Skip to main content

Łomża Vive Kielce od wpadki rozpoczęła zmagania w Lidze Mistrzów. Kielczanie wygrali jednak trzy kolejne spotkania i zdecydowanie poprawili swoją sytuację w tabeli. Wczoraj pokonali Flansburg 37:29 i w tej chwili są nawet liderem, ale rywale za plecami dziś grają swoją kolejkę.

Najlepszy polski zespół godnie się zrehabilitował po niespodziewanej porażce w Bukareszcie. W drugiej kolejce pokonał węgierski Telekom Veszprem, a więc napakowanego gwiazdami trzykrotnego finalistę Champions League z ostatnich kilku lat. Później udało się wyszarpać zwycięstwo jedną bramką z Motorem Zaporoże, a teraz zrewanżować się za dwie porażki w zeszłym sezonie i pewnie ograć wicemistrza Niemiec – SG Flensburg-Handewitt, który – dodajmy – ma wielkie kłopoty kadrowe, bo wypadli im czterej rozgrywający: Johanssen, Moeller, Rod i Semper. Przez to musieli awaryjnie sprowadzić młodego zawodnika z Lipska – Meyera-Sieberta. To ma swoje odzwierciedlenie w tabeli Champions League – ostatnie miejsce w grupie i jeden punkt. Flensburg sensacyjnie odpadł też w Pucharze Niemiec, przegrywając z HC Erlangen.

No dobrze, ale to nie tak, że Vive nie ma swoich problemów kadrowych. Jeszcze tydzień temu Tałant Dujszebajew żalił się, że po meczu w Zaporożu drobne urazy mieli – jego syn Alex i Branko Vujović Kontuzjowani byli także Igor Karacić, Tomek Gębala i Michał Olejniczak. Trener musiał rotować w meczu ligowym i czterech pierwszych zagrało w Lidze Mistrzów, choć Gębala oszczędzał kolano, z którym cały czas ma problem. Zabrakło za to Olejniczaka i rehabilitującego się po fatalnej kontuzji Daniela Dujszebajewa, który nie gra od wiosny. W ostatnim czasie więcej zawodników ma jakiś problem ze zdrowiem niż go nie ma… dopiero co wrócił także Haukur Thrastarson, który leczył kontuzję kolana przez prawie rok.

Mecz był teatrem jednego aktora, który zaliczył 100% skuteczności przy rzutach. Szymon Sićko rzucał ze wszystkich pozycji i wszystko mu wchodziło. Zakończył mecz, mając kapitalny bilans 9/9. Kielczanie już od samego początku narzucili swój ofensywny styl i po bramkach Vujovicia, Dylana Nahi i Arka Moryty prowadzili już 3:0. Goście ani razu w tym meczu nie prowadzili, a remisowali tylko w momencie rozpoczęcia meczu przy stanie 0:0. Po 10 minutach było już 8:3 dla Polaków, trafiali praktycznie wszystko. Sićko czuł się pewnie, w jednej z akcji trafił z dalszej odległości, kontry na gole zamieniał Moryto. Mistrz Polski prowadził do przerwy 21:16. Prawie cały zespół utrzymywał skuteczność 100%, tylko dwa rzuty na 23 nie znalazły się w siatce rywali. Sićko już po pierwszej połowie miał siedem bramek.

W drugiej połowie kielczanie zwolnili trochę tempo i nie byli już tak bezbłędni, ale nie dali rywalom się zbliżyć nawet na 3-4 bramki, cały czas kontrolując przebieg spotkania. Dobrze bronił też Mateusz Kornecki, który w całym meczu miał skuteczność obron na poziomie 35%. To pomogło trochę naszej drużynie, bo wyraźnie rozluźniony mistrz Polski w pewnym momencie stracił bardzo wysoką przewagę, z której zostało pięć bramek, aż zdenerwowany Dujszebajew poprosił o czas. Ostatecznie skończyło się na 37:29. Łomża Vive jest liderem tabeli, ale czeka na dzisiejsze starcia. Prawdopodobnie wyprzedzi ich tylko Barcelona. Dwa pierwsze miejsca z dwóch grup przechodzą bezpośrednio do ćwierćfinałów. Miejsca 2-6 muszą grać jeszcze play-offy na krzyż.
 

Related Articles