos, potem Olek Śliwka, a to dało prowadzenie czterema punktami (14:18). Gra Irańczyków całkiem się posypała i przewaga Biało-Czerwonych wzrosła do siedmiu „oczek”. Spokojnie kontynuowali dobrą grę i wygrali seta do 18.

Po dobrej partii kolejną Polacy rozpoczęli fatalnie. Kiepskie przyjęcie umożliwiło Irańczykom kontry (6:2). Z akcji na akcję Biało-Czerwoni grali coraz gorzej, więc trener Grbić dokonał zmian w składzie. Na boisko weszli Tomasz Fornal, Łukasz Kaczmarek i Karol Kłos, ale nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. Nasi rywale cały czas powiększali przewagę. Świetnie grali blokiem, gdzie u nas ten element w ogóle nie istniał. Zresztą… prawie nic nie istniało w tym momencie, mental był gdzieś na dnie. Na przerwie technicznej Irańczycy prowadzili ośmioma punktami! Po powrocie na boisko Biało-Czerwoni próbowali coś tam działać, ale przeciwnicy byliby prawdziwymi frajerami, gdyby roztrwonili taką przewagę. Po błędzie w przyjęciu Tomasza Fornala było już 21:13. Po ataku Ebadipoura rywale aż dziewięć setboli. Wykorzystali drugiego i o losach awansu do półfinału miał zadecydować tie-break (25:16).

Tie-break to było show w wykonaniu Kamila Semeniuka. To on zapunktował w ataku i dołożył aż trzy bloki, dzięki czemu Polacy prowadzili 4:0. Gdy skończył kolejne dwa ataki, to było już 7:2. W tym secie to Irańczycy mieli olbrzymie kłopoty, natomiast Polakom wychodziło wszystko. Dobre przyjęcia i bezbłędne ataki doprowadziły do tego, że nasi siatkarze mieli aż dziewięć meczboli. Wykorzystali trzeci, a raczej pomógł im w tym Amir Reza Sarlak, który dotknął siatki (8:15). Na koniec jeszcze trochę meczowych statystyk. Obydwie drużyny zanotowały po sześć asów serwisowych. Więcej błędów w polu zagrywki popełnili Polacy (23), a w ataku Irańczycy (16). Ogółem Polska popełniła 29 błędów, a Iran 39. Najwięcej punktów w polskiej ekipie zdobył Kamil Semeniuk (17), a w irańskiej Amin (22). O finał Polska zawalczy ze Stanami Zjednoczonymi, które wyeliminowały Brazylię. Pozostałe ćwierćfinałowe mecze podsumujemy w kolejnym tekście.

 

Related Articles