Zespół Łomży Vive Kielce wygrał w ostatnim meczu fazy grupowej z Dinamem Bukareszt 34:29 i zapewnił sobie awans do ćwierćfinału Champions League. Cuda w bramce, zwłaszcza w pierwszej połowie, wyprawiał Andreas Wolff, który w 16 minut obronił trzy karne, a osiem bramek rzucił w tym spotkaniu Arkadiusz Moryto.
Wszystko zaczęło się dla mistrzów Polski idealnie. Andreas Wolff nie dawał się pokonać przez siedem minut, a na tablicy było już 4:0. Goście rzucali obok bramki, popełniali błędy kroków, mieli proste straty i grali bardzo chaotycznie. Zespół Vive może nie grał jakoś rewelacyjnie i też nie wykorzystywał wszystkich okazji, ale po 14 minutach prowadził 10:3, a Wolff miał już na koncie dwa obronione karne. Dwie minuty później dołożył trzeciego, a Alex Dujszebajew trafił do siatki, mimo sygnalizacji gry pasywnej. Wszystko układało się po prostu znakomicie – mistrzowie Polski prowadzili już 12:4 i konsekwentnie pilnowali przewagi. Na przerwę schodzili z wynikiem 20:13.
Drugą połowę Rumuni zaczęli zaczęli lepiej i po siedmiu minutach mieli już tylko cztery bramki straty. Skuteczność u Vive spadła, po kilku nieudanych akcjach z rzędu wkradła się pewna nerwowość, bo był to przecież mecz, który należało wygrać, żeby bezpośrednio awansować. Pomylił się nawet Arkadiusz Moryto z karnego. Dinamo konsekwentnie pomniejszało stratę i w 43. minucie Tałant Dujszebajew musiał wziąć czas, bo Mohamed Mamdouh trafił z karnego i przewaga zrobiła się już minimalna – wynosiła tylko +2. Przerwa podziałała mobilizująco, bo zawodnicy Vive rzucili trzy bramki z rzędu – trafił Karalek, Kulesz i Karacić, a w międzyczasie znów uruchomił się w bramce Wolff. Szybko więc zrobiło się +5 i wyglądało to już bezpieczniej. Bardzo ważny był też czwarty obroniony karny przez Wolffa przy stanie 28:25. Później kielczanie nie pozwolili się już rywalom zbliżyć na dwie bramki i wygrali 34:29.
Sytuacja w grupie Vive jest dość skomplikowana. Dziś swoje spotkania grają Barcelona i PSG. Może dojść do tego, że trzy drużyny będą miały po 20 punktów, natomiast bezpośredni awans do ćwierćfinału uzyskują tylko dwie. Wtedy bierze się pod uwagę tzw. "małą grę" między Barceloną, PSG i Vive, czyli po cztery mecze każdej drużyny. Mistrz Polski dwukrotnie pokonał "Dumę Katalonii", raz wygrał i raz przegrał z PSG, więc ma bilans 3-0-1 i nie musi się oglądać za plecy, awans dalej jest pewny. Barca i PSG mają po jednym zwycięstwie i remisie (bilans 1-1-2). Istnieją różne warianty na końcową kolejność, ale Łomża Vive zajmie albo pierwsze miejsce, albo drugie. Zespoły, które w grupie zajmą lokaty 3-6 grają jeszcze dodatkowy play-off z drugą grupą, który można nazwać 1/8 finału.
Zespół Łomży Vive Kielce bardzo dobrze zaprezentował się w "grupie śmierci", mając za rywali Barcelonę, PSG i Telekom Veszprem. Zdarzały się wpadki, jak na przykład porażka na dzień dobry w Rumunii z Dinamem Bukareszt, ale były też spektakularne zwycięstwa, jak pokonanie Barcelony na wyjeździe i przerwanie ich znakomitej serii we własnej hali, czy też uczta handballowa, jaką sprawili swoim fanom kielczanie w Hali Legionów, kiedy roznieśli paryskie gwiazdy, wygrywając w szybkim i ofensywnym meczu 38:33. W zeszłym sezonie były nieco inne zasady, ale wtedy także Vive walczyło o pierwsze miejsce w grupie. Po kiepskim meczu przegrało u siebie z Flensburgiem, spadło na trzecią lokatę, a wobec tego nie zmierzyło się ze słabiuteńkim PPD Zagrzeb, tylko z 6. miejscem w drugiej grupie, czyli HBC Nantes i niespodziewanie pożegnało się z Champions League w 1/8 finału. Teraz, dzięki nieco innym zasadom, bardziej promującym najlepszych w grupie, już dotarli szczebel dalej.