Obie polskie drużyny zremisowały w pierwszych ćwierćfinałowych meczach. Barlinek Industria Kielce na wyjeździe z Telekom Veszprem 29:29, natomiast Orlen Wisła Płock u siebie z Magdeburgiem 22:22. Były to jednak innego rodzaju remisy. Płock zrobił niesamowity pościg, a Kielce mogą czuć mały niedosyt. Wszystko rozstrzygną zatem rewanże.
To jest historyczny sezon polskiej piłki ręcznej. Mamy dwie drużyny w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i obie nadal są w grze o Final 4 w Kolonii. Żadna z nich nie ma jednak przewagi przed rewanżem. W lepszej sytuacji są kielczanie, bo zagrają w Hali Legionów. Płocczanie będą musieli przywieźć wygraną z Magdeburga. Nieważne jaką, nawet minimalną, jedną bramką. Orlen Wisła Płock zremisowała we własnej hali z Magdeburgiem 22:22, Barlinek Industria Kielce także zremisowała 29:29, jednak na Węgrzech. Wyniki takie same, ale nastroje inne. Wiślacy przegrywali na początku 2:7, a w 55. minucie 18:22, dlatego remis w tych okolicznościach jest wielkim sukcesem. Barlinek Industria po kilku minutach prowadziła 4:0, do przerwy 16:13, a straciła zwycięstwo na dwie sekundy przed ostatnią syreną.
Zacznijmy od spotkania Orlen Wisły Płock, bo była to niesamowita pogoń. Już samo to, że lider PGNiG Ekstraligi jest cały czas w grze, można uznać za sukces. Mistrz Niemiec zaczął od mocnej obrony. 7:2 i tylko jedna bramka Wisły z gry pozycyjnej sugerowała, że będziemy świadkami sromotnego lania. Aż cztery razy w tym spotkaniu ekipa z Płocka przegrywała różnicą pięciu bramek. W drugiej połowie było 10:15, 11:16, czy 13:18. Gdy zegar wskazywał pięć minut do końca, to było wówczas 18:22. Też nie najlepiej… Polski zespół rzucił jednak cztery ostatnie bramki w tym meczu i w fantastycznym stylu doprowadził do remisu. Mogło być nawet jeszcze piękniej, bo Siergiej Kosorotow w ostatniej akcji trafił w słupek. Nie ma jednak co narzekać. Wisła uratowała dobry wynik niesamowitą końcówką, mimo że przegrywała praktycznie przez cały mecz i widać było, że jest słabszą drużyną. Michael Damgaard w ostatnich 10 minutach nie trafił ani razu, a wcześniej zrobił to ośmiokrotnie. Wiślacy mieli z lewym rozgrywającym ogromny problem, ale w końcówce wykorzystali, że zaczął się mylić. Wielkie brawa za charakter dla Wisły!
Mecz mistrza Polski był… dziwny. Trochę można się po nim cieszyć, a trochę być rozczarowanym. Kielczanie rozpoczęli na wyjeździe od mocnego uderzenia i już po kilku minutach prowadzili 4:0. Arciom Karalek rozpoczął od dwóch bramek i przechwytu, a gospodarzy w grze trzymał Nedim Remili. To ten zawodnik, który trafił do Veszprem w momencie kłopotów finansowych kieleckiej ekipy, gdy ta poszukiwała drugiego sponsora tytularnego. Przewaga kielczan w pierwszej połowie cały czas się utrzymywała. Po rzucie Daniela Dujszebajewa do pustej było 16:13 do przerwy. Jeszcze przez fragment drugiej połowy Barlinek Industria miała przewagę. Najgorszy fragment to ten od stanu, gdy Polacy prowadzili 20:19. Wtedy stracili aż cztery bramki z rzędu, głównie za sprawą Strleka i Remiliego (byłych graczy z Kielc) i sytuacja była niewesoła, ale… wrócili do tego meczu. Uruchomił się Sićko, a indywidualną magię włączył Alex Dujszebajew i znów zrobiło się przyjemnie, z wynikiem 28:26 do przodu. Końcówka należała do gospodarzy, włącznie z ostatnią akcją dającą remis. Veszprem wyszarpał ten remis.
EHF doceniła świetną grę kołowego Barlinek Industrii oraz bramkarza Andreasa Wolffa. Ten pierwszy zdobył cztery bramki na cztery rzuty z koła. Dużo pracował na swojej pozycji, to skutkowało też rzutami karnymi. Trafił do najlepszej siódemki kolejki. Wolff może nie miał wybitnego dnia, bo zanotował 30% obron, ale za to jedną miał naprawdę spektakularną, bo była to obrona rzutu Remiliego i jeszcze dobitki Manuela Strleka. Uznano to paradą kolejki. Grający po drugiej stronie Corrales miał identyczną statystykę obron – 12 na 39 rzutów, czyli też 30%. Obaj golkiperzy zagrali na remis. Orlen Wisła Płock nie miała jednego wyraźnego lidera. Pięciu zawodników rzuciło po dwie bramki, a najskuteczniejszy Lovro Mihić ledwie cztery. Mihić trzy z nich zdobył w ostatnich 15 minutach, w tym kontaktową na 21:22. Wyciągnięty tutaj remis 22:22, w sytuacji, gdy ani razu w meczu się nie prowadziło, jest niesamowitym wyczynem.