Skip to main content

37-letnia Karolina Kudłacz-Gloc właśnie wygrała Ligę Europejską ze swoim klubem SG BBM Bietigheim. Była kapitan reprezentacji Polski była bohaterką wcześniejszego półfinałowego spotkania w Final4, kiedy trafiła 8/9, w tym bramkę na wagę awansu do finału na dwie sekundy przed syreną. Do tego dwa tygodnie wcześniej została także po raz czwarty mistrzynią Niemiec.

O Karolinie Kudłacz-Gloc było głośno jesienią 2021 roku, kiedy nie otrzymała powołania do reprezentacji Polski. Zrezygnował z niej trener Arne Senstad, mówiąc o konieczności odmładzania kadry. Dla zawodniczki, która jest żywą historią polskiego szczypiorniaka był to bolesny cios. Przecież jeszcze w tym samym roku wróciła do kadry po 15-miesięcznej przerwie. Pokonała kontuzję, która mogła złamać jej karierę. Doszło do zerwania barku, po którym Karolina musiała poddać się skomplikowanej operacji. W marcu 2021 roku wróciła do reprezentacji Polski i poszło jej tak znakomicie, że zapłakana odebrała statuetkę dla MVP towarzyskiego spotkania z Czeszkami. Rzuciła wówczas sześć bramek i zagrała bardzo dobrze. Później była regularnie powoływana… aż do jesieni. Senstad nie widział jej w gronie zawodniczek, które potencjalnie mogą wystąpić na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku.

Polki zagrały eliminacje do Euro, gdzie zaliczyły komplet zwycięstw (licząc walkowery z wykluczoną Rosją). Wszystko to jednak bez Karoliny Kudłacz-Gloc. O sile reprezentacji stanowiły inne reprezentantki: Daria Zawistowska, Monika Kobylińska, czy Aneta Łabuda. Mająca ponad 200 występów w kadrze i grająca w niej od 2004 roku rozgrywająca długo nie mogła przetrawić decyzji trenera i pewnie nie zrobiła tego do dzisiaj. Została skreślona nagle, mimo że Senstad powtarzał jej, że wciąż jest najlepszą zawodniczką tego zespołu. Taka przynajmniej była wersja rozgrywającej. Jej marzeniem był występ na mistrzostwach świata i być może to właśnie jej doświadczenia zabrakło w kluczowych meczach z Rosją i Serbią. Polki wyszły z pierwszej grupy, a w drugiej wygrały nawet dwa mecze, ale jak zawsze liczyły się też punkty z pierwszej fazy, a to tych właśnie zabrakło, by awansować do ćwierćfinału. Kudłacz-Gloc zastanawiała się, czy nie zakończyć kariery reprezentacyjnej właśnie na mundialu, ale nie było jej to pisane.

Pozostała jej więc walka klubowa. Przez 11 lat grała dla niemieckiego HC Leipzig, a od 2017 roku gra w barwach SG BBM Bietigheim. Z tym pierwszym klubem dwa razy wygrała mistrzostwo kraju, ale było to dość dawno – w 2009 i 2010 roku. Z drugim również ma na koncie dwa tytuły mistrzowskie, mimo że gra w nim sporo krócej. Nie można powiedzieć, żeby w Bundeslidze odcinała tylko kupony. Jest ważną zmienniczką, która miała w tym sezonie 2,7 bramki na mecz. Mistrzynie Niemiec stanowią jednak kolektyw. Nie ma tam żadnej głównej strzelczyni. Julia Maidhof z 98 trafieniami zajmuje dopiero 15. miejsce w całej klasyfikacji strzelczyń. Mimo że SG BBM Bietigheim ma aż o 100 bramek rzuconych więcej niż druga Borussia Dortmund i różnicę bramek na poziomie +289, to rozkładają się na wiele zawodniczek. Siedem w klubie ma więcej rzuconych bramek od Kudłacz-Gloc. Polka ma 62, ale za to bardzo dobre 78% skuteczności rzutowej.

Zespół SG BBM Bietigheim z bilansem 25-0 został mistrzem Niemiec i to nie podlegało dyskusji. W tym sezonie miał jeszcze jeden cel – wygrać Ligę Europejską, a więc rozgrywki europejskie drugiej kategorii, odpowiednik tych, w których to Orlen Wisła Płock u mężczyzn osiągnęła Final4. Kudłacz-Gloc była absolutną bohaterką półfinału z duńskim Herning-Ikast Handbold. Niemki wygrały zaledwie jedną bramką, 34:33, a aż osiem razy trafiała nasza była już reprezentantka. 37-latka miała w całym spotkaniu 8/9 i była ewidentną gwiazdą półfinału. W finale Niemkom poszło dużo łatwiej. SG BBM Bietigheim wygrał po bardzo jednostronnym meczu. Niemiecki klub pokonał duński Viborg HK aż 31:20. Kudłacz-Gloc tym razem zdobyła tylko jedną bramkę, ale zaznaczyła się agresywna grą w obronie, bo już po pierwszej połowie miała dwie dwuminutowe kary i musiała uważać. Właśnie gra w defensywie przeważyła o tryumfie. To była jedna wielka deklasacja. Żeby tego było mało… Kudłacz-Gloc zagra jeszcze o Puchar Niemiec. Jej zespół 28 maja zmierzy się w półfinale z Thüringer HC. A to szansa na kolejne trofeum.

Related Articles