Można już ogłosić, że Kolstad jest nową siłą piłki ręcznej w Europie. Po ambitnych planach, wielu transferach i zdetronizowaniu Elverum, załapali się do Ligi Mistrzów, jako mistrzowie Norwegii. I nie zamierzają być tam chłopcami do bicia. Na półmetku są w grupie A nawet wyżej niż Industria Kielce.
Elverum to norweska Industria Kielce, bo na krajowym podwórku wygrywa, wygrywa i wygrywa. To stwierdzenie było aktualne przez dekadę. Teraz należy zaktualizować sytuację, że WYGRYWAŁA, bo na drodze pojawiła się drużyna Kolstad, która w sezonie 2022/23 zepchnęła ją z tronu. Poprzednicy dobrze wygrzali sobie tam miejsce, zdobywając kolejne mistrzostwa Norwegii – w sumie aż 11. Przez lata szli łeb w łeb z kielczanami. W tym samym sezonie (2011/12) uruchomili licznik. Nawet jeżeli Elverum nie zdobywało mistrzostwa rundy zasadniczej, to i tak później zamiatało wszystkich w play-offach jako ekipa rozstawiona z dwójką bądź trójką. Trwało to przez wiele lat i stawało się już nudne. Kolstad to nowa siła norweskiego handballa, a plany są mocarstwowe i sięgają jeszcze wyżej.
Początkowo zakładano, że drużyna będzie gotowa do walki o najwyższe cele już w 2024 roku. Plan został więc trochę nadgoniony. Wielkim trenerskim marzeniem był Christian Berge. To on miał dostać narzędzia i zrobić z Kolstad potęgę nie tylko na skalę norweską, ale też europejską. Berge to nie byle kto, tylko selekcjoner reprezentacji w latach 2014-2020. Norwegia pod jego wodzą znacząco się poprawiła. Od drużyny, która w 2013 i 2015 nawet nie dostała się na mistrzostwa świata po wicemistrzów świata w 2017 i 2019 roku oraz półfinalistów EURO 2016 i brązowych medalistów EURO 2020. W początkowych czasach Berge Norwegia przegrała baraż kwalifikacyjny z przeciętną Austrią. Coś takiego nie do pomyślenia było w późniejszych latach jego pracy, kiedy już zrobił z Norwegów zespół światowej czołówki. Prowadził Norwegię w 151 meczach międzynarodowych.
I to właśnie Christian Berge po długim czasie spekulacji w końcu przejął klub z Trondheim. To trochę tak, jakby Chrobrego Głogów wziął pod skrzydła prywatny, duży sponsor i zamarzył sobie zdetronizowanie kielczan. Marzyłby o Talancie Dujszebajewie na ławce i sprowadził np. Kamila Syprzaka oraz Szymona Sićkę. Wszystko zaczęło się w 2021 roku, kiedy to Kolstad pozyskało sponsora – sieć sklepów spożywczych REMA 1000. W tej chwili jest to też sponsor tytularny całej ligi. Podobna sytuacja jest też w Polsce, gdzie ORLEN sponsoruje ekstraklasę od tego sezonu, a od wielu lat wspiera finansowo zespół z Płocka. Największym i najbardziej spektakularnym transferem Kolstad było pozyskanie Sandera Sagosena, czyli gwiazdy norweskiego handballa, byłego zawodnika Aalborga, PSG czy THW Kiel (z niemieckim zespołem sięgnął po Ligę Mistrzów). Sagosen jest reżyserem całej gry i występuje na pozycji środkowego rozgrywającego. Trzeba jednak dodać, że Kolstad zdobyło mistrzostwo jeszcze bez niego, bo dołączył do ekipy dopiero przed tym sezonem.
Podobnie było z prawym rozgrywającym. Magnus Abelvik Rød zamienił najlepszą ligę świata na nowy prokejt. We Flensburgu grał przez sześć lat, ale w 2023 roku skusił się na Kolstad. Rød był bohaterem niedawnego spotkania z PSG w Champions League. Wyprawiał tam cuda. Wychodziło mu niemal wszystko. Doskonale przebijał się na szósty metr, znajdując luki, ale też nie mylił się z dystansu. Dał się we znaki paryżanom, zdobywając aż 11 bramek, a oddając 14 strzałów. Przy tym należy dodać, że żadnej bramki nie zdobył z rzutu karnego, bo te wykonuje Sigvaldi Bjørn Gudjonsson z Islandii. Tego prawoskrzydłowego fani w Polsce mogą kojarzyć z występów w Kielcach. On z kolei gra w Kolstad od 2022 roku, także załapał się na mistrzostwo Norwegii. Wygląda to wszystko bardzo obiecująco. Klub założony w 1972 roku, czyli 51 lat temu, zdobył swoje pierwsze w historii mistrzostwo i ma apetyt na więcej.
Tym więcej jest oczywiście Liga Mistrzów. To jeszcze nie jest gotowy projekt, żeby rywalizować o tytuł, ale pokazuje w tej edycji, że może być groźny. Jest to powiew świeżości w tak zabetonowanej przecież Lidze Mistrzów, gdzie co rok grają praktycznie te same zespoły. Kolstad zaczęło tę edycje przeciętnie. Zwłaszcza bolesny był blamaż w Chorwacji, zakończony porażką aż 11 bramkami. Z Industrią Kielce także przegrali. Później jednak było już tylko lepiej. Ograli u siebie w Trondheim THW Kiel oraz PSG, pokazując, że mogą w pojedynczych spotkaniach napsuć krwi najtrudniejszym przeciwnikom. Norweskie Elverum przez lata było w Champions League zespołem do bicia. W zeszłej edycji z żenującym bilansem 1-1-12 zajęło ostatnią lokatę w grupie B. Już na półmetku Kolstad ma prawie trzy razy więcej i nie powiedziało ostatniego słowa.