Skip to main content

Polki mają już za sobą dwa mecze na mistrzostwach świata. Niestety – oba przegrane. Najbardziej szkoda tego, że w obu zabrakło niewiele. Nasze reprezentantki dzielnie postawiły się wicemistrzyniom olimpijskim – Rosjankom, jednak przegrały 23:26, ale jeśli nie potrafi się rzucać karnych, to nie ma szans na zwycięstwo…

Pierwsza runda mistrzostw świata zawsze jest trochę egzotyczna. Dalej przechodzą prawie wszyscy, a odpadają głównie zespoły, które zakwalifikowały się na turniej ze strefy afrykańskiej, azjatyckiej czy amerykańskich. Również w naszej grupie jest jeden taki zespół – Kamerun – i to właśnie z Afrykankami zagramy o przejście do dalszej fazy. Nie ma co ukrywać – nie powinien to być dla Polski żaden problem, a przegrana byłaby totalnym blamażem i katastrofą. Kamerunki przegrały z Rosją 18:40, a z Serbią 18:43. W innych grupach także mamy do czynienia z podobną egzotyką. Na przykład w jednej gra Iran, który przegrał 11:39 z Rumunią, a później 9:41 z Norwegią. Do jeszcze innej trafiły dwie egzotyczne reprezentacje – Portoryko i Uzbekistan. Pierwsze przegrały z Holenderkami 15:55, a ze Szwedkami 10:48, natomiast drugie uległy Holenderkom 17:58, a Szwedkom 15:46. W trzeciej kolejce zmierzą się w bezpośrednim meczu o awans do dalszej rundy.

Wróćmy jednak do reprezentacji Polski… szkoda obu przegranych, bo mają one konsekwencje już w dalszej fazie. Jeżeli Polki ograją Kamerunki (raczej pewniak), to wchodzą do drugiej rundy z zerem punktów z i niewielkimi szansami na awans, od razu będąc na straconej pozycji. Potrzeba będzie pokonać: Francję, Czarnogórę i Słowenię, a do tego liczyć na inne korzystne wyniki. Francuzki to świeże mistrzynie olimpijskie i wicemistrzynie Europy, Czarnogórki to zaplecze światowej czołówki, teoretycznie najłatwiej powinno być ze Słowenkami, ale żeby się liczyć – trzeba wygrać ze wszystkimi. Udało się przecież postraszyć wicemistrzynie olimpijskie, to może i uda się to samo z mistrzyniami?

Zarówno Serbki, jak i Rosjanki mogły zostać pokonane. Te pierwsze miały być w naszym zasięgu, drugie nie. Serbki prawie przez cały mecz prowadziły 3-4 trafieniami, ale w pewnym momencie udało się do nich dopaść. W samej końcówce było już tylko 20:19, 21:20 i 22:21. Polki trzymały się na dystansie -1. Główny powód porażki? Zmarnowane dwa rzuty karne… a ten najważniejszy – przy stanie 21:20. Monika Kobylińska została zatrzymana, a za chwilę Serbki trafiły ze skrzydła. Zamiast remisu, było więc -2. Cały czas w grze utrzymywała nas bramkarka Monika Maliczkiewicz, ale to był koniec zrywu w ataku. Serbki rzuciły trzy bramki z rzędu i skończyło się 25:21 dla nich.

Jeśli zmarnowany rzut karny podłamał reprezentantki Polski w meczu z Serbią, to co powiedzieć o starciu z Rosjankami? Ggdyby udało się 3-4 wykorzystać, to świętowalibyśmy sensacyjne zwycięstwo, a tak skuteczność z siódmego metra wyglądała zawstydzająco – sześć zmarnowanych na siedem (!!!). Kiedy można było jeszcze w końcówce powalczyć, to karnego na 24:25, a więc na kontakt, miała Marta Gęga. Rzuciła lobem, ale tak fatalnie, że nawet nie była blisko zdobycia bramki. Dwa karne zmarnowała Magda Balsam, dwa Marta Gęga, a po jednym Kinga Achruk i Romana Roszak. Polki odrobiły sześciobramkową stratę z pierwszej połowy i od stanu 16:22 wyszły na 21:22. Na szczególne uznanie zasłużyła Aleksandra Rosiak, która poderwała nasz zespół w ważnym momencie asystami i trafieniami – w całym meczu rzuciła sześć bramek i dowodziła naszą ofensywą. Zmarnowane "siódemki" miały jednak zbyt dużą wagę.

We wtorek o 18:00 Polki zmierzą się z Kamerunkami. Wygrana to obowiązek, gwarantuje ona przejście do dalszego etapu, ale tam już większych szans na awans nie będzie. Wychodzą bowiem dwie drużyny na sześć, a Polki od razu przystąpią do drugiej rundy z dwiema porażkami.

Related Articles