Skip to main content

To był po prostu obowiązek i formalność. Nie było innej możliwości, żeby Polki nie pokonały dużo słabszego Kamerunu. Skończyło się wygraną 33:19. Martwi jednak awans z zeroma punktami na koncie.

8 spotkań – tyle trwała seria bez wygranej reprezentacji Polski kobiet w piłce ręcznej na wielkiej imprezie. Ostatni tryumf to pokonanie Brazylii w 2017 roku w meczu o 17. miejsce na mundialu. Mistrzostwa Europy w 2018 roku Polki zakończyły na trzech porażkach, mistrzostwa Europy w 2020 roku na dwóch porażkach i remisie, na obecnie trwającym turnieju jeszcze ten niekorzystny bilans został poprawiony do ośmiu spotkań bez wygranej. Mistrzostwa świata są paradoksalnie turniejem łatwiejszym niż mistrzostwa Europy, bo jest tutaj kilku słabeuszy. Właśnie na taki zespół trafiły podopieczne Arne Senstada i przerwały złą passę. Nie ma się jednak czym ekscytować, bo Kamerunki to w większości amatorki grające w rodzimej lidze.

Polki są już w drugiej fazie mistrzostw świata, ale logika mówi, że na tym ten turniej się zakończy. Można jeszcze spróbować ograć Czarnogórę czy Słowenię, bo to zespoły w naszym zasięgu, natomiast pokonanie Francuzek byłoby już wielkim cudem i sensacją. Żeby myśleć o awansie do ćwierćfinału – trzeba zająć pierwsze lub drugie miejsce, a prawie wszystkie drużyny mają na koncie jakiś handicap, bo wygrały spotkania w pierwszej fazie. Polki mają zero punktów po porażkach z Serbkami i Rosjankami, ale to już opisywaliśmy na blogu. Skupmy się na samym meczu z Kamerunem, choć nie ma tam za bardzo czego analizować, po prostu zadanie zostało wykonane.

Polki odjechały już na samym początku. Ostatni remis w tym spotkaniu to 2:2. Potem nasze szczypiornistki konsekwentnie powiększały przewagę, która skończyła się na +14. Teoretycznie w starciu z Kamerunem zawodniczki powinny podchodzić do rzutów karnych "na lajcie", bo przecież zwycięzca był tutaj znany jeszcze przed meczem, a mimo to Magda Balsam pomyliła się przy stanie 6:4 dla nas, a później Julia Niewiadomska przy jeszcze większej przewadze – 15:7. W głowie zawodniczek musiały pojawić się demony z poprzednich spotkań i paraliż, a przeciwnik nie miał tu nic do rzeczy. Na plus też na pewno nasze bramkarki – a pograły sobie wszystkie – Płaczek miała 45% skutecznych obron, Maliczkiewicz 29%, a kilka piłek odbiła też Barbara Zima i nabiła sobie 27% skuteczności. Zawodniczką meczu została jednak Karichma Ekoh ze statystykami 9/13. Jest to, co ciekawe, piłkarka ręczna, która w 2017 roku wygrała młodzieżowe mistrzostwo świata, ale… z reprezentacją Francji. To jedna z niewielu kameruńskich profesjonalistek, która na co dzień gra w lidze francuskiej.

Na szczęście skuteczność karnych została poprawiona już w drugiej połowie, bo Romana Roszak trafiła 3/3. Pewnie to właśnie zawodniczka klubu MKS Perła Lublin podejdzie do pierwszej siódemki w następnym spotkaniu z Francją. Mecz z Kamerunem zapamięta nie tylko z odczarowanej klątwy karnych, ale i z kontuzji… zęba, który zaczął się ruszać po zderzeniu z rywalką. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wyznała z żartem, że… i tak jest sztuczny. Roszak ogólnie zasługuje na uznanie, bo w meczu z Kamerunem rzuciła dziewięć bramek na dziesięć prób, co dało jej, jak łatwo policzyć – 90% skuteczności. Większość naszych zawodniczek grała z przyzwoitą skutecznością, rzadko się myliły w akcjach ofensywnych, ale rywal nie postawił trudnych warunków. Teraz czas na Francję (9 grudnia), Słowenię (11 grudnia) oraz Czarnogórę (13 grudnia).
 

Related Articles