Łomża Vive Kielce pokonała Barcelonę 32:30. Co bardziej imponujące – wydarzyło się to na hali w Barcelonie. Polski zespół przerwał fantastyczną serię klubu z Katalonii, który był niepokonany we własnej hali od… 2015 roku.
Barcelona w tych rozgrywkach miała we własnej hali imponującą serię 45 meczów z rzędu bez porażki. Żeby znaleźć ich ostatnią przegraną u siebie w Lidze Mistrzów, to trzeba się cofnąć aż do grudnia 2015 roku i meczu z… Vive Kielce. Wtedy w polskim zespole grali jeszcze tacy gracze jak: Sławomir Szmal, Karol Bielecki czy Grzegorz Tkaczyk. Dzisiejszą drużyną z Kielc lideruje w rozegraniu Alex Dujszebajew, ale często ma wsparcie w dobrze dysponowanym Szymonie Sićko, a na skrzydłach szaleją Dylan Nahi i Arkadiusz Moryto. Ten ostatni zdobył oficjalnie najpiękniejszą bramkę całej kolejki. Po prostu trzeba to zobaczyć, jak atakowany przez dwóch rywali i to na nieswojej pozycji, już prawie upadając zrobił "w konia" Vargasa i przelobował go trudnym technicznym strzałem.
Po tym meczu tabela wygląda jeszcze bardziej imponująco. Mistrz Polski oderwał się od wicelidera z Barcelony i wypracował aż trzy punkty przewagi. Jesteśmy po całej rundzie spotkań, których było siedem, zostały jeszcze rewanże. Łomża Vive prowadzi w grupie B i jest coraz bliższa bezpośredniego awansu do ćwierćfinału. To o tyle istotne, że pierwsze i drugie miejsce z grupy A i grupy B trafia już bezpośrednio do 1/4, a zespoły z miejsc 3-6 grają międzygrupowy baraż na krzyż – np. 3A z 6B, 4A z 5B itd. Zespół Tałanta Dujszebajewa przegrał tylko pierwszy mecz, a później sześć kolejnych wygrał. Własna hala czy obca – nie ma to dla Polaków znaczenia.
Od początku starcie lidera grupy A z wiceliderem wyglądało jak mecz dwóch drużyn, które śmiało można stawiać w gronie kandydatów do podniesienia trofeum. Od 10. do 16. minuty Vive wpadło w niebezpieczny przestój – od stanu 5:5 zrobiło się 10:6 dla Barcy. To był chwilowy festiwal błędów w ataku – mylili się wszyscy po kolei – Dujszebajew, Sićko, Karacić… bramkarza rywali przełamał z karnego dopiero Arkadiusz Moryto i wtedy żółto-niebieska fala ruszyła. W jakieś 13-14 minut Kielczanie odwrócili zupełnie losy spotkania i zaczęli grać koncertowo, schodząc do szatni z wynikiem 19:16 do przodu.
Nerwowo było do końca. Na minutę przed końcem było 31:30 dla Vive, a gospodarze mieli swoją akcję. Piłkę odzyskał Arciom Karalok i podał ją do Arka Moryty. Próbował jeszcze ją przejąć wychodzący bramkarz – Gonzalo Perez de Vargas. Polak był szybszy, po prostu pobiegł i wrzucił piłkę do pustej bramki, pieczętując świetny występ. Moryto zdobył siedem bramek i miał 100% skuteczności. W ostatniej akcji statystyki podbił sobie także bramkarz Andreas Wolff, który obronił rzut rywali i jeszcze dobitkę. Wolff miał 14 obron na 45 rzutów, co dało mu 31% skuteczności. Dujszebajew, Sićko czy Karacić po kilka razy się mylili, ale robotę zrobili za nich Dylan Nahi, Arkadiusz Moryto i Andreas Wolff. To był znakomity i efektowny mecz mistrza Polski.