
Podobnie jak w zeszłym sezonie, tym razem także kielecki zespół zagwarantował sobie miejsce w TOP2 swojej grupy i awansował bezpośrednio co ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Orlen Wisła Płock radzi sobie zdecydowanie gorzej i walczy o to, by wydostać się ze strefy dwóch ostatnich miejsc i w ogóle zagrać w play-offach.
Jeszcze raz przypomnijmy pokrótce zasady fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mamy w sumie 16 zespołów, po osiem w dwóch grupach. Warto dobrze punktować i być wysoko w swojej, ponieważ miejsce pierwsze i drugie uzyskuje bezpośredni awans do ćwierćfinału, a więc w nagrodę za tak dobry występ po prostu przeskakuje jedną fazę. Miejsca 3-6 mierzą się ze sobą na krzyż (3A z 6B, 4A z 5B, 5A z 4B oraz 6A z 3B), walcząc o to, kto uzupełni stawkę ćwierćfinalistów. Można to nazwać umownie 1/8 finału, barażami lub jak kto woli. W poprzednim sezonie, występująca jeszcze pod nazwą Łomża Vive Kielce (dziś samo Industria Kielce), potrafiła między innymi dwa razy w grupie ograć wielką Barcelonę. Teraz kielczanie znów są w grupie z Katalończykami i właśnie razem z nimi zagwarantowali sobie awans do ćwierćfinału dwie kolejki przed końcem. Industria Kielce z bilansem 10-0-2 zajmuje drugie miejsce i ma aż sześć punktów przewagi nad HBC Nantes. Prosta matematyka mówi, że odrobić się tego nie da. Pozostały dwa hity – wyjazd do Nantes i zwieńczenie fazy grupowej meczem u siebie z Barcą. Ale już na spokojnie.
Zdecydowanie gorzej radzi sobie Orlen Wisła Płock. Wicemistrz Polski z bilansem 3-1-8 zajmuje przedostatnie miejsce w swojej grupie, w tej chwili nie jest nawet w strefie barażowej. I może mieć problem, żeby w ogóle do niej wskoczyć, bo w przyszłym tygodniu będzie gościć u siebie lidera – PSG. Stoi więc przed zadaniem niezwykle trudnym. Tym bardziej, że będący pozycję wyżej RK Zagrzeb ma jeszcze handicap w postaci zaległego meczu z FC Porto. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że nie będzie to udany powrót Wisły do Ligi Mistrzów. Szanse na TOP6 są niewielkie. Najbardziej bolą straty punktów z rywalami w zasięgu. Porażka u siebie z RK Zagrzeb to wynik może nie wstydliwy, bo przecież w Lidze Mistrzów grają najsilniejsi, ale na pewno można było liczyć na więcej. Za każdym razem czegoś brakuje. A ostatni mecz z GOG Håndbold już całkowicie uwypuklił słabości Polaków. Zostali zdeklasowani.
Industria w Hali Legionów ma prawdziwą twierdzę. Ktokolwiek przyjedzie do Kielc, ten musi przełknąć gorycz porażki. Nieważne, czy jest to słabe Elverum, czy może Nantes i THW Kiel. Najbardziej imponuje, że w żadnym z dotychczasowych sześciu meczów u siebie losy zwycięstwa nie wahały się do ostatnich sekund. Najbliżej tego było w meczu z THW Kiel, jednak zwykle odbywało się to dość spokojnie, a oto wymienione różnice bramkowe we wszystkich wygranych meczach: +7, +3, +7, +5, +8, +4. Najtrudniej było ze wspomnianym powyżej THW Kiel, gdzie po 49. minutach Niemcy objęli prowadzenie dwiema bramkami. To było zresztą wspaniałe widowisko z obu stron, obie ekipy się nie oszczędzały i tłukły bramkę za bramką. Na dwie minuty przed końcem Andreas Wolff obronił karnego, a potem Alex Dujszebajew podwyższył wynik na 39:37 i jeszcze raz poprawił na 40:37.
Orlen Wisła Płock gra trochę w starym stylu, przede wszystkim dbając o defensywę. W Lidze Mistrzów dzisiaj gra się na +40 bramek, szybkimi wznowieniami, kombinowaniem z przewagą i tak dalej. Tempo jest zabójcze. Podczas gdy takie HBC Nantes aż 11/12 meczów skończyło z co najmniej 30 bramekami, to Wisła zrobiła to zaledwie dwa razy. Co ciekawe, raz akurat z PSG, zaliczając doskonały początek w fazie grupowej. Były to dwie wygrane i walka na całego z paryżanami i to na ich obiekcie (porażka 33:37). Druga część w wykonaniu Płocka to dramat na kółkach. Porażka goni porażkę, a w tych z Telekom Veszprém i najświeższym z GOG Håndbold nie podjęli nawet walki. Szansa na play-off cały czas jest, ale bardziej tli się delikatnie, jak świeczka na wykończeniu. PSG może 23 lutego podsumować kiepską rundę rewanżową Płocka. Jeśli wicemistrzowie Polski się nie zepną, to szykują się srogie baty. Paryżanie zwycięstwem mogą przyklepać awans do ćwierćfinału, więc nie ma mowy o odpuszczaniu.