
Szymon Sićko robił, co mógł, ale swoimi ośmioma bramkami nie zapewnił naszej reprezentacji wygranej w Celje. Polacy przegrali w eliminacjach do ME 2022 ze Słowenią 29:32. Ważniejszy mecz czeka Polskę 14 marca we Wrocławiu z Holandią, bo to najpewniej bezpośrednie starcie o awans.
Kadra była osłabiona brakiem Tomasza Gębali i przede wszystkim Arka Moryty. To był tak naprawdę kolejny sprawdzian umiejętności przeciwko silniejszemu przeciwnikowi, jak choćby z Hiszpanią czy Węgrami na mistrzostwach świata. Polacy bardzo dobrze weszli w mecz, prowadzili na początku spotkania 4:2 czy 5:3, ale później przez całą pierwszą połowę szli łeb w łeb. Od stanu 5:3 dla Polski, do 16:14 dla Słowenii – żaden zespół nie prowadził dwiema bramkami. Świetnie grał przede wszystkim Szymon Sićko, który bombardował przeciwników kolejnymi rzutami z drugiej linii.
Polecy jednak trochę zbyt długo opierali się na jednym zawodniku, który pod koniec spotkania nie był tak dynamiczny. Nasi zawodnicy w pewnym momencie stracili trzy gole z rzędu i zrobiło się 25:21, a tej przewagi Słoweńcy nie oddali już do końca. Do tego na jakieś 12-13 minut przed końcem czerwoną kartkę dostał ważny obrońca – Piotr Chrapkowski. Oprócz Morawskiego i Sićki świetną skutecznością popisał się też Maciej Gębala, który trafił 6/6, ale był chyba mimo wszystko trochę za rzadko wykorzystywany. – W pierwszej połowie mieliśmy za dużo bałaganu w ataku i obronie. Po przerwie zawiodła nas skuteczność. W momentach, w których ważyły się losy spotkania przestrzeliliśmy dwie, trzy, proste piłki, z tego dostaliśmy szybkie kontry i zamiast mieć mecz na remisie, to rywale odjechali nam na cztery bramki – tak to ocenił po meczu trener Patryk Rombel.
Należy od razu uspokoić nastroje, ponieważ z grupy na Euro awansują bezpośrednio dwie reprezentacje, a jest nawet szansa na awans z trzeciego miejsca. Trudniej więc byłoby na turniej nie pojechać. Polacy przed tegorocznym mundialem pokonali już dwa razy Turcję. O bezpośredni awans zmierzymy się więc ze szczypiornistami z Holandii i jeden z tych meczów już za kilka dni we Wrocławiu. "Oranje" raczej nie kojarzą się z potęgą europejskiego handballa. Dostali się na Euro 2018, ponieważ zwiększono liczbę uczestników z 16 do 24, więc i o grę na turnieju zespołów nieco egzotycznych łatwiej.
Trzeba jednak podkreślić jeden sensacyjny wynik – Holendrzy zremisowali w Celje ze Słowenią 27:27. To wciąż świeża reprezentacja w świecie handballa, ale mająca w składzie kilku ciekawych zawodników, jak prawoskrzydłowy Kai Smith z Magdeburga czy młody Niels Versteijnen, który jeszcze nie do końca pokazał swój potencjał. Jeden z Holendrów – Iso Sluijters – gra od paru lat w Górniku Zabrze. Lekceważyć przeciwnika nie wolno, ale to Polacy będą zdecydowanym faworytem.