Nie tylko Ligą Mistrzów żyje polski kibic piłki ręcznej. Świetnie poradziła sobie też Orlen Wisła Płock w rozgrywkach europejskich drugiej kategorii, czyli Lidze Europejskiej. Wicemistrz Polski zrewanżował się niemieckiemu Fuechse Berlin, pokonał ten zespół na wyjeździe 30:29 i z bilansem 9-0-1 wygrał swoją grupę.
Liga Europejska piłkarzy ręcznych to rozgrywki drugiej kategorii, można je porównać do piłkarskiej Ligi Europy. Grają tam całkiem mocne zespoły, a te średniej jakości mają możliwość kwalifikacji do fazy grupowej przez eliminacje. Taką szansę miały aż cztery drużyny z PGNiG Superligi – w tym przypadku był to wicemistrz – Orlen Wisła Płock, brązowy medalista – Azoty-Puławy, czwarte miejsce – Górnik Zabrze i byłby jeszcze zdobywca Pucharu Polski, ale trofeum to padło łupem Łomży Vivy Kielce. Miejsce dostał więc finalista tych rozgrywek, czyli Grupa Azoty Unia Tarnów. Zarówno Górnik, jak i Unia odpadli już w pierwszej rundzie eliminacyjnej. Azoty-Puławy poradziły sobie z MRK Sesvete, ale w drugiej rundzie załatwił ich… Fuechse Berlin. Ten sam, który właśnie został pokonany przez Orlen Wisłę Płock.
Płocczanie startowali od drugiej fazy eliminacyjnej i pokonali tam HC Dobrogea Sud Constanța z Rumunii. Do fazy grupowej zatem dostała się tylko jedna polska drużyna na cztery. Wicemistrz Polski pogrywał sobie tam całkiem nieźle, wygrywając aż dziewięć spotkań, z czego większość bardzo pewnie, kilkoma bramkami przewagi. Nie udało się tylko pokonać u siebie Fuechse Berlin, czwartej drużyny Bundesligi z poprzedniego sezonu. Udało się za to im zrewanżować w Berlinie po bardzo wyrównanym spotkaniu, w którym żadna drużyna nie wypracowała ani razu wyższej przewagi niż +2. To Niemcy byli faworytem do wygrania grupy, dlatego zwycięstwo Orlen Wisły jest tu sporą niespodzianką. Wygrana jest też bardzo ważna w kontekście tego, do jakiej drabinki trafiła polska drużyna.
Przez to Polacy nie trafili w 1/8 na HBC Nantes, które wyeliminowało Vive rok temu z Champions League. "Nafciarze" wpadli na niemieckie TBV Lemg, średniaka z Bundesligi i zdobywcę pucharu krajowego z 2020 roku. Teoretycznie powinno być łatwiej. Co jeszcze ważniejsze – udało się unikąć potencjalnego ćwierćfinału z SC Magdeburg, liderem Bundesligi i głównym faworytem tych rozgrywek. Jeżeli już w drugiej połowie ktoś wychodził na prowadzenie, to był to polski zespół. Za każdym razem jednak Niemcy odpowiadali. Było jasne, że jeśli coś ma tutaj przesądzić, to będzie to jeden błąd, jedna akcja, czy jeden błysk. Na 10 minut przed końcem wynik cały czas oscylował wokół remisu – było 24:24. Za chwilę wydawało się, że nasi już to mają, bo Krajewski trafił z kontry na 27:25, ale zaraz znów zrobiło się 27:27.
Bohaterem Orlen Wisły Płock w ostatnich sekundach został Siergiej Kosorotow. Na kilkanaście sekund przed końcem na tablicy był remis, ale piłka była po stronie Polaków. Trener Xavier Sabate wziął czas, żeby dokładnie ustawić i zaplanować ostatnią akcję, a to udało się zrobić znakomicie. Po szybkiej wymianie podań, z drugiej linii trafił właśnie Kosorotow. Niemcy mieli jeszcze 4-5 sekund na wyrównanie, ale udanie interweniował Adam Morawski i skończyło się wynikiem 30:29. Najwięcej bramek dla wicemistrzów Polski rzucili w tym meczu Michał Daszek i Siergiej Kosorotow – po pięć.