Reprezentanci Polski w pierwszym meczu na mistrzostwach świata pokonali Tunezję 30:28. Zdecydowanym bohaterem spotkania został Arkadiusz Moryto, który zdobył aż 11 bramek i to mając 100% skuteczności!
Nasi szczypiorniści dobrze weszli w to spotkanie. Najpierw na 1:0 trafił Przybylski, a później świetną interwencją popisał się Piotr Wyszomirski. Polacy zdobyli bramkę z kontry, ale nie została uznana i Arkadiusz Moryto podszedł do rzutu karnego. Pewnie go wykorzystał i szybko zrobiło się 2:0. Ogólnie w całym meczu skrzydłowy świetnie wykorzystywał karne, trafiając 4/4. Po kilku minutach Polacy popsuli nam świetne humory. Wyszomorski puszczał wszystko, co leci w światło bramki (w sumie bodajże 12 lub 13 strzałów), kompletnie nie radziliśmy sobie w ataku pozycyjnym. Tunezyjczycy tylko powiększali przewagę.
Przede wszystkim nikt nie potrafił zatrzymać Mosbaha Sanaia. Lewy rozgrywający po 12 minutach miał na koncie cztery trafienia, z czego dwa z rzędu na pustą bramkę. W tamtej chwili było 5:9. Sanai mocno nas karał w pierwszej połowie. Rywale dobrze pilnowali Tomasza Gębalę, który bardzo długo miał na swoim koncie okrągłe 0 trafień. Na szczęście rozgrywający dobrze współpracowali z Maćkiem Gębalą na środku, a Moryto i Krajewski trafiali zarówno w ataku pozycyjnym, jak i biegali do skutecznie do kontr. Trochę pomagały nam też słupki i poprzeczki, i do przerwy udało się odrobić straty, doprowadzajac do remisu 17:17.
W drugiej połowie znów rywali napoczął świetnie grający Moryto. Prawoskrzydłowemu "siedział" mecz. Czuł się tak pewnie, że często szedł na przebój, co mu się za każdym razem udawało. Nasi gracze ewidentnie bardziej skupili się na Sanaiu. W 32. minucie rzucił swoją ósmą, przedostatnią bramkę w tym spotkaniu. Później był bardziej naciskany i częściej tracił piłkę. Polacy uważniej grali w obronie, a cały czas niezawodni byli Moryto i Krajewski. Obaj trafili w sumie 16 razy – Moryto 11, a Krajewski 5. Przy stanie 29:27 dla nas, wreszcie ważną interwencją popisał się Piotr Wyszomirski. Było to bardzo istotne, bo mogło dojść w końcówce do nerwówki. Chwilę potem Patryk Rombel wziął czas, żeby ustawić akcję i Przybylski trafił na 30:27. Wtedy było wiadomo, że tego meczu już nie przegramy.
Wcześniej w naszej grupie doszło do wielkiej niespodzianki – Hiszpanie zremisowali z Brazylią, więc chwilowo jesteśmy liderem grupy! Najważniejszy mecz za nami, bo w starciach z Brazylią i Hiszpanią faworytami nie będziemy. W pewnym momencie na YouTube mecz oglądało ponad 100 tys. osób! Jest wiara w narodzie albo to tęsknota za starą piłką ręczną. Jedno jest pewne – ci chłopcy bardzo mocno poprawili swoję grę od mistrzostw Europy. Było to ich szóste zwycięstwo z rzędu.