Skip to main content

Porażka z Iranem lub toczenie z nimi wyrównanej walki byłoby dla Polek wielkim wstydem. Nawet wygrana różnicą mniej niż 10 bramek to słabizna. Wstydu jednak nie było. Polska wygrała pierwszy mecz na MŚ aż 35:15.

Nawet biorąc pod uwagę to, że miał być to spacerek, to i tak wypada pochwalić podopieczne Arne Senstada. +10 w pierwszej połowie i +10 w drugiej połowie świadczą o tym, że nie zabrakło dekoncentracji, nie było przestojów w skuteczności. Tylko raz Polki straciły trzy bramki z rzędu, ale na przykład wygrywały 6:0, rozpoczynając mocno i konkretnie. Już na początku pokazały, że punkty to będzie formalność. Iranki praktycznie nie istniały. Po kilku minutach została im odebrana ochota do gry. Nawet Adrianna Płaczek zdobyła bramkę, trafiając właśnie na 6:0. Minęło siedem minut, a już sześć zawodniczek wpisało się na listę strzelczyń. Tylko Daria Michalak miała dwie bramki. W drugiej połowie do siatki trafiła też nasza inna bramkarka – Barbara Zima. A potem zrobiła to nawet jeszcze raz!

Reprezentantki Iranu pierwszą bramkę zdobyły w ósmej minucie, a po 17 minutach miały je na koncie tylko dwie. Barbara Zima obroniła między innymi rzut karny. Azjatki notowały banalne straty, jak ta z pierwszej akcji, gdzie jednej z rozgrywających piłka wyleciała z rąk przy próbie kozłowania. Grały bardzo niedokładne podania. Takie, że koleżanka musiała się cofnąć, zmienić pozycję, bo piłka była nieprecyzyjnie podana. Ich akcjom zdecydowanie brakowało dynamiki. Te podania to też były w dużej mierze takie “balony”, a nie szybkie, napędzające akcje piłki. Widać, że to bardzo, bardzo przeciętnie grający zespół. W drugiej i trzeciej ofensywnej akcji Iranki zrobiły z kolei błąd kroków. I tak wyglądała ich gra. Polki z tego korzystały bezwzględnie. Kiepski był tylko krótki fragment pierwszej połowy od stanu 13:4, gdy rywalki rzuciły trzy bramki z rzędu. Zaskoczyły wycofując bramkarkę i grając na dwie obrotowe.

Bardzo fajnie, że Polki się nie rozluźniły, nie zaczęły grać na pół gwizdka, tylko do samego końca budowały większą i większą przewagę, która ostatecznie wyniosła 20 bramek. Jeżeli ktoś sobie jednak pomyśli, że to jakiś rekord, bo Iranki tyle na mistrzostwach nie przegrywają, to jest w błędzie. Wystarczy wspomnieć, że na ostatnim mundialu były w jednej grupie z Norwegią. Mistrzynie świata zdeklasowały je bardzo boleśnie – 41:9. To aż 32 bramki przewagi, a Polki miały przecież “tylko” 20. Rumunki dwa lata temu też mocno sprały tę reprezentację – 39:11, czyli w tym przypadku +28. Do przerwy było tam aż 20:3! Można się więc minimalnie przyczepić, że Polki straciły tych bramek o kilka za dużo. Plan został jednak wykonany.

Nie ma się jednak czym specjalnie ekscytować. 35:15 z Iranem to nie jest jakaś fenomenalna postawa naszej reprezentacji, tylko solidnie wykonana formalność. Egzotyczne zawodniczki grające z nakryciem głów nie były wymagającym przeciwnikiem. Magda Balsam i Dagmara Nocuń zdobyły w spotkaniu po sześć bramek i to one były najskuteczniejsze w polskiej reprezentacji. Schody dopiero się zaczną. Z Japonkami i Niemkami tak łatwo nie będzie, ale szanse są i to nie jakieś małe. Polska zrobiła postęp w porównaniu do ostatnich lat, może powalczyć z tymi krajami i mieć uprzywilejowaną sytuację w drugiej fazie grupowej. Na to szczerze liczymy. To był tylko sparing, a prawdziwe mistrzostwa dla nas zaczną się 2 grudnia.

Related Articles